Sadlok po remisie z Pogonią: Mam pretensje do siebie (WIDEO)
Chwila niezdecydowania Macieja Sadloka kosztowała Wisłę Kraków stratę punktów w piątkowym meczu z Pogonią Szczecin - defensor "Białej Gwiazdy" nieudanym zagraniem sprokurował akcję, która zakończyła się rzutem karnym dla "Portowców". – Mam pretensje do siebie. Pozostaje mi przeprosić drużynę, kibiców i zrehabilitować się w kolejnym meczu – bił się w pierś reprezentant Polski.
fot. Wojciech Matusik / Polskapresse
Po końcowym gwizdku wśród piłkarzy Wisły dominował pogląd, że podopieczni Franciszka Smudy spisali się znacznie lepiej niż na stadionie Lechii. – Gra była troszkę lepsza niż w Gdańsku, ale to nadal za mało – potwierdził Sadlok. – Można powiedzieć, że straciliśmy dwa punkty – narzekał, a odpowiedzialność za utratę prowadzenia i w konsekwencji cennych punktów spada niemal wyłącznie na lewego obrońcę "Białej Gwiazdy". W feralnej 42. minucie Sadlok pomylił się przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy i sprowokował kontratak, który szybko skończył się rzutem karnym dla Pogoni po faulu Alana Urygi na szarżującym Karolu Danielaku. Finał całej historii był smutny dla gospodarzy - Marcin Robak pokonał Buchalika z jedenastu metrów i zapewnił "Portowcom" remis. – Oczywiście, że mam pretensje do siebie i jeszcze długo będę je miał, bo takie zagrania rzadko mi się zdarzają. Trzeba to przyjąć "na klatę", pozostaje mi przeprosić drużynę oraz kibiców i zrehabilitować się w kolejnym meczu – komentował obrońca.
źródło: gazetakrakowska.pl
– Nie powiedziałbym, że byłem niepewny w obronie – odpierał inne zarzuty Sadlok. – Zdarzyła się jedna sytuacja, w której zawaliłem, oprócz tego wydaje mi się, że większość pojedynków wygrałem. Jeżeli było inaczej, możecie mnie poprawić. Myślę, że czego by się potem nie zrobiło, jeżeli wcześniej popełni się taki błąd, rzutuje potem na cały mecz. Trzeba sobie z tym poradzić i tyle - takie jest życie piłkarza – argumentował, chociaż po piątkowym remisie należy umieścić go w dość obszernym panteonie najgorszych piłkarzy w szeregach gospodarzy. Okazją na wspomnianą rehabilitację będzie kolejny mecz "Białej Gwiazdy", tym razem na stadionie jednego z dwóch beniaminków. – Każdy mecz jest trudny, nie ma punktów za darmo i trzeba cały czas patrzeć, czy jest szansa na coś lepszego. Być może za tydzień zrobimy krok do przodu i wygramy w Bełchatowie – spekulował wiślak.