Siedlarz: Każdy musi się liczyć z Garbarnią
- Wszyscy uważamy, że z meczu na mecz musi być lepiej. Frycowe już zapłaciliśmy w pierwszych meczach. Doszło kilku nowych piłkarzy. Oczywiste jest, że potrzebujemy czasu na zgranie - mówi Marcin Siedlarz, piłkarz Garbarni Kraków.
fot. Wojtek Antosz
Przed meczem braliście punkt z Jeziorakiem w ciemno? W końcu do tej pory pięciokrotnie wygrał w III lidze.
Mieliśmy świadomość, że gramy z wiceliderem. Drużyną bardzo mocną, doświadczoną. Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz. Że będzie to twarda, ostra walka o każdy centymetr boiska. I taka była. Ale po jego zakończeniu pozostał niestety spory, żal, gdyż wydaje mi się, że byliśmy drużyną lepszą i zasłużyliśmy na zwycięstwo.
Stworzyliście znacznie więcej sytuacji strzeleckich niż przeciwnik.
Zostawiliśmy na boisku sporo potu. Kilka naszych akcji było naprawdę dobrych i udało nam się dochodzić do sytuacji strzeleckich. W kilku przypadkach zabrakło centymetrów, aby piłka wylądowała w bramce rywala. Kiedy indziej ostatnie podanie lub strzał były o jedno tempo za wolne. Trzeba jednak pamiętać, że rywal też miał świetną okazję do zdobycia bramki w pierwszej połowie.
To Garbarnia zagrała dobrze czy Jeziorak słabo?
My wiedzieliśmy, jak gra Jeziorak. Dlatego na wiele jego piłkarzom nie pozwoliliśmy. Postawiliśmy przed nimi trudne warunki. Wiedzieliśmy, że nie można im dać rozwinąć skrzydeł, bo wtedy będzie niedobrze. Wysoko atakowaliśmy i dobrze rozbijaliśmy ich ataki. A cóż, zabrakło nam trochę szczęścia. A na jedną bramkę na pewno zasłużyliśmy.
Pokazaliście, że chociaż jesteście beniaminkiem, to każdy musi się liczyć z Garbarnią. Wszyscy uważamy, że z meczu na mecz musi być lepiej. Frycowe już zapłaciliśmy w pierwszych meczach. Doszło kilku nowych piłkarzy. Oczywiste jest, że potrzebujemy czasu na zgranie. Powoli zaczynają trenować już wszyscy kontuzjowani zawodnicy. W każdym meczu, bez względu na to, czy w Krakowie, czy na wyjazdach, staramy się grać o zwycięstwo. Szkoda punktów w Krakowie. Zamiast sześciu mogło być ich dwa razy więcej. Lecz nie zamierzamy wylądować w dolnych rejonach tabeli.
"Złapał" Pan kolejną kartkę. Którą?
To mój drugi żółty kartonik. Pauzować nie będę. Szkoda, gdyż była to dość przypadkowa i całkowicie niepotrzebna kartka. Muszę na nie bardzo uważać.