Szybka kontra: Odliczanie rozpoczęte
Nie licząc godzin i lat, nie licząc zysków i strat, wielkimi krokami zbliżamy się do inauguracji rundy wiosennej polskiej Ekstraklasy. I nawet jeżeli niejednokrotnie na nią narzekamy, nawet jeżeli podczas kilku spotkań mamy ochotę przełączyć kanał w TV z transmisją meczu naszej Ekstraklasy na jakiś jeszcze mniej ambitny program, typu „Familiada”, to żyć bez niej nie możemy.
To, że w naszej Ekstraklasie mamy do czynienia z przerwą między rundami, mogącą równać się z długością snu, w jaki zapada niedźwiedź podczas zimy, zdążyliśmy się przyzwyczaić. A kiedy nie gościmy, przez kilka weekendów z rzędu, naszych ligowych piłkarzy za pośrednictwem telewizorów w naszych domach, oddajemy się naszym innym zamiłowaniom – oglądamy w TV inne sporty (biegi narciarskie, skoki narciarskie, piłkę ręczną, tenis), chodzimy do kina na amerykańskie badziewia, lub polskie super-hiper-ekstra produkcje, które oczywiście po oglądnięciu już takie super nie są (tak, mam na myśli „Drogówkę”), albo też uświadamiamy sobie, że… mamy przyjaciół i rodzinę, o której zapomnieliśmy, bo bliższy był nam Damian Zbozień, Alex Bruno i Paweł Buzała. Tak kochamy naszą ligę!
Zobacz także: Śląsk Wrocław: "Transfer Jodłowca nieważny". Sprawa skończy się w PZPN?
W piątek wracamy do swojej wielkiej miłości. Na początek będziemy emocjonować się spotkaniem Zagłębia Lubin z Pogonią Szczecin. Pewnie nie będzie to mecz, który elektryzować będzie pół piłkarskiej Europy, a kibice w najodleglejszych zakątkach świata będą tygodniami rozmawiać o tym, jak świetne zawody rozegrał Edi, ale... My tym naprawdę żyjemy! I nie ważne, że paru zawodników, kilka razy w tym spotkaniu się ośmieszy, bo nie dysponuje szybkością Ronaldo, techniką Messiego, czy siłą Pepe. Dla kibiców swoich drużyn i tak są idolami.
Kilku idoli w naszej lidze jednak nie zobaczymy. Próżno będzie szukać Jelenia, Traore, Meliksona czy Milika, ale co tam! Pojawią się nowi! Legia znowu wzmocni pierwszy skład kilkoma młodymi chłopakami ze swojej akademii, którzy okażą się nowymi Wolskimi, Żyrami, czy Łukasikami. Teodorczyk i Hamalainen będą zapełniać trybuny w Poznaniu do ostatniego wolnego miejsca, a Górnik Zabrze, wraz ze swoim nowym stadionem, będzie powoli stawał się kolejną siłą w polskiej lidze (a może i Śląsk kupią szejkowie? Byłoby ” odlotowo”).
Kluby zaczynają rozmawiać z kibicami. Wreszcie słowo „dialog” zagości na stadionach całej Polski, a nie jak miało to miejsce jeszcze nie tak dawno, wyłącznie na stadionie Zagłębia Lubin (tak tak, Dialog Arena). Dzięki temu na Legię zacznie przychodzić 20 tys. kibiców, a nie połowa mniej, na Widzewie skończy się antydoping (ciekawe czy można zastosować taki specyfik chociażby w kolarstwie?), a na Wiśle nie będzie już „Messiego-Sikorskiego”. Czy jest to zasługa zmiany władz w PZPN-ie i co za tym idzie, innego podejścia właścicieli polskich klubów do kibiców? Nie wiem. Ale coś może być na rzeczy, mimo iż działacze Ekstraklasy non stop powtarzają, że rozgrywkami zajmują się oni, a nie PZPN. Ważne, że na stadiony wraca normalność, a polską piłką rządzi „normalny” człowiek, który jest tak przychylny kibicom, że nawet zastanawia się nad możliwością zniesienia zakazu pirotechniki na stadionach. "He is crazy!" Kibice już go uwielbiają.
Mam nadzieję, że po dwóch kolejkach nie będę wypisywał przykrych słów pod adresem naszych piłkarzy, dotyczących ich poczynań na boisku. Wręcz przeciwnie! Marzy mi się, aby zamknęli usta krytykom pięknymi golami, niezapomnianymi meczami i świetną grą na naszym podwórku, która później przełoży się na sukcesy na arenie międzynarodowej. A nasza liga i nasi piłkarze potrafią zaskakiwać. Oj potrafią! Odliczanie rozpoczęte...