menu

Sokołowski: W przerwie padły ostre słowa

25 sierpnia 2013, 00:28 | Bartosz Hak

- Jeśli byłbym kibicem Podbeskidzia oglądającym pierwszą połowę meczu z Zawiszą to pewnie bym zwymiotował - bez ogródek przyznał po meczu z Zawiszą Marek Sokołowski, piłkarz "Górali".

Marek Sokołowski
Marek Sokołowski
fot. Tomasz Ogorzały

Remis dziś chyba smakuje wam jak zwycięstwo.Podnieśliście się przegrywając dwiema bramkami na boisku przeciwnika.
Jeśli byłbym kibicem Podbeskidzia oglądającym pierwszą połowę meczu z Zawiszą to pewnie bym zwymiotował. W przerwie padły ostre słowa w szatni i drugą połowa i pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, że potrafimy walczyć i prowadzić grę. Mogliśmy pokusić się nawet o wygraną, bo w końcówce dobrą sytuację miał Marcin Wodecki. Moim zdaniem został sfaulowany przez Pawła Strąk. Cieszymy się z tego wyniku z tego względu, że podnieśliśmy się ze stanu 0:2. To dobrze podziała na naszą psychikę.

Słaba pierwsza połowa była kwestią podejścia mentalnego?
Może jest tak, że musimy dostać ochrzan w szatni, żeby zacząć dobrze grać? Dziwnie wyszliśmy na to spotkanie - jakby piknikowy zespół przyjechał rozegrać sobie jakiś tam nieistotny meczyk. Nie wiem czy w naszą grę wkrada się bojaźń. Tak jak w drugiej połowie musimy grać pełne 90 minut. Natomiast dobrym prognostykiem jest fakt, że w drugiej połowie zdecydowanie lepiej wyglądaliśmy od przeciwnika pod względem kondycyjnym.

Mimo, że dzisiejszy remis można uznać za sukces to wasza sytuacja punktowa wciąż nie jest najlepsza.
Musimy się jak najszybciej przełamać . Cenimy ten punkt, bo gdybyśmy dziś nie wygrali to nasza sytuacja byłaby już tragiczna. Ciężko jest się podnieść w przypadku serii porażek. Wiedzieliśmy, że na początku mamy trudne mecze, ale zakładaliśmy sobie co najmniej jedno zwycięstwo.

Zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że kluczowym momentem w tym spotkaniu było wprowadzenie Aleksandra Jagiełły? Rozruszał wasze akcje i wywalczył rzut karny.
Wejście Olka po przerwie było częścią naszego planu taktycznego na to spotkanie. Najpierw Piotr Malinowski miał mocno zmęczyć Igora Lewczuka, a na podmęczonego rywala miał wejść właśnie Jagiełło. Zaliczył bardzo dobrą zmianę. Widać , że można na niego liczyć w ciężkich momentach. Nie boi się brać gry na siebie. Potrzebowaliśmy takiego zawodnika.

Zazwyczaj pełni pan rolę kapitana Podbeskidzia. Dlaczego dziś było inaczej?
Trener zadecydował o powierzeniu opaski kapitańskiej Bartkowi Koniecznemu, o czym zostaliśmy poinformowani przez kierownika. Dla mnie nie jest istotne to, kto jest kapitanem. Najważniejsze żeby drużyna wygrywała.

Rozmawiał Bartosz Hak


Polecamy