menu

Szalone trzy minuty w Kielcach! Korona lepsza od Podbeskidzia

14 grudnia 2013, 17:21 | Przemysław Drewniak

Nieudany powrót do Kielc zaliczył Leszek Ojrzyński. W ostatniej tegorocznej kolejce Ekstraklasy jego Podbeskidzie zasłużenie przegrało z Koroną Kielce i zimową przerwę spędzi w strefie spadkowej. Wszystkie bramki w tym meczu padły w przeciągu trzech minut, a dwie z nich strzelił Fabian Pawela, który samobójczym golem przesądził o zwycięstwie gospodarzy.

W pierwszej połowie zdecydowaną przewagę mieli gospodarze. Wprawdzie Korona wyglądała na początku nieco ospale, ale z każdą minutą grała z coraz większym rozmachem, wykorzystując ogromne zamieszanie w defensywie Podbeskidzia. Pierwszy raz pod bramką gości zrobiło się gorąco po kwadransie, gdy sam na sam z Richardem Zajacem wyszedł Jacek Kiełb. Skrzydłowego kielczan zdążył powstrzymać Pietrasiak, ale kilka sekund później piłka wróciła w pole karne, a Maciej Korzym skierował ją do siatki. Sędzia słusznie jednak odgwizdał spalonego napastnika gospodarzy.

Od tamtego momentu obrona „Górali” nie miała chwili wytchnienia. Przed doskonałymi szansami jeszcze przed przerwą stanęli Kiełb i Serhij Pyłypczuk, ale obaj nie potrafili pokonać świetnie dysponowanego Zajaca. Słowacki bramkarz ratował Podbeskidzie także przy stałych fragmentach gry. Po wrzutkach z rzutów rożnych dwa razy bezbłędnie spisał się po groźnych uderzeniach głową Kamila Sylwestrzaka.

Tylko Zajacowi piłkarze Podbeskidzia zawdzięczali, że na przerwę nie schodzili z bagażem kilku goli. Bielszczanie nie radzili sobie z bardzo dobrą grą drugiej linii Korony i w środku pola praktycznie nie istnieli. Zbigniew Małkowski był zmuszony do interwencji tylko raz, gdy z rzutu wolnego pod poprzeczkę uderzył Adam Deja, który już w 24. minucie zmienił kontuzjowanego Tomasza Górkiewicza. Niezłą okazję miał również na samym początku meczu Piotr Malinowski, ale po dobrze wyprowadzonym kontrataku uderzył obok słupka.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Korona napierała, a Zajac znów wyczyniał cuda na linii bramkowej, zatrzymując próby z dystansu Kiełba i Jovanovicia. W 54. minucie Słowak był już jednak bezradny. Po kolejnym dośrodkowaniu z rzutu rożnego na krótki słupek najszybciej wbiegł Korzym, który strzałem głową zmieścił piłkę tuż przy słupku bramki Podbeskidzia. Korona wreszcie dopięła swego.

Wtedy jednak stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Bohaterem następnych dwóch minut był Fabian Pawela. Najpierw napastnik Podbeskidzia wykończył akcję przeprowadzoną środkiem boiska przez Damiana Chmiela, oddając zaskakujący strzał zza pola karnego. Piłka wpadła w długi róg bramki Małkowskiego, który zaskoczony jak przyspawany został na linii bramkowej i nawet nie interweniował. Nie minęły jednak nawet dwie minuty, a Pawela znów wpisał się na listę strzelców, ale tym razem trafiając do własnej bramki. Zupełnie nieatakowany skopiował wyczyn Korzyma, kierując piłkę do siatki głową po zagraniu Golańskiego z rzutu rożnego. Podobnie zatem jak Sylwestrzak przed tygodniem w meczu z Piastem w jednym meczu zdołał pokonać bramkarzy po obu stronach boiska.

Korona nie odważyła się iść za ciosem, skupiając się na obronie wywalczonego rezultatu. Cofnięci na własną połowę skutecznie rozbijali ataki Podbeskidzia, które grało w tym momencie nieco lepiej niż wcześniej, ale mimo ambitnej gry wciąż nie potrafiło stworzyć sobie dogodnej sytuacji do strzelenia bramki. Nie pomogło ani wprowadzenie na boisko Dariusza Kołodzieja, ani przesunięcie do ataku Telichowskiego i Koniecznego.

Korona zasłużenie pokonała Podbeskidzie i z przytupem zakończyła 2013 rok. Dla podopiecznych Jose Rojo Martina było to trzecie zwycięstwo w ostatnich czterech meczach, dzięki czemu kielczanie odskoczyli od strefy spadkowej na dystans dziewięciu punktów. Swój patent na drużynę z Bielska-Białej udowodnił zaś Maciej Korzym. Napastnik Korony rozegrał przeciwko „Góralom” pięć spotkań i w sobotę piąty raz strzelił im bramkę. Trwa z kolei czarna seria Podbeskidzia, które już ponad pół roku czeka na wyjazdowe zwycięstwo. Bielszczanie pozostają jedyną obok Widzewa drużyną bez wygranej na boisku rywala.


Polecamy