menu

Rzeźniczak dla Ekstraklasa.net: Jeśli dostałbym ofertę z Tereka, to pewnie bym ją przyjął (cz. 2)

14 marca 2013, 15:16 | Marek Koktysz

W drugiej części wywiadu Jakub Rzeźniczak opowiedział o sobie. Sprawdźcie, co obrońca Legii robi w wolnych chwilach oraz jakie ma plany na przyszłość. Zapraszamy do lektury!

Jakub Rzeźniczak
fot. Bartek Syta/Polskapresse
Jakub Rzeźniczak
fot. Bartek Syta/Polskapresse
Jakub Rzeźniczak uczy się języka niemieckiego.
fot. Bartek Syta/Polskapresse
1 / 3

Możemy chyba uchylić rąbka tajemnicy, że gdyby nie Facebook, to nie wiadomo jakby to z tym wywiadem było (śmiech). Jesteś takim bardzo medialnym zawodnikiem. Nie boję się powiedzieć, że chyba najbardziej w naszej ekstraklasie. Prężnie działasz na FB i twitterze. Tak „wychodzisz do fanów”. Nie boisz się, że to może skutkować jakimiś nieporozumieniami? W internecie o nie łatwo.
Nieporozumienia się zawsze zdarzają. Nawet jak się do tych fanów niekoniecznie wychodzi. Internet ma to do siebie, że można tam, w miarę dobrze, zachować anonimowość i jak się chce, to można komuś dokopać. W sumie, ja już do tego przywykłem. Tego Facebooka prowadzę już bodaj drugi rok, więc przyzwyczaiłem się do tego, że są ludzie, którzy podchodzą do tego bardziej pozytywnie, a inni negatywnie. Wszystkich nie da się zadowolić. Jeśli komuś to sprawia przyjemność, to ja nie widzę problemu, żeby to prowadzić i dostarczać kibicom jakiś informacji o sobie, drużyny czy życia prywatnego. Oczywiście wszystko w ramach rozsądku. Tak jak mówię, dla mnie to żaden problem. Jak byłem młodszy też się interesowałem, co robili moi idole i piłkarze drużyny, której kibicuje. Wtedy internet nie był tak popularny, więc siłą rzeczy takie możliwości nie wchodziły w grę.

Zobacz koniecznie: Rzeźniczak dla Ekstraklasa.net: Może jeszcze kiedyś piłka poniesie mnie do Widzewa (cz. 1)

Masz jakieś najmilsze i najgorsze wspomnienia związane z korzystaniem z tych portali społecznościowych?
Wiadomo, że najmilsze komentarze pojawiają się po wygranych meczach. Najmilsze się pojawiły bodajże po Moskwie [Legia wygrała 3:2 ze Spartakiem i awansowała do fazy grupowej Ligi Europy – przyp.red.] i jak ostatnio wygraliśmy w Poznaniu 3:1, a najmniej po Lechii Gdańsk – wtedy miałem najwięcej komentarzy pod postem.

Mówisz tylko o meczach, a ta cała sprawa ze „Staruchem”?
To był sam początek, jak założyłem tego Facebooka, więc wtedy to nie miało takiego rozdźwięku.

Ale potem pojawiło się jeszcze echo całej tej sprawy. Bodajże to przy tych rozprawach sądowych coś się działo.
Tak, ale generalnie ja sobie sprawę z Piotrkiem [„Staruchem” – przyp.red.] wyjaśniłem. Kilkakrotnie się widzieliśmy po tym incydencie [„Staruch” uderzył Kubę po meczu – przyp.red.]. Myślę, że te nieprzychylne komentarze to z reguły zostawiają ludzie, którzy nie za dużo wiedzą w temacie. Ja zrobiłem bardzo dużo w kierunku, żeby Piotrek nie miał z tej sprawy większych problemów. Kilka razy się z nim spotkałem na mediacjach i ze swojej strony zrobiłem wszystko, co mogłem. A te wybredne komentarze, to są z reguły od osób, które nie interesują się tym tematem albo myślą, że wiedzą dużo, a tak naprawdę nie wiedzą nic.

Ten „piłkarz w internecie” – tak to nazwijmy – to też jest jakiś powiew tej zachodniej Europy. Tak samo, jak motywatorzy sportowi, o których wcześniej mówiłeś. Uważasz, że te środki przekazu pomagają piłkarzowi czy na odwrót? Na Wyspach swojego czasu była fala na zakładnie twitterów, a później masowe kasowanie.
Zależy do jakich celów się tego używa i co się tam pisze. Wiadomo, że wszystko trzeba prowadzić z głową. W Anglii to wiadomo, że tam wychodziły jakieś afery, bo piłkarze nie panowali nad swoimi palcami i wypisywali różne, durne rzeczy. W tym był problem. Ale w Ameryce czy w Anglii nadal wielu piłkarzy ma twittera czy Facebooka. Nawet w Hiszpanii. Tam też zauważyłem, że jest kilka profili piłkarzy hiszpańskich, które śledzę. To też jest forma kontaktu z kibicami i robią to piłkarze, nie mojego pokroju, tylko największych gwiazd na świecie.

W roku skończysz 27 lat. CV, jeśli chodzi o występy ligowe, masz bogate, bo są to trzycyfrowe liczby. Natomiast w reprezentacji nie możesz się pochwalić wielką liczbą występów. Uważasz, że stać Cię jeszcze na zrobienie jakiejś szalonej kariery w biało-czerwonych barwach?
Czy stać? Tak się życie potoczyło, jak się potoczyło – mam tych meczów tylko osiem. Człowiek każdego dnia się zmienia i każdego dnia liczy, że jednak coś w tej reprezentacji jeszcze osiągnie. Tak samo jest ze mną. Myślę, że każdy piłkarz, który gra w ekstraklasie w najlepszych drużynach liczy, że do tej kadry jeszcze trafi. Droga nie jest zamknięta. Trener Fornalik promuje zawodników, którzy są obecnie w najwyższej formie. Jeśli wrócę do takiej, która będzie na tyle dobra by dostać powołanie, to je dostanę. Ja wychodzę z założenia, że należy myśleć pozytywnie, więc jestem jeszcze dobrej myśli. Dopóki nie skończę tej 30-stki...

A są i piłkarze, którzy mając i 39 lat cały czas są na chodzie – jak Ryan Giggs chociaż. W Polsce, przy naszych warunkach treningowych, to możliwe?
Myślę, że to bardziej zależy od indywidualnego podejścia piłkarzy. Od tego jak się prowadzi, odżywia czy podchodzi na serio do tego, co robi. To nie jest przypadek, że tacy zawodnicy jak Ryan Giggs czy wcześniej w Milanie Paolo Maldini grali na najwyższym, europejskim poziomie daleko po 30-stce.

Nie uważasz, że piłkarze z ekstraklasy mają czasem pecha? Bo wydaje się, że trener powołuje czasem Polaków z lig zagranicznych jakby tylko ze względu na nazwę klubu czy ligi. Tymczasem w naszej lidze mogliby się znaleźć lepsi zamiennicy, którzy są pomijani. Za to w ogniu krytyki znalazł się np. Ludovic Obraniak...
Może Obraniak gra słabo w reprezentacji, ale w klubie gra cały czas w pierwszym składzie Bordeaux, strzela tam bramki i gra naprawdę bardzo dobrze. A chyba to jest takim głównym kryterium powoływania do reprezentacji. W kadrze, pomimo, że tam wszyscy go krytykują, to te słabsze mecze przeplata tymi dobrymi. Zdobywa bramki, asystuje, więc też bym tak krytycznie na niego nie patrzył. A to, że większość zawodników jest z zagranicy... to też nie jest przypadek, że tam wyjechali. Musieli dobrze grać w polskiej lidze, dopiero ktoś ich kupił. Nawet samo to, że grają w zagranicznych klubach w pierwszym składzie świadczy o tym, że poziom mają bardzo wysoki.

Ale czy taka stagnacja jest dobra? Rozumiem, grają dobrze w klubach, ale przyjeżdżają do reprezentacji i się blokują. Ja nie chcę mówić, że oni w jakiś magiczny sposób tracą umiejętności...
Tak samo może ktoś powiedzieć, że Lewandowski gra słabo w reprezentacji.

No właśnie o nim chciałem...
No to co, nie powołamy Lewandowskiego? Jest królem strzelców Bundesligi, ale w reprezentacji gra słabo.

Chodzi mi o to czy trener nie powinien jakoś bardziej rotować składem? Może ktoś się sprawdzi.
To jest już inywidualne podejście trenera. Ja myślę, że robi dobrze. To nie jest tak łatwo zgrać, bo jednak Ci piłkarze, którzy przyjeżdżają na kadrę, to trenują ze sobą dwa, trzy dni i musza zagrać spotkanie, a w klubie współpracuje się na co dzień z tymi wszystkimi piłkarzami. Wypracowuje się pewne schematy, których w kadrze używać niestety nie można. Trener powołuje tych, których widzi w swojej koncepcji. Myślę, że nie ma co tego krytykować.

Mówiliśmy o Twoim wieku w kontekście reprezentacji. Wydaje się on także odpowiedni, by spróbować swoich sił w ligach zagranicznych. To może być „ostatni gwizdek”. Okienko transferowe było aktywne, miałeś jakieś oferty z zagranicy?
Ja obecnie mam kontrakt z Legią, więc... to ostatnie pół roku nie było najgorsze, ale też nie było super. Żeby myśleć o wyjeździe to trzeba przegrać całą rundę na wysokim poziomie. Ewentualnie mieć kontrakt, który się kończy. Jak się ma ważny kontrakt, to jednak klub, który chce cię kupić, to musi trochę zapłacić, a wiadomo, że te czasy są teraz takie, że kluby za chętnie pieniążków nie oddadzą.

A co skłoniłoby Cię do wyjazdu? Wystarczyłby europejski średniak i nienajgorsza oferta czy czekałbyś na prawdziwą bombę?
To ciężko gdybać. Jakby się pojawiła, to człowiek zacząłbym nad tym myśleć, a tak na zapas, to nie ma co się zastanawiać, bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Jeśli jakaś oferta by się pojawiła, to każdą bym przemyślał – oferta przedłużenia kontraktu z Legią czy jakiś zachodni lub wschodni klub.

Masz jakąś ligę, w której chciałbyś zagrać albo wyjątkowo Cię interesuje?
Najbardziej chciałbym zagrać w lidze angielskiej, ale wiadomo, że to są bardzo wysokie progi. A tak to bardzo interesuje się ligą rosyjską. Nie obraziłbym się jakbym tam trafił.

O, to może Terek Grozny? Tam miałbyś już dwóch kolegów.
Z Marcinem Komorowskim mamy cały czas kontakt prywatny. Wymieniamy się uwagami. Hm... powiem tak, jak dostałbym ofertę z Tereka to pewnie bym z niej skorzystał.

No to mamy konkret! A co prywatnie lubi robić Kuba Rzeźniczak? Oczywiście jak nie gra w piłkę. Chyba, że wracasz do domu, rozkładasz bramki, angażujesz sąsiadów i gracie.
(śmiech) Nie no, w domu nie gram w piłkę. Z reguły to... różne rzeczy. Uczę się języków. Właśnie teraz, po wywiadzie, jadę na język niemiecki. Uczę się angielskiego i niemieckiego trzy razy w tygodniu. A tak to spędzam czas z najbliższymi, czytam książki, chodzę do kina. A weekend, to praktycznie całe trzy dni przed telewizorem, bo meczów od groma, jest co oglądać! Nawet jak ma się wolne, to jednak ciągnie przed telewizor, bo bez tej piłki ciężko wytrzymać.

A czemu akurat język niemiecki?
A to tak dość przypadkowo...

Bo zaraz dojdziemy do tego, że Bundesliga czeka i już się przygotowujesz!
Jakoś nigdy nie mogłem się przekonać do tego języka i w końcu się tak zawziąłem, uznałem, że nauczę się tego języka, pomimo, że bardzo go nie lubię.

Czyli tak przekornie. Pytając o te ligi zagraniczne chciałem naprowadzić na pewną kwestię. Często można przeczytać u Ciebie na FB o Realu. Jesteś zadeklarowanym kibicem?
To znaczy... kibicuje Realowi. Nie za bardzo lubię Barcelonę. A mecze ligi hiszpańskiej oglądam tylko jak gra Real, ewentualnie Barcelonę – chociaż ich mecze są z reguły bardzo nudne, bo toczą się na jednej połówce.

Trochę jak ostatni z Milanem?
Tam przynajmniej było jeszcze trochę emocji.

No i gole padały.
No właśnie, właśnie. Była jeszcze ta zaliczka Milanu z pierwszego meczu, także fajnie się oglądało.

Jeśli nie darzysz wielką sympatią Barcelony, to pytanie Ronaldo czy Messi wydaje się retoryczne, ale i tak je zadam.
Myślę, że te wszystkie nagrody, które Messi wygrał nie są przypadkowe. Udowodnił, że jest świetnym piłkarzem. Tych bramek nastrzelał mnóstwo. Myślę, że to są dwa różne typy zawodników. Messi to jednak taki zawodnik, który ma ten talent od urodzenia, a Ronaldo musiał jednak więcej pracy włożyć.

To jest takie ostatnio dosyć popularne stwierdzenie. A jeśli miałbyś wskazać swojego, piłkarskiego idola, do którego chciałbyś się upodobnić, to byłby nim...
Podglądam sobie często Daniego Alvesa z Barcelony, bo podoba mi się jego ofensywna gra na prawym skrzydle. Kiedyś Ramosa bardzo lubiłem, ale teraz znowu na środek się przerzucił.

Czyli celujesz raczej w piłkarzy, którzy grają na Twojej pozycji?
Tak. Staram się właśnie podglądać tych zawodników, którzy coś tam mają wspólnego z moją grą na boisku, bo zawsze można coś podpatrzeć – zwód, zachowania w pewnych sytuacjach, które potem się mogą przydać na boisku. Myślę, że takie podglądanie innych piłkarzy, to też jakaś część treningu. Przykładowo, jak teraz gramy z Górnikiem Zabrze, to wskazane by było obejrzeć sobie ostatni mecz z Lechem, bo jednak trzeba podglądać zawodników, przeciwko którym się gra i można się przygotować. Przypuśćmy na to, że Nakoulma zabiera się na prawą nogę do środka niż na lewą. To są takie rzeczy, które mogą się przydać.

Jak już jesteśmy przy Górniku, to może zdradzisz nam swój typ na ten mecz?
Nie chce typować, bo przed Bełchatowem stawiałem na 4:0 dla nas (śmiech). Jednak wydaje mi się, że mecz z Górnikiem to fajne spotkanie, bo drużyna z Zabrza nie przyjedzie tutaj się bronić, wyjdzie zagrać otwartą piłkę, bo jednak jeśli chce myśleć jeszcze o mistrzostwie, to powinna wygrać. Muszą dążyć do tego, żeby zdobyć trzy punkty, a dla nas to też będzie lepiej, bo jednak łatwiej nam się gra, gdy drużyna wychodzi grać otwartą piłkę. Tak np. Bełchatów, kiedy gra toczy się na ich połowie, trzeba grać atakiem pozycyjnym i jednak polskie drużyny nie robią tego jeszcze za dobrze. To widać na przykładzie naszego meczu z Bełchatowem czy wszystkich meczów Lecha u siebie, który niemiłosiernie się męczy, bo drużyny się bronią. A gdy Lech jeździ na wyjazdy, to te zespoły grają otwartą piłkę i Kolejorz na tym korzysta.

Chyba ciężko Wam się gra, ale nie tylko Wam, a całej naszej lidze, kiedy przeciwnik gra z kontry. Większość klubów gubi się przy takiej grze.
No gubi się. Powiem tak, wydaje mi się, że nam jest troszkę łatwiej grać atakiem pozycyjnym, bo jednak jeśli chodzi o potencjał ofensywny w ekstraklasie, to mamy tych zawodników, którzy potrafią tą piłką dobrze operować na dwóch, trzech metrach wymienić podania - np. Radović czy Ljuboja, a do tego dojdzie Dwaliszwili czy Kosecki. Inne drużyny nie mają takich czterech.

W Warszawie rozmawiał Marek Koktysz / Ekstraklasa.net

Twitter