Senny wieczór we Wrocławiu. Śląsk podzielił się punktami z Lechem
Pierwszy rozegrany we Wrocławiu mecz nowego sezonu nie stał na wysokim poziomie. Nieco lepsze sytuacje stworzyli sobie goście, ale szczęśliwie broniący Mariusz Pawełek nie dał się zaskoczyć. Starcie Śląska z poznańskim Lechem zakończyło się bezbramkowym remisem.
Trener Rumak mający przed sobą dylemat Biliński czy Idzik w ataku, wybrał rozwiązanie salomonowe. Posłał do boju jedenastkę bez napastnika. Z przodu biegali od początku Alvarinho, Madej, Grajciar i Morioka. Suma napastników na boisku się jednak zgadzała, bo trener Urban wystawił dwójkę Robak i Bille-Nielsen. W Śląsku aż trzech debiutantów (Alvarinho, Augusto, Filipe) oraz powracający po kilku latach Madej. W Lechu bez debiutantów, za to z wracającym z wypożyczenia do Arki Formellą.
Mecz rozpoczął się od... świetnej sytuacji Kolejorza. Obrona wrocławian zaspała, Bille-Nielsen uciekł obrońcom i zacentrował na głowę Robaka. Pawełek jakimś cudem, choć z problemami, zatrzymał piłkę. Potem gra się jednak wyrównała. Dopiero w 10. minucie po ziemi zza pola karnego uderzył Kędziora i Pawełek w swoim stylu wypluł piłkę przed siebie. Dobitka Bille-Nielsena poleciała nad poprzeczką. W 18. minucie pierwszy strzał oddał Śląsk, ale uderzenie Filipe było niecelne. W 20. minucie głową po rzucie rożnym strzelał Robak, ale wprost w ręce Pawełka.
W 24. minucie z dystansu próbował Wiliusz, piłka poszybowała wysoko nad poprzeczką. Nudę pierwszej połowy i walkę w środku pola przerwał w 31. minucie Madej, ale strzelił lekko i obok słupka. Kilka minut później z dystansu próbował aktywny Morioka, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. W 37. minucie błąd popełnił Grajciar, który za mocno podał do Filipe, poszła kontra Lecha i Bille-Nielsen znalazł się sam na sam z Pawełkiem. W zasadzie wszystko zrobił dobrze, bo piłka minęła bramkarza Śląska, ale zatrzymała się na słupku. Chwilę później do bramki gospodarzy głową nie trafił Robak. Śląsk wrócił z bardzo dalekiej podróży.
Pod koniec pierwszej połowy swoją okazję mieli też gospodarze, ale Grajciar po szarży Morioki strzelił bardzo niecelnie. Już w doliczonym czasie gry kapitalną sytuację miał Madej, ale jego strzał w okienko cudownie obronił Burić. Do przerwy nudny mecz i bezbramkowy remis, z lekkim wskazaniem na przyjezdnych. Druga połowa rozpoczęła się od świetnego strzału Morioki. Japończyk w typowym dla siebie stylu doszedł do sytuacji przed polem karnym i mocno strzelił tuż nad ziemią. Piłka minęła lewy słupek bramki Buricia. W 52. minucie bardzo dobrą sytuację zmarnował Grajciar po doskonałym podaniu Zielińskiego. Słowak skiksował, choć był sam przed bramkarzem Lecha.
Kolejne minuty... no, nic się nie działo. Z murawy wiało niewyobrażalną nudą. Akcje obu zespołów kończyły się przeważnie po dwóch-trzech podaniach. Dopiero w 73. minucie doszło do sytuacji podbramkowej, ale Morioka nie zdołał oddać strzału po podaniu Grajciara. W 81. minucie strzelał zza pola karnego Tetteh, ale lekko i bardzo niecelnie. W 86. minucie doskonale w polu karnym Śląska znalazł się Kownacki, ale strzelił anemicznie i wprost w ręce Pawełka. Już w doliczonym czasie gry okazję miał Morioka. Znowu dostał piłkę przed polem karnym, podciągnął kilka kroków i uderzył po ziemi w róg bramki Buricia. Bramkarz Kolejorza okazał się lepszy i zbił piłkę na rzut rożny. Na tym skończyły się "emocje" we Wrocławiu. Bezbramkowy remis po bezbarwnym meczu.
Piłkarz meczu: Ryota Morioka
Atrakcyjność meczu (1-10): 1