Serie Werderu brutalnie przerwane. Freiburg z nadziejami na utrzymanie (BRAMKI)
W spotkaniu otwierającym 26. kolejkę Bundesligi walczący o utrzymanie SC Freiburg pokonał przed własną publicznością Werder Brema 3:1. Bramki dla gospodarzy strzelili Julian Schuster, Felix Klaus oraz Admir Mehmedi. Dla przyjezdnych trafił rezerwowy Nils Petersen. Ludovic Obraniak grał do 64. minuty.
Trzynaście lat. Tyle czasu czekali fani Freiburga na domowe zwycięstwo ich zespołu nad Werderem Brema. Co więcej, przyjezdni do tego spotkania podchodzili po pięciu spotkaniach bez porażki, w których zdobyli 8 punktów i uciekli spod topora. Przed przesadnym nastawieniem na łatwe zwycięstwo przestrzegał Robin Dutt: – Freiburg zdecydowanie zwrócił na siebie uwagę po wygranej 4:1 we Frankfurcie. Zawodnicy dużo biegają i są niebezpieczni, ponieważ walczą o utrzymanie. Mimo tego faktu zachowują spokój i z tego czerpią siłę. Jeżeli nie dajesz z siebie wszystkiego, to z Freiburgiem nie dostaniesz szansy. Spodziewam się więc intensywnego spotkania w wykonaniu obu stron. Intensywnego spotkania nie było, ale bezbarwna gra Werderu - już tak.
Jak wiadomo, każda seria kiedyś się kończy. Dzisiaj skończyły się dwie.
Piątkowego spotkania nie będzie miło wspominał Phillipp Bargfrede, który w biało-zielonym stroju zagrał swój setny mecz na boiskach Bundesligi. Nie radził sobie z rywalami często ograniczając się do fauli. Podobnie jak reprezentant Polski, Ludovic Obraniak, przeszedł obok meczu. Dodatkowo "Ludo" wyróżniał się nową fryzurą (samurajskim kokiem), a nie grą. Martin Kobylanski nie znalazł się meczowej "osiemnastce".
Obie drużyny rozpoczęły to spotkanie chaotycznie, ale bardziej "pomagało" to gospodarzom. Już w piętnastej minucie przechwyt na środku boiska i kontra przyniosła efekt bramkowy. Chociaż akcja została przerwana w polu karnym Werderu, to wybita piłka przez Sebastiana Prodla trafiła na 25. metr do Juliana Schustera, który kapitalnie uderzył. Raphael Wolf bez szans
Goście próbowali doprowadzić do remisu, ale przypominało to bicie głową w mur. Freiburg ograniczał się do wybijania piłki na oślep i czekał na przerwę. Jednak tuż przerwą było blisko podwyższenia prowadzenia. Uderzenie Karima Guede z półobrotu zablokował w ostatniej chwili ofiarnie interweniujący Luca Caldirola. Chwilę później mógł być... remis, ale Franco Di Santo trafił w boczną siatkę.
Po zmianie stron gra gospodarzy była płynniejsza. Widać było, jak bardzo zależało im na zwycięstwie. Efekt był natychmiastowy. W 53. minucie Felix Klaus dostał piłkę na tacy na 12. metrze i precyzyjnym uderzeniem przy słupku podwyższył prowadzenie.
Kilka minut później knock-out w wykonaniu Admira Mehmediego, który wykorzystał bierną postawę obrony Werderu i strzelił obok bezradnego Raphaela Wolfa.
Gości było stać tylko na jedną bramkę, którą strzelił rezerwowy Nils Petersen. Miał on bardzo ułatwione zadanie – po podaniu Aarona Hunta posłał piłkę do pustej bramki. Mimo tego gola Werder nie chciał pójść za ciosem i stał przyczajony przed własnym polem karnym.
Werder, który ma 29 punktów, zajmuje dwunaste miejsce w tabeli. Za jego plecami jest Eintracht Frankfurt (26) i Freiburg (25), który dzięki dwóm zwycięstwom z rzędu uciekł z miejsca barażowego spychając HSV Hamburg i Norymbergę w stronę strefy relegacji.