menu

Szromnik dla Ekstraklasa.net: Nie wierzyłem, że to się dzieje

31 sierpnia 2013, 21:22 | Adam Kamiński

Bramkarz Arki Gdynia skapitulował w lidze po raz pierwszy od 266 minut. W meczu z Okocimskim Michał Szromnik dwukrotnie wyjmował piłkę z siatki, jednak przy obu golach nie miał nic do powiedzenia.

Michał Szromnik nie zawinił przy straconych golach
Michał Szromnik nie zawinił przy straconych golach
fot. Tomasz Bołt / Polskapresse

Spodziewaliście się, że Okocimski nie przyjedzie do Gdyni tylko się bronić, jak przewidywał Paweł Sikora?
Na pewno się spodziewaliśmy, bo każda drużyna, która przyjeżdża do Gdyni, gra o pełną pulę. Chcą nam coś udowodnić, w końcu mamy wspaniałych kibiców i fajny stadion. Tak często bywa, że te mniejsze kluby przyjeżdżają tutaj i dają z siebie maksa. To nas jednak nie tłumaczy z tego, co się wydarzyło na boisku. Mamy teraz dwa tygodnie i musimy przeanalizować wszystko na spokojnie. Myślę że będzie dobrze.

Ten mecz to dla Was zimny prysznic?
My ogólnie jesteśmy spokojni i twardo stąpamy po ziemi. To, że media i kibice są podbudowani zwycięstwami, to nas cieszy, ale nam nie odbija. To był dopiero szósty mecz i czekamy na kolejne. Musimy wyciągnąć wnioski, zapomnieć i szykować się na Miedź.

Druga stracona bramka to był chyba dla Was szok? Wyrównująca bramka, chwila radości, błąd obrony i znowu przegrywaliście.
Ja sam nie wierzyłem w to co się dzieje. Nie wiem co powiedzieć, chcieliśmy od razu ruszyć, a wyszło tak, że zostaliśmy ukłuci przez Okocimski. Chyba nikt się tego nie spodziewał. W tym całym szczęściu, tej radości, zapomnieliśmy o tyłach i to był błąd.

Chyba cały mecz gra się Wam nie kleiła. Mało było ruchu, skuteczność też mizerna.
Może i faktycznie to tak wyglądało. Mieliśmy swoje sytuacje, ale czy skuteczność była taka jakiej byśmy chcieli? No chyba nie... Nie załamujemy się, to dopiero szósty mecz. Kiedyś tych punktów może brakować, ale jesteśmy optymistycznie nastawieni przed kolejnym meczem.

Byłeś zły na kolegów z obrony? Przy drugiej bramce, przez złe ustawienie obrońców, musiałeś stanąć z Darmochwałem sam na sam. Przy pierwszej Michał Szewczyk miał tyle czasu, że po tym jak nie trafił w piłkę mógł ją jeszcze dobić.
Dla mnie to jest fascynujące. Ta pierwsza bramka... znam "Szewę", graliśmy kiedyś w kadrze, spodziewałem się, że mocnym wewnętrznym uderzeniem umieści piłkę gdzieś w boczny sektor siatki. Dlatego jak zobaczyłem, że piłka się cofa, to się rzuciłem, a to że nie trafił w piłkę to nie wiem... Chyba wszyscy byli w szoku. Druga bramka? Zrobiłem wszystko co mogłem. Gdy zawodnik wypuścił piłkę, liczyłem że uda mi się go "skasować", gdy się rozłożę i po prostu trafi we mnie. Udało się z Flotą, udało się na Sandecji, a dzisiaj nie wyszło.


Polecamy