Sa Pinto odnalazł formę Cafu, świetny Szymański. Legia na Dolnym Śląsku znowu zwycięska
Z oprawy kibiców Legii można było się dowiedzieć, że Martha Coston wynalazła race. Ricardo Sa Pinto odkrył natomiast sposób na dobrą formę Sebastiana Szymańskiego oraz Cafu. Pierwszy z nich po raz kolejny prowadził ataki Wojskowych, a Portugalczyk zdobył zwycięskiego gola. Legia pokonała Śląsk Wrocław 1:0.
fot. Sylwia Dąbrowa
148 meczów rozegrał Łukasz Broź w barwach Legii. Więcej miał tylko w Widzewie. Swoją przygodę w Łodzi zakończył jednak już lata temu, a wspomnienia z Łazienkowskiej wciąż są świeże. To właśnie w stolicy przeżywał czasy świetności: czterokrotnie zdobył tytuł mistrza kraju, kolejne trzy razy podnosił Puchar Polski. Latem jednak nie przedłużono z nim kontraktu i w konsekwencji znalazł się we Wrocławiu. W swoim pierwszym starciu przeciwko Wojskowym chciał udowodnić, że włodarze bardzo się mylili.
Z początku mógł jednak jedynie obserwować znacznie lepiej prezentujących się na murawie rywali. Warszawianie byli już innym zespołem niż przed tygodniem gdy przed własną publicznością zremisowali z Arką Gdynia. Długimi chwilami utrzymywali się przy piłce, zamykali przeciwnika na własnej połowie, a ustawionemu ofensywnie Śląskowi nie pozwalali kreować sytuacji. Tadeusz Pawłowski zdecydował się zagrać dwoma napastnikami: w wyjściowej jedenastce znalazł się i niezwykle skuteczny Marcin Robak i powracający z rezerwowych zaświatów Arkadiusz Piech. Publiczności w pamięci po tym spotkaniu może zapaść występ jedynie tego drugiego. Przed przerwą miał najgroźniejszą szansę wrocławian w tym meczu, a po godzinie gry sfaulował w środku pola Artura Jędrzejczyka, za co obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę. Tym samym doświadczony w ligowych bojach zawodnik praktycznie pozbawił swój zespół szans na punkty. Zwłaszcza, że już od 34. minuty prowadzili Legioniści.
1 z 10 i Ekstraklasa. pic.twitter.com/mkVDZX3sMU— Piotr Kamieniecki (@PKamieniecki) 6 października 2018
Efektowną oprawą kibice z Warszawy przypomnieli światu, że race wynalazła Martha Coston. Amerykanka dała światu czerwone flary, a Ricardo Sa Pinto przywrócił Legii formę Cafu. Portugalczyk pod jego okiem rozegrał świetne zawody w Legnicy, by podczas swojej kolejnej wizyty na Dolnym Śląsku pokonać świetnie spisującego się Jakuba Słowika. Z najbliższej odległości dobił strzał Sebastiana Szymańskiego. Piłka wcześniej odbiła się od słupka oraz nóg bramkarza.
Z pewnością nie on będzie głównym winowajcą sobotniej porażki Śląska. Wręcz przeciwnie - były zawodnik m.in. Pogoni Szczecin rozgrywał naprawdę solidne zawody, broniąc prób Jose Kante, Dominika Nagy’a czy Szymańskiego. Reprezentant Polski do lat 21 był zdecydowanie najjaśniejszym punktem na boisku. Z pilnującym go innym kadrowiczem, Jakubem Łabojką, poradził sobie na tyle dobrze, że sprowadzony z Rakowa Częstochowa pomocnik został zmieniony już w przerwie. Jego zejście nie odmieniło obrazu gry. Szymański radził sobie również z Augusto i był głównym motorem napędowym kolejnych akcji Legii. Koledzy z zespołu, niecelnymi próbami kilkukrotnie okradli go z asyst, ale z taką formą długo już obok już obok nich nie pogra.
Na razie jednak poprowadził Wojskowych do bardzo ważnego zwycięstwa. Przed niedzielnymi meczami Legia wraca na ligowe podium. I ma powody do optymizmu: od mającego passę trzech zwycięstw z rzędu Śląska była wyraźnie lepsza. Radosław Cierzniak miał zaledwie kilka okazji do interwencji, a dobrze spisywali się także obrońcy. Na tę reprezentacyjną przerwę udadzą się w lepszych nastrojach niż na poprzednią… Może z wyjątkiem Carlitosa oraz Cristiana Pasquato, którzy wpuszczeni po przerwie zdążyli zmarnować optymalne sytuacje strzeleckie.