Bartosz Bereszyński: Większość chce nam wmówić kryzys, a przecież to dopiero pierwsze mecze
Bartosz Bereszyński pierwszy raz pod wodzą nowego trenera Legii Warszawa Besnika Hasiego zagrał w podstawowym składzie. Nie zawiódł. - Czuję się bardzo dobrze. Brakuje mi rytmu meczowego, poprzednia runda nie była w moim wykonaniu udana - podsumował po meczu z Jagiellonią Białystok (1:1) obrońca Wojskowych.
fot. szymon starnawski / polska press
Po takim meczu czuć rozczarowanie, czy remis to jednak sprawiedliwy wynik?
W pierwszej połowie byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem. Mieliśmy wiele sytuacji, w drugiej również, ale Jagiellonia też doszła do głosu. Uważam jednak, że są to stracone dwa punkty.
Pierwsza połowa, to było to co życzył sobie trener Besnik Hasi?
Na pewno tak. Trener powiedział kilka dni temu, że w odpowiedniej dyspozycji będziemy w późniejszej fazie sezonu, gdy przyjdą spotkania w europejskich pucharach. Czujemy się dobrze, wszyscy chcą nam wmówić kryzys, a przecież za nami dopiero pierwszy ligowy mecz.
Co po meczu mówił trener?
Mówił, że od końca spotkania z Jagiellonią od razu wchodzimy przed meczem z Zrinjskim Mostarem. Chwalił nas za pierwszą połowę.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że z formą fizyczną jeszcze nie jest najlepiej.
Nie chcę oceniać kolegów, ja czuję się bardzo dobrze. Brakuje mi rytmu meczowego, poprzednia runda nie była w moim wykonaniu udana. Formę trzeba szlifować co mecz. Im więcej spotkań, tym więcej w drużynie będzie pewności siebie.
Jak może wyglądać mecz rewanżowy z mistrzem Bośni?
Znamy mocne strony zespołu z Mostaru. Mają szybkich i dynamicznych skrzydłowych. Potrafią grać w piłkę, to nie jest tak słaby zespół jak się wszystkim wydaje. Mam paru znajomych, którzy żyją w Bośni i bez dwóch zdań mówią, że jest to tam najlepsza drużyna. Pokazali to w spotkaniu z nami.
Tyle sytuacji stworzonych w meczu z Jagiellonią... Z Mostarem trzeba będzie je zamienić na gole
Na pewno nie będziemy czekać, aż sytuacje same przyjdą. Bośniacy się przed nami nie położą. Wolałbym, żeby drużyna wykorzystała jedną sytuację i wygrała 1:0 niż miała siedem i nie trafiła ani razu. Najpierw musimy się skupić, by nie stracić głupiego gola. Jak to się uda - awansujemy.