Rymaniak dla Ekstraklasa.net: Bezbramkowy remis nie krzywdzi nikogo
- Przed meczem powiedzieliśmy sobie, że chcemy tutaj wygrać za wszelką cenę. Przyjechaliśmy więc z pełną mobilizacją i zaangażowaniem. Jednak Widzew grał pierwszy raz przed własną publicznością tej wiosny i również miał taki zamiar i skutecznie nam wszystko utrudniał -mówi w rozmowie z Ekstraklasa.net Bartosz Rymaniak, obrońca Zagłębia Lubin.
Po świetnej passie pierwszych spotkań ligowych, bezbramkowo remisujecie z Widzewem. Jesteś zadowolony z wyniku?
Przed meczem powiedzieliśmy sobie, że chcemy tutaj wygrać za wszelką cenę. Jednak Widzew grał pierwszy raz przed własną publicznością tej wiosny i również miał taki zamiar i skutecznie nam wszystko utrudniał. Ogólnie mecz był wyrównany: dużo walki w środku pola, niewiele sytuacji bramkowych, ale zarówno my jak i oni mogli pokusić się o strzelenie bramki. Na pewno nie było to złe widowisko. Myślę, że wynik remisowy nie krzywdzi żadnej z drużyn, nikt nie powinien być rozczarowany.
Wciąż czujecie traumę po odpadnięciu z Pucharu Polski?
Po meczu w środę powiedzieliśmy sobie, że zamykamy temat Pucharu, teraz liczy się tylko liga. Do Łodzi przyjechaliśmy więc z pełną mobilizacją i zaangażowaniem.
W poprzednich spotkaniach stwarzaliście sobie ogromną ilość stuprocentowych sytuacji strzeleckich. Dzisiaj ich zdecydowanie zabrakło, w tej rundzie nie mieliście jeszcze tak niewielu okazji. Z czego to wynika?
Wydaje mi się, że po prostu realizowaliśmy założenia taktyczne. Nie mogliśmy się odkrywać, bo Widzew jak wiadomo ma bardzo szybkie skrzydła i od razu by nas skarcił wyprowadzeniem kontrataków. Graliśmy dobrze, blisko siebie, nie pozwalaliśmy Widzewowi rozwinąć skrzydeł i co najważniejsze zachowaliśmy czyste konto z tyłu, czyli coś co nam się nie udawało w poprzednich spotkaniach. Nie ma więc co płakać. Jasne szkoda, że nie ukuliśmy nic z przodu, ale myślę, że wcale nie było źle.
Odczuliście nieobecność Szymona Pawłowskiego? David Abwo wykonał chyba większość jego obowiązków...
Na pewno gdzieś to było tam widoczne. W końcu Szymek jest takim graczem, który potrafi w pojedynkę rozstrzygnąć o losach meczu. Zawsze by się przydał. Natomiast David wypadł bardzo przyzwoicie: siał dużo zamieszania w szeregach Widzewa, radził sobie z obrońcami, nie był się rajdów, miał też swoje okazje. Trener będzie miał ból głowy przy ustalaniu składu przed ostatnim meczem.
W końcówce spotkaniach uderzyłeś w twarz Łukasza Brozia, otrzymałeś czwartą żółtą kartkę i nie zagrasz w następnym spotkaniu. Po zdarzeniu trochę protestowałeś. Co tam się wydarzyło?
Moim zdaniem niesłusznie zostałem ukarany. Byłem przed piłką, kontrolowałem ciało łokciem, Łukasz się nadział i przewrócił. On i ja wiedzieliśmy, że nie stało się to specjalnie, co zresztą sobie po meczu wyjaśniliśmy. Sędzia zareagował jednak inaczej i muszę się z tym pogodzić. Szkoda.
Przed startem rundy spekulowało się, że możecie włączyć się nawet do walki o europejskie puchary. Najkrótsza droga - przez Puchar Polski jest już zasypana, w lidze może być bardzo ciężko. Wciąż wierzycie w spełnienie ambitnego celu?
Na razie jest ogromny ścisk w tabeli. Jedna nasza porażka przy zwycięstwach zespołów z dołu może nas spuścić na niskie miejsce. Tak samo jest na górze. Jak wygramy, a góra zacznie przegrywać to możemy być nawet na trzecim, czwartym miejscu. Przede wszystkim musimy patrzeć na siebie, zdobywać punktów i nie tracić ich na wyjazdach. Przed nami mecz z Ruchem, więc czas się zrewanżować za porażkę w Pucharze Polski. Będzie ciężko, ale damy radę.
Przed wami teraz dwa tygodnie przerwy. Nad czym szczególnie popracujecie?
Na pewno nad skutecznością, która w dwóch ostatnich meczach trochę zaszwankowała. Na inaugurację ligi strzeliliśmy przecież trzy bramki, potem dwie w pucharze, teraz coś się sypie. Najważniejsze jednak, że potrafimy wykreować sytuacje. Może nie jest ich dużo, ale dochodzimy do nich, mamy je, wystarczy więc tylko je wykorzystać.
Rozmawiał w Łodzi: Daniel Kawczyński / Ekstraklasa.net