menu

Sandomierski: Jagiellonia to mój klub, ale dzisiaj życzyłem jej porażki

29 listopada 2014, 23:25 | Jakub Seweryn

W sobotnie popołudnie bramkarz Zawiszy Bydgoszcz, Grzegorz Sandomierski, miał okazję po raz pierwszy wystąpić w koszulce rywala na boisku Jagiellonii Białystok, w której stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Jak sam przyznał po meczu, mimo że czuje sporą sympatię do białostockiego klubu, to jednak miał nadzieję na wywiezienie z Podlasia kompletu punktów.

- Cieszę się bardzo, że wracając do Białegostoku zostałem tak ciepło przyjęty przez kibiców. Chciałbym im za to bardzo podziękować. Mam nadzieję, że zapamiętali mnie z dobrej strony. W Białymstoku jest naprawdę piękny stadion i doskonała atmosfera. Ponad połowa mojego serca jest tutaj i nie ma co się oszukiwać - Białystok to moje miasto, Jagiellonia to mój klub. Nie zamierzam tego ukrywać, ale na dzień dzisiejszy gram dla Zawiszy i przez te 90 minut po raz pierwszy i być może ostatni chciałem porażki Jagiellonii - mówił po spotkaniu wychowanek Jagi.

Sandomierski przyznał, że pomimo niezłej gry w sobotę sytuacja ligowa Zawiszy jest nadal nie do pozazdroszczenia. - Ciągle brakuje nam punktów i zwycięstw, przez co nadal jesteśmy na samym dnie tabeli. Musimy walczyć o to, żeby zdobyć tych punktów jak najwięcej przed świętami. Zostały dwa ostatnie mecze i będziemy chcieli je wygrać, żeby po 30 kolejkach było co dzielić w naszym dorobku. Pokazaliśmy dziś dobrą piłkę, mimo tego że boisko było dziś mocno zmrożone. Graliśmy dobrze, mieliśmy swoje sytuacje, walczyliśmy o zwycięstwo i wywalczyliśmy jeden punkt w trudnym spotkaniu. W Białymstoku nikomu nie gra się łatwo. Moje interwencje? Chyba najtrudniejsza była ta z pierwszej połowy, gdy trudny płaski strzał oddał Piątkowski. Jeśli chodzi o sytuację z końcówki, to rywal uderzał intuicyjnie, ze szpica i nie miał specjalnie gdzie posłać tej piłki, żeby wpadła ona do siatki.

Wychowanek Jagiellonii jest jednym z niewielu piłkarzy Zawiszy, który święta na pewno spędzi w bardzo radosnej atmosferze. Wszystko za sprawą arcyważnego wydarzenia w jego życiu, które zbliża się do 25-latka wielkimi krokami. - Dzisiaj zostaję na chwilę w Białymstoku, ale potem wracam do narzeczonej, bo jesteśmy na ostatniej prostej do narodzin naszej córki. Myślę, że już w święta będzie nas troje - poinformował wyraźnie szczęśliwy z tego faktu bramkarz niebiesko-czarnych.


Polecamy