Śląsk rozbił Lechię w drobny mak! Cztery gole Flavio Paixao
To był mecz do jednej bramki. Śląsk Wrocław szybko wyszedł na prowadzenie i później tylko je podwyższał. Z Lechią w Gdańsku wygrał 4:1 (3:0). Dla zwycięzców wszystkie gole strzelił niezawodny Flavio Paixao.
Jeżeli w obrazowy sposób da się przedstawić tragiczne wejście w mecz, to wypada sięgnąć po dzisiejszy przykład Lechii. Jej piłkarze myślami i ciałem zostali w szatni. Po 23 minutach gry przegrywali już 0:3! Jeden na drugiego bezradnie patrzył, nieliczni próbowali jeszcze coś wskórać u sędziego, że spalony, że faulu nie było, że gole nieprawidłowe. Rozjemca i przede wszystkim Śląsk byli jednak do bólu nieubłagani.
Lechia bramki straciła w 5, 10 i 23 minucie. Pierwszą i trzecią z gry, drugą po rzucie karnym. Za każdym razem jej katem okazał się Flavio Paixao. Przy pierwszym trafieniu Portugalczyka pojawiła się pewna wątpliwość, bowiem początkowo wydawało się, że było ono samobójczym golem Tiago Valente. Koniec końców to właśnie na konto gracza Śląska zapisano tę bramkę. Z jedenastki Portugalczyk trafił pewnie - w środek. Akcję na 3:0 zwieńczył pewnym uderzeniem. W szybkim rozbiciu Lechii pomogli także inni zawodnicy. To po faulu na Sebastianie Mili arbiter podyktował karnego, a z murawy za czerwoną kartkę wyleciał Ariel Borysiuk.
Druga połowa dla wrocławian była jedynie formalnością. I Lechia w jej dopełnieniu jeszcze pomagała. Błędów nie eliminowała, tylko je nawarstwiała. Czwarta bramka padła sześć minut po wznowieniu. Koncert strzelecki postanowił kontynuować Flavio Paixao, który lobem pokonał Mateusza Bąka. Bardziej dobijać Lechii skrzydłowy Śląska już później nie chciał. Czwarty gol w meczu był zarazem jego jedenastym w sezonie. Dzięki niemu zrównał się w klasyfikacji strzelców z Mateuszem Piątkowskim z Jagiellonii Białystok.
Śląsk mógł równie dobrze wygrać różnicą nawet pięciu lub sześciu goli. Dość powiedzieć, że w 70 minucie świetną kontrę zmarnowali Mila z Mateuszem Machajem. W końcowym rozrachunku nie ma to jednak żadnego znaczenia. To i tak był ich mecz. Zagrali świetnie, przedłużając swoją dobrą passę. W tabeli wskoczyli na pierwsze miejsce – Lechia grzęźnie w jej drugiej części. Stać ją było dzisiaj jedynie na honorowe trafienie. W 81 minucie krótko po wejściu wynik ustalił Kevin Friesenbichler. To drugie 1:4 biało-zielonych od kiedy grają na PGE Arenie.