menu

Szymon Gąsiński: Mam ambicję, by tej drużynie pomóc

16 maja 2012, 15:25 | Jacek Żukowski / Gazeta Krakowska

- Nie wiem, czy Wojtek Kaczmarek odejdzie, on też nic nie mówi. To bez znaczenia, możemy rywalizować tak, jak było przed wyrzuceniem mnie z pierwszej drużyny. A kto będzie bronił, to zobaczymy - mówi Szymon Gąsiński, bramkarz Cracovii.

Szymon Gąsiński: trzeba wrócić do ekstraklasy jak najszybciej
Szymon Gąsiński: trzeba wrócić do ekstraklasy jak najszybciej
fot. Roger Gorączniak (Ekstraklasa.net)

Od kilku dni jest Pan przywrócony do łask i trenuje z drużyną, po okresie spędzonym poza zespołem. Czy fakt, że będzie Pan brany pod uwagę przy ustalaniu składu, dodaje Panu energii do pracy na przyszły sezon?
Życzyłbym sobie, by tak było, dopiero poznaję się z trenerem Kafarskim. Wcześniej nie było okazji, by pokazać, na co mnie stać. Trener powiedział, że pamięta moje występy jeszcze z Polonii Bytom i że docenia to, co tam zrobiłem. Ten czas będę chciał poświęcić na to, by go przekonać do siebie.

Jedną z szans będzie środowy sparing z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Nie mam gwarancji, że w tym meczu zagram, ale nie ukrywam, że chciałbym dostać szansę i czekam na ten mecz.

Czas spędzany poza pierwszą drużyną był dla Pana czymś nietypowym?
Na pewno był to trudny okres. Najsmutniejszy był ten spadek, który trzeba było obserwować w telewizji, bo na stadionie Wisły nie byłem. To ciężkie przeżycie, taka okropna bezsilność, gdy nie ma się już wpływu na nic. Cóż, tak miało być. Trzeba patrzeć w przyszłość. Ja oczywiście odnajduję się w tej drużynie znakomicie, bo wszystkich znam. Liczę na to, że nowy sezon będzie dla mnie bardziej szczęśliwy.

Może Pan mieć większe szanse na występy wobec prawdopodobnego odejścia Wojciecha Kaczmarka...
Nie wiem, czy Wojtek odejdzie, on też nic nie mówi. To bez znaczenia, możemy rywalizować tak, jak było przed wyrzuceniem mnie z pierwszej drużyny. A kto będzie bronił, to zobaczymy. Mam nadzieję, że mamy równe szanse.

Gdy przychodził Pan do Cracovii przed rokiem, zdawał Pan sobie sprawę, że trzeba będzie grać w I lidze. Egzekucja została odłożona o rok.
Nie spodziewałem się, że wtedy uda się wydźwignąć, a teraz, mając cały sezon i, jak się wydawało, niezłą drużynę - spaść. Trzeba to przyjąć do wiadomości i wrócić do ekstraklasy jak najszybciej.

Zdążył się Pan związać z Krakowem?
Bardzo mocno się związałem, przede wszystkim z klubem. Nie chciałbym w żadnym wypadku odchodzić stąd przedwcześnie. Mam jeszcze pół roku kontraktu i bardzo liczę, że ta umowa się przedłuży i jeszcze zdążę się pokazać. Bo tak naprawdę jeszcze się w Cracovii nie zaprezentowałem.

Marzeniem byłaby gra i awans?
Oczywiście, szczególnie po tym, jak obserwowałem wszystko z perspektywy kibica. Tym bardziej mam ambicję, by tej drużynie pomóc, coś od siebie dać. Czekam z niecierpliwością na nowy sezon.

W I lidze łatwo nie będzie. Mówi się, że łatwiej się utrzymać, niż awansować.
Nie dziwię się temu, trzeba walczyć o dwa miejsca premiowane awansem, a w ekstraklasie tych miejsc jest 14. Ale na pewno stać nas na to. Kiedyś grałem na zapleczu ekstraklasy w Zagłębiu Sosnowiec. Znam wielu zawodników, którzy tam grają. Nie można mówić, że jest niższy poziom, uważam, że ci zawodnicy poradziliby sobie w ekstraklasie.

Wasz skład się mocno zmieni, to będzie inna drużyna.
To naturalna kolej rzeczy. Po tak nieudanym sezonie musiało dojść do rotacji w składzie.

Gazeta Krakowska


Polecamy