menu

Sadlok: Musieliśmy stracić bramkę, żeby się obudzić

18 sierpnia 2014, 08:24 | Jakub Podsiadło

– Gra z lepszymi drużynami idzie nam lepiej, ale trzeba zrobić wszystko, żeby znaleźć receptę na słabsze – mówił Maciej Sadlok po spotkaniu Wisły Kraków z Lechią Gdańsk. Zanim jeszcze w zwycięstwie pomogła wiślakom otwarta gra rywali, lewy obrońca "Białej Gwiazdy" sam wyrównał wynik meczu swoim drugim ligowym golem w sezonie.

Wisla Krakow-Lechia Gdansk 3-1
Wisla Krakow-Lechia Gdansk 3-1
fot. Ryszard Kotowski

To swego rodzaju ewenement, że przed przyjściem do Wisły Sadlok miał w swoim dorobku tylko jedną ligową bramkę, a tylko w tym sezonie zaliczył dwa trafienia. – Cieszę się z tego, że tak to się układa. We wszystkich wcześniejszych meczach przeważnie grałem na stoperze i nie podłączałem się w akcje ofensywne, ani nie wchodziłem przy stałych fragmentach gry. Z boku jest trochę łatwiej, mogę więcej pokazywać w ofensywie i bywać w polu karnym – przyznał.

Spotkanie rozpoczęło się dla Wisły nieudanie - w 26. minucie Stojan Vranjes pewnie wykorzystał "jedenastkę" po faulu Dudki na Macieju Makuszewskim. – Szkoda, że znowu tak zaczęliśmy i musieliśmy dostać bramkę, żeby się obudzić. Znowu jest nad czym pracować, żeby to wyeliminować. Plusem jest to, że pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, potrafimy podnieść się z kolan i fajnie zakończyliśmy to spotkanie – kontynuował obrońca "Białej Gwiazdy". To on swoim trafieniem na początku drugiej połowy pokonał Dariusza Trelę uderzeniem z ostrego kąta. – Staram się ćwiczyć to na treningach i w gierkach, traktując to tak, jakby to był mecz, bo każdy trening należy traktować jak spotkanie - potem podczas meczu jest to naturalne – mówił. Sadlok powoli wyrasta na kluczową postać nie tylko wiślackiej defensywy, ale i grona zawodników odpowiadających za zdobywanie bramek. Pojedyncze głosy umieszczają wiślaka nawet w potencjalnej jedenastce kadry narodowej na spotkanie z Gibraltarem, tymczasem sam Sadlok jeszcze niedawno borykał się z poważnymi kontuzjami. Jak zapewniał po meczu z Lechią, urazy to już przeszłość. – Na tę chwilę mam pełen komfort grania, od końcówki tamtego sezonu nic nie doskwiera podczas gry – potwierdził.

– Z lepszymi drużynami gra idzie nam lepiej. Trzeba zrobić wszystko, żeby znaleźć receptę na teoretycznie słabsze zespoły – argumentował po końcowym gwizdku. Trudno jednak przypisywać zwycięstwo Wisły tylko ofensywnej taktyce rywali - wygląda na to, że defensywne grzechy z meczu z Ruchem w niedzielę zostały częściowo odpuszczone. – Dużo rozmawialiśmy na ten temat. Prowadząc ataki, chcemy również zabezpieczać tyły w razie kontrataku. Wyglądało to lepiej, ale ze dwie akcje były, więc to zabezpieczenie jeszcze nie było takie, jak trzeba.

Dla Wisły to dopiero drugie zwycięstwo w tym sezonie i pierwsze na własnym boisku. Po meczu Sadlok wskazywał na mentalne aspekty wynikające z wygranej z gdańszczanami. – Odbuduje to nasze morale. Jedziemy do Szczecina, na niełatwy teren, dlatego ta wygrana dużo da nam w głowach. Wydaje mi się, że ta drużyna ma duże umiejętności, tylko potrzeba przełamania (...) W jakimś stopniu na pewno Wisła ma kolektyw. Do naszego zespołu doszło kilka osób, a zespół Lechii jest w całkowitej przebudowie. Zanim to "zaskoczy", to czasami trochę czasu minie – powiedział, dodając: – Staramy się, aby poza boiskiem też był kontakt. Ta szatnia nie może opierać się tylko na tym, że przychodzimy na trening i na tym kończymy. Trzeba si szanować, bo potem na boisku jeden daje dużo za drugiego.


Polecamy