menu

Skromne zwycięstwo Jagiellonii. Górnik bez Jeża, bez punktu, bez gola...

13 grudnia 2014, 17:25 | Mariusz Warda

Piłkarze Jagiellonii Białystok wygrali w meczu 19. kolejki T-Mobile z Górnikem Zabrze 1:0. Po trzech remisach białostoczanie w końcu odnieśli zwycięstwo. Z kolei zabrzanie przegrali trzeci mecz z rzędu znów nie strzelając choćby jednej bramki. Piłkarze Roberta Warzychy całą drugą połowę grali w dziesiątkę po drugiej żółtej kartce dla Roberta Jeża.

Sporą niespodzianką była obecność na stadionie w Białymstoku Kamila Grosickiego, który został bardzo ciepło przywitany przez fanów swojego byłego klubu. Jeśli zaś chodzi o sam mecz – na początek lepsze wrażenie zrobiła Jagiellonia. Nika Dzalamidze wyłuskał piłkę i rozprowadził kontrę, po której lider klasyfikacji strzelców, czyli Mateusz Piątkowski dośrodkował do Tarasa Romanchuka. Jego strzał wylądował na słupku, a dobitka Gajosa została obroniona przez Steinborsa. W odpowiedzi dla Górnika uderzał Jeż, ale jego strzał został sparowany przez Drągowskiego na rzut rożny. Następnie (anty)bohaterem akcji został Tomasz Musiał, który podjął kontrowersyjną decyzję odgwizdując faul po zdaje się czystym odbiorze piłki przez Piątkowskiego. Górnik po chwili szarżował, co pozwoliło Zacharze wyjść sam na sam z Drągowskim, ale zdaniem sędziego napastnik gości był na pozycji spalonej.

Kolejna okazja to była znakomita kontra Jagi, a konkretnie świetne podanie Piątkowskiego do Dzalamidze, który szedł sam na sam z grającym w tym spotkaniu w ochronnej masce Steinborsem. Nie wiadomo, czy to z powodu mogącej deprymować maski, ale Gruzin minimalnie za długo czekał z oddaniem strzału wskutek czego bramkarz wślizgiem pozbawił go piłki. W kolejnej akcji Piątkowski znakomicie dograł do Przemysława Frankowskiego, ale ten z ostrego kąta uderzył obok bramki. Kolejnej akcji skrzydłowy gospodarzy już jednak nie zmarnował. Po strzale Dzalamidze piłka odbiła się od słupka ale dobitka Frankowskiego głową była już skuteczna. W międzyczasie na boisku zameldował się Łuczak za kontuzjowanego Iwana. Górnik w odpowiedzi również zdobył gola, ale nie został on uznany, ponieważ główkujący po rzucie wolnym Zachara był na spalonym. W pierwszej połowie miała miejsce jeszcze jedna godna uwagi sytuacja. Robert Jeż konsekwentnie kosił równo z murawą. Już za pierwszy faul mógł obejrzeć od razu czerwień, ale sędzia się zlitował i ukarał tylko żółtą kartką pomocnika gości. Tuż przed przerwą nie miał już wyboru i pokazał drugą kartę w kolorze żółtym, a w konsekwencji czerwoną. Jedynym pocieszeniem dla Jeża jest to, że jego trener jest chyba mniej temperamentny niż szkoleniowiec gospodarzy. Słabe to jednak pocieszenie dla sponiewieranych przez niego Romanchuka i Frankowskiego.

Drugą połowę, pomimo gry w osłabieniu, lepiej zaczął Górnik, ale nie mógł sobie stworzyć dogodnych sytuacji strzeleckich. Na chwilę spotkanie musiało również zostać przerwane, ponieważ kibice gości odpalili race, z których dym zmniejszył widoczność. Zaskakujący był to pokaz rozrzutności w momencie, gdy ważą się losy licencji, a niewiele w finansach zabrzańskiego klubu wygląda różowo. Ogólnie podkreślić należy jednak pozytywną rywalizację kibiców w dopingu i brak jakichkolwiek nieprzyjemnych zajść. Policja, wróżąc niepokoje (co brzmi nieco dziwnie w kontekście tego, co sama wyczyniała podczas poprzedniego wyjazdu zabrzan do Białegostoku) okazała się znacznie mniej skuteczna od wróżbity Macieja.

Festiwal nieporadności ofensywnej z obu stron przerwał dopiero po 20 minutach pierwszej połowy Marek Wasiluk, uderzając bardzo mocno i minimalnie niecelnie z rzutu wolnego wykonywanego tuż sprzed linii pola karnego. W odpowiedzi z szarżą poszedł Radosław Sobolewski, który w stuprocentowej sytuacji nie przechytrzył Drągowskiego. Doświadczenie – Młodość 0:1. Goście nie zrazili się jednak. Na niespełna 10 minut przed końcem dobrą okazję miał Roman Gergel, ale uderzył głową wysoko nad poprzeczką. To, co się działo na boisku sugerowało, że to Jaga gra w osłabieniu. Chwilę później Tomasz Musiał nie dostrzegł ewidentnej ręki w polu karnym gości. Temu sędziemu przydałaby się chyba dłuższa przerwa od Ekstraklasy niż tylko zimowa. W doliczonym czasie gry Jaga nie wykorzystała kontry w przewadze 3 na 1. Odpowiedzialny za to był Patryk Tuszyński, który w tej doskonałej sytuacji strzelił niemal wprost w Steinborsa. W odpowiedzi Magiera sieknął pod poprzeczkę, ale Drągowski nie dał się zaskoczyć. Wynik w tym spotkaniu nie uległ już zmianie i Jagiellonia odskoczyła od grupy spadkowej.


Polecamy