Smuda: Jak masz puste kieszenie, to nie zrobisz drugiego Realu Madryt
- Powstała dziura w budżecie, bo wcześniej roztrwoniono klubowe pieniądze. Potrzeba czasu, aby pospłacać zaległości i wyjść na prostą. Na razie nie mogę więc obiecywać, że w tym sezonie osiągniemy sukces - mówi Franciszek Smuda, trener Wisły Kraków.
"Ciężkie" nogi piłkarzy Wisły. Głowacki: Potrzeba nam regeneracji
Ostatnio rozmawia Pan z właścicielem klubu Bogusławem Cupiałem o budowie wielkiej Wisły, czy raczej o tym, żeby drużyna jakoś przetrwała ten sezon?
To drugie. Oczywiście, w zanadrzu mamy myśli o budowie wielkiej Wisły, ale aby było prawdziwie, trzeba mówić o trudniejszej sytuacji. To będzie na pewno ciężki dla nas sezon. Tym bardziej, jeżeli chcemy w nim wprowadzić do zespołu kilku młodych zawodników. Oni będą potrzebowali czasu. Myślę jednak, że każdy, kto wie, jaka jest sytuacja w Wiśle, zrozumie nas. Teraz wszyscy musimy się zmobilizować i jej pomóc.
A wcześniej opowiadał Pan, że jak zasiadał w loży obok właściciela klubu, to roztaczane były wizje budowy drużyny walczącej o najwyższe cele. Co się więc stało?
Nic się nie stało. Nadal myślimy o tym, aby Wisła wróciła do dawnych czasów, kiedy zawsze walczyła o mistrzostwo i grała w europejskich pucharach. Teraz myślimy jednak realistycznie. Jak masz puste kieszenie, to nie zrobisz drugiego Realu Madryt. Powstała dziura w budżecie, bo wcześniej roztrwoniono klubowe pieniądze. Potrzeba czasu, aby pospłacać zaległości i wyjść na prostą. Dlatego założyliśmy, że na odbudowę drużyny potrzeba trzech okien transferowych. Obecne jest najbiedniejsze, a później powinno być coraz lepiej. Na razie nie mogę więc obiecywać, że w tym sezonie osiągniemy sukces. Wiem, że dla Wisły brak sukcesów to jest cierpienie. Musimy więc pocierpieć.
Najbardziej pomóc mógłby Bogusław Cupiał. To przecież jeden z najbogatszych Polaków. Kibice myśleli, że jak przyjdzie trener Franciszek Smuda, to postara się, aby właściciel klubu wyłożył kolejne miliony na transfery.
Czy wszyscy wiedzą, ile już wpakował pieniędzy w Wisłę? Jak tu były, to w tym klubie z łatwością się rządziło. Problem był jednak w tym, że tych pieniędzy nikt nie szanował. W końcu właściciel nie chciał się godzić na to, aby ciężko zarobione przez niego pieniądze inni rozrzucali na lewo i prawo. Klub musi być jakoś poukładany. Plan jest taki, aby kiedyś doprowadzić do tego, że klub sam się będzie żywił, zarabiał na siebie i osiągał dobre wyniki. To byłby prawdziwy sukces. Taki jest cel prezesa Cupiała. Szczególnie w Polsce jest to możliwe. Na Zachodzie o to trudniej, bo są tam wyższe wydatki. W tych planach, które są, popieram właściciela klubu i myślę, że podobnie myśli każdy, któremu dobro Wisły leży na sercu.
Dlatego nie chciał Pan naciągać właściciela Wisły na wydatki?
Chcielibyśmy jeszcze w tym oknie transferowym sprowadzić zawodników, których nie trzeba testować, ale trzeba za nich zapłacić. Transfery wiązałyby się jednak z tym, że budżet byłby nadszarpnięty i prezes Cupiał musiałby jednak coś z kieszeni wyciągnąć i dołożyć. Gdyby na to się zdecydował, to mamy w orbicie zainteresowań takich piłkarzy, którzy byliby wzmocnieniami. Transfery można przeprowadzać do końca sierpnia. Będziemy więc zabiegać o zawodników, których koniecznie potrzebujemy. Wiem, że prezes Cupiał nie jest taki, żeby nie pomógł kolejny raz, bo zawsze pomaga. Dla mnie jest ewenementem w polskim sporcie. Przez tyle lat dokłada i kolejny raz ma chęć zbudować dobry zespół.
Nie lepiej było ściągnąć piłkarzy na początku przygotowań, aby na start ligi mieć skompletowany zespół?
Nie da się tego zrobić. Z zawodnikami i ich klubami trzeba pertraktować. Gdybyśmy mieli worek pieniędzy, to trwałoby to jeden dzień. A tak, trzeba się targować i dbać o to, aby budżet nie za bardzo został nadszarpnięty.
W obecnym składzie będziecie walczyć o utrzymanie?
W pierwszych meczach o utrzymanie nikt nie walczy. Więcej będzie można powiedzieć po dziesięciu spotkaniach. Wierzę w zawodników, którzy zostali w kadrze. Trzon zespołu potrafi grać w piłkę. Jeżeli drużyna pokaże przez 90 minut walkę, to musi zaimponować kibicom.
Zastanawia się Pan, jak zostanie przez nich przyjęty?
Najważniejsze, żeby wspierali zawodników. Mnie nie muszą. Ja tu nikomu krzywdy nie zrobiłem. Zawsze był sukces.
Wypominali Panu, że odszedł z Wisły do Legii Warszawa.
Trener idzie tam, gdzie go chcą. Skorża też poszedł do Legii. Ja jak tam pracowałem, to nie mówiłem, że to jest mój ulubiony klub.
Cały wywiad przeczytasz w serwisie GazetaKrakowska.pl!
Zobacz także w serwisie GazetaKrakowska.pl: Radwańska wykluczona z akcji "Nie wstydzę się Jezusa" za sesję w ESPN "Body Issue" [WIDEO]