Stokowiec: Zupełnie nie mogliśmy złapać rytmu
- Na pewno nie było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu i nie ma co się oszukiwać. Ta pierwsza połowa... zupełnie nie mogliśmy złapać rytmu, za dużo było nerwowości, za dużo strat, chaosu w naszych poczynaniach, nie potrafiliśmy normalnie wyprowadzić piłki - wyliczał grzechy swojej drużyny trener Jagiellonii Białystok, Piotr Stokowiec.
Trener Jagiellonii Białystok, Piotr Stokowiec: Na pewno nie było to dobre spotkanie w naszym wykonaniu. Nie ma co się oszukiwać. W pierwszej połowie zupełnie nie potrafiliśmy złapać naszego rytmu, za dużo było nerwowości, za dużo strat i chaosu w naszych poczynaniach. Nie potrafiliśmy normalnie wyprowadzić piłki. Zdaję sobie sprawę, że do innego futbolu przyzwyczailiśmy białostocką publiczność. Dziękuję przede wszystkim kibicom, że wierzyli w nas do końca i mieli do nas cierpliwość w całym spotkaniu, co zostało wynagrodzone w ostatnich minutach.
Na pewno nie tak chcemy grać. Trudno szukać usprawiedliwienia dla dzisiejszej słabszej postawy. Nie ma co się tłumaczyć brakami kadrowymi, bo każdy ma swoje problemy. W tej chwili już skupiam się na Lechii i na tym, co przed nami. Jest Puchar Polski, trzeba też dokończyć ten sezon. Jutro wyciągniemy wnioski z dzisiejszego spotkania, ale proszę nie pytać mnie o ocenę drużyny. Za chwilę przyjdzie na to czas, a tej cierpliwości życzę kibicom i proszę o nią przynajmniej do końca rundy zasadniczej, do końca sezonu, bo ważne mecze przed nami i na tym się skupiamy. Był mecz słabszy, trzeba to przyjąć i zaakceptować. Ten punkt dzisiaj jest naszym sukcesem, bo nasza gra pozostawała wiele do życzenia i trzeba to sobie jasno powiedzieć. Walczymy dalej, łatwo pola nie oddamy i postaramy się to odwrócić. Na pewno ten gol dał nam pewnego mentalnego kopa na kolejne mecze. Drużyna dalej trzyma się razem, chce dobrze grać. Zawodnicy zdają sobie sprawę po meczu z tego, że on nam nie wyszedł, ale już patrzymy w przyszłość i już myślimy o kolejnych meczach, a na podsumowanie i ocenę niedługo przyjdzie czas.
Nie ma problemu fizycznego w zespole, natomiast jeśli chodzi o pierwszą połowę, to bramka, na którą Korona zasługiwała, na pewno dodała jej skrzydeł. Zagrała bardzo dobrze pierwszą połowę i można im tego pogratulować. My mamy zbyt duże wahania formy nawet w ciągu tygodnia i czasem ciężko nam znaleźć drużynę sprzed trzech dni. Ja za to odpowiadam i nad tym pracuję, ale czasami jest to naprawdę irracjonalne, trudno to ogarnąć, żeby to właściwie zinterpretować oraz wystawić właściwy skład. Dzisiaj wszyscy zagraliśmy słabiej i przyczyn tego będziemy szukać. Nie zamierzam się jednak biczować tym meczem, bo to już historia. Mamy możliwości, umiemy grać, ale nie potrafimy złapać rytmu. Nie chcę się zasłaniać zmianami, choć ciągle są jakieś pauzy kartkowe i kontuzje, a niektórym graczom ciężko złapać rytm meczowy. Potrafimy grać w piłkę, pokazywaliśmy to już i z chęcią zaprezentowania tego jedziemy do Gdańska.
O 'naładowanym' Trytce
Nie wiem, co ktoś musiał zrobić Przemysławowi Trytce, że ten tak nas rani, bo już trzy gole nam strzelił. Trudno mi się do tego ustosunkować, natomiast ciężko jest nastawić się na to, że ktoś zagra na sto czy dwieście procent. Często tak bywa, że dodatkowa zadra w zawodniku sprawia, że on ma sporo szczęścia. Graliśmy, jak z każdym przeciwnikiem. Wszedł do składu Seweryn Michalski, obrona z nim też potrzebuje trochę czasu, żeby się zgrać. Trudno całą odprawę przeznaczyć na to, że zagra Trytko, który chce się zrewanżować Jagiellonii.
O zmianie Plizgi
Myślę, że więcej niż jeden zawodnik po pierwszej połowie nadawał się do zmiany. To nie jest tak, że Dawid jest kozłem ofiarnym. Drużyna nie funkcjonowała tak, jak trzeba. Dawid nie odstawał od zespołu, ale jest też po kontuzji, brakuje mu rytmu meczowego. To wciąż bardzo ważny dla nas zawodnik i liczę na niego we wtorkowym meczu. Szukaliśmy zmiany sposobu grania i stąd też taka roszada. Trafiło na Dawida, ale to nie jest tak, że był on najsłabszym ogniwem.