Świetne widowisko i sześć bramek w Krakowie. Trzy minuty wstrząsnęły Podbeskidziem
Cracovia przegrywała w meczu 12. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Podbeskidziem 1:2, ale bramki rezerwowego Vladimira Boljevicia, Saidiego Ntibazonkizy i Przemysława Kity pozwoliły ekipie Wojciecha Stawowego zgarnąć komplet punktów.
W meczu 12. serii spotkań Ekstraklasy Cracovia podejmowała u siebie zamykające tabelę Podbeskidzie Bielsko-Biała. Było to drugie spotkanie przy ul. Kałuży odbywające się bez publiczności po decyzji wojewody małopolskiego o zamknięciu stadionu "Pasów" na dwa mecze.
Lepiej w spotkanie weszli bielszczanie, którzy wysokim pressingiem i twardą walką w środku pola chcieli przeciwstawić się atakom pozycyjnym podopiecznych Wojciecha Stawowego.
W 3. minucie pierwszą świetną okazję miał Błażej Telichowski, jednak niepilnowany w polu karnym gospodarzy obrońca Podbeskidzia fatalnie spudłował z główki.
Parę minut trwało zanim Cracovia złapała właściwy rytm. W 9. minucie kapitalną kontrę wyprowadzili Nowak z Saidim, jednak Burundyjczyk uderzył fatalnie.
W 15. minucie pociągany za koszulkę w polu karnym gości był Budziński i arbiter Borski nie namyślał się długo odgwizdując "jedenastkę", którą skutecznie na gola zamienił Milos Kosanović.
Osiem minut później karygodnie we własnej strefie obronnej zachował się Żytko, który niechlujnie wybił piłkę. Ta trafiła pod nogi Bartlewskiego, który oddał ją Slobodzie, a ten bez problemów pokonał Pilarza doprowadzając do remisu. Dużą bierność w tej akcji wykazała cała defensywa "Pasów".
W dalszej części pierwszej odsłony gra toczyła się głównie na połowie Podbeskidzia, lecz Cracovia nie potrafiła zagrozić bramce Rybanskiego. Goście byli nastawieni na wybijanie piłki z własnej połowy i kontrataki, które były bardziej przemyślane niż akcje pozycyjne gospodarzy. Zaangażowaniem i ambicją goście z Bielska-Białej nadrabiali braki w umiejętnościach technicznych dzielące ich od piłkarzy Cracovii.
Druga połowa zaczęła się od potężnego ciosu, jaki "Pasom" zadali "Górale". Po zamieszaniu w polu karnym Pilarza piłka po podaniu Bartlewskiego trafiła pod nogi Urbana, który nie namyślając się długo płaskim strzałem ulokował futbolówkę w siatce. Debiutujący Bartlewski zaliczył tym samym drugą asystę w tym meczu.
Cracovia grała swoją grę i została za to wynagrodzona. Wprowadzony w drugiej części najlepszy strzelec "Pasów" w poprzednim sezonie Vladimir Boljević przypomniał o sobie trenerowi Stawowemu w 66. minucie, kiedy to niepilnowany na 25. metrze z jednego kroku uderzył niebywale silnie i precyzyjnie umieszczając futbolówkę tuż przy słupku.
Akcję później nieprawdopodobne stało się faktem już po raz drugi w tej kolejce. Cracovia postanowiła wziąć przykład z Górnika i po strzeleniu gola wyrównującego pójść za ciosem. Na prawym skrzydle piłkę dostał Ntibazonkiza. Burundyjczyk zszedł do środka uciekając obrońcom Podbeskidzia niczym francuskie TGV po czym bez namysłu uderzył niezwykle precyzyjnie lewą nogą, a futbolówka swój lot zakończyła w okienku bramki Rybanskiego.
Cracovia po strzeleniu gola kontrolowała przebieg wydarzeń. Jednak w 80. minucie Pilarz popisał się kapitalną interwencją i uchronił swój zespół od utraty gola.
W końcówce "Pasy" dążyły do strzelenia czwartego gola i po dwóch nieudanych próbach Boljevicia w końcu do siatki "Górali" trafił debiutujący w ekipie gospodarzy Przemysław Kita, który dobił strzał Nowaka. Wynik 4:2 jest na pewno lepszy niż sama gra gospodarzy dzisiejszego meczu. Natomiast Podbeskidzie zagrało dobrze i zasłużyło na odrobinę więcej w tym spotkaniu. Jednak za wrażenia artystycznie nikt w lidze punktów nie rozdaje i wypada tylko żałować, że gradu goli przy ul. Kałuży nie oglądali kibice obu drużyn.