„Rycerze Wiosny” w Lotto Ekstraklasie! GKS Jastrzębie – ŁKS 0:2
Sześć lat, jedenaście miesięcy i dwadzieścia dziewięć dni temu piłkarze ŁKS rozegrali ostatni mecz w ekstraklasie. Wkrótce ten licznik można będzie wyzerować, bo po siedmiu długich latach ełkaesiacy znów pojawią się w elicie! W sobotni wieczór „Rycerze Wiosny” pokonali w Jastrzębiu GKS 2:0, a to oznacza, że Stal Mielec wicelidera pierwszej ligi już na pewno nie zdoła dogonić.
Ten awans zwieńczył jeden z najbardziej dramatycznych okresów w dziejach najstarszego dziś łódzkiego klubu. Ludzie ŁKS przebyli długą wiodącą od czwartej ligi drogę, lecz ciężka praca opłaciła się i wkrótce „Rycerze Wiosny” ponownie zagrają wśród najlepszych.
Osiem lat temu drużyna nie zdołała nawet dokończyć rozgrywek pierwszej ligi. Nie było pieniędzy i perspektyw. Teraz do bram ekstraklasowego pałacu zapukał nowy ŁKS. Z ofensywnie grającą drużyną, z prowadzącymi mądrą politykę działaczami i z kibicami, którzy wykupują wszystkie bilety kilka dni przed meczem. O tym wszystkim będzie okazja opowiedzieć w poniedziałkowym wydaniu „Dziennika Łódzkiego”. Na razie kilka słów o sobotnim meczu z GKS...
Na boisku rządzi ŁKS
Ełkaesiacy nieźle rozpoczęli sobotnie zawody. Wysoki pressing pozwolił łodzianom zdominować środek pola, lecz to gospodarze jako pierwsi stworzyli zagrożenie pod bramką rywala. W 6. minucie Kamil Jadach wpierw wyprowadził w pole Adriana Klimczaka, a potem ruszył prawym skrzydłem. Skończyło się na strachu przyjezdnych, bo Michał Kołba obronił nogą strzał napastnika. W odpowiedzi Patryk Bryła próbował przelobować golkipera GKS i jemu jednak zabrakło precyzji.
Bliscy szczęścia byli łodzianie także w 20. minucie, a z gola nie cieszyli się wyłącznie z powodu świetnej interwencji Grzegorza Drazika, który zatrzymał zmierzającą w okienko bramki piłkę po strzale Daniela Ramireza z rzutu wolnego. Podopieczni trenera Kazimierza Moskala grali konsekwentnie to, do czego przyzwyczaili swoich kibiców w rundzie wiosennej i już chwilę później zostali za to wynagrodzeni.
1:0 i 2:0!
W 29. minucie Daniel Ramirez dośrodkował piłkę w „szesnastkę” gospodarzy, tam w kierunku bramki próbował uderzyć głową Jan Sobociński, futbolówka odbiła się międzyczasie od ręki Kamila Szymury, trafiła w Dariusza Drazika, w końcu także w Łukasza Sekulskiego i szczęśliwie dla łodzian wpadła wreszcie do siatki. Kilkadziesiąt sekund po golu napastnika ełkaesiacy powinni podwyższyć prowadzenie, tym jednak razem bramkarz GKS wygrał pojedynek z Patrykiem Bryłą.
Nie da się ukryć, podopieczni trenera Jarosława Skrobacza do tego momentu byli na murawie bezradni. Bardzo agresywni w środku pola łodzianie szybko odzyskiwali piłkę i raz po raz nękali miejscowych akcjami a to lewą, a to prawą stroną boiska. Dopiero w końcówce pierwszej połowy nieco więcej do powiedzenia mieli gospodarze, lecz jedyne na co ich było stać przed przerwą to niebezpieczne uderzenie Rafała Adamka z półobrotu, po którym piłka poszybowała nad poprzeczką bramki Michała Kołby. To niewiele, zwłaszcza że ostatnie słowo przed przerwą należało do wicelidera. Daniel Ramirez oszukał defensywę GKS znakomitym prostopadłym podaniem, a Łukasz Sekulski płaskim uderzeniem, tzw. szpicem, zdobył drugą bramkę.
Mogło się zemścić. Nie zemściło się
ŁKS prowadził 2:0 i o ile przed rozpoczęciem spotkania był o krok od ekstraklasy, o tyle po czterdziestu pięciu minutach świetnej gry w Jastrzębiu już się w niej jedną nogą znalazł. Chwilę po rozpoczęciu gry łodzianie dwukrotnie bardzo poważnie zagrozili bramce Grzegorza Drazika. Najpierw bliski szczęścia ponownie był Sekulski (bramkarz obronił jego strzał głową), a potem po kolejnym świetnym podaniu hiszpańskiego pomocnika - Bartłomiej Kalinkowski (Drazik zatrzymał piłkę czubkami palców).
W 62. minucie ełkaesiacy wyprowadzili kolejny szybki kontratak. Patryk Bryła obsłużył Łukasza Sekulskiego, a ten stanął „oko w oko” z Drazikiem, niestety dla piłkarzy ŁKS, sprowadzony zimą napastnik nie trafił w światło bramki. Niewykorzystana sytuacja mogła się szybko zemścić dla gościach. Nie zemściła się, bo futbolówka po silnym uderzeniu Marka Mroza z dwudziestu metrów poszybowała tuż nad poprzeczką, a po chwili Farid Ali fatalnie spudłował z bliskiej odległości. W 72. minucie wydawało się, że nic już nie uratuje ŁKS, lecz nawet wtedy zmierzającą do bramki futbolówkę wybił w ostatniej chwili Jan Sobociński.
W tym momencie rolę się odwróciły. GKS przeważał, a cofnięta bardzo głęboko na własną połowę drużyna trenera Kazimierza Moskala broniła się całym zespołem (w doliczonym czasie gry sędzia usunął z boiska za bardzo niebezpieczny atak na rywala Bartłomieja Kalinkowskiego). Dlaczego ŁKS się cofnął? Swoje w tej sytuacji zapewne zrobiła świadomość, że od tego upragnionego zwycięstwa i co za tym idzie awansu do Lotto Ekstraklasy - wymarzonego, wymodlonego i wypracowanego przez ludzi ŁKS sukcesu - dzielą łodzian tylko minuty. Goście utrzymali prowadzenie do ostatniego gwizdka. Zachodnia część miasta dziś długo nie zaśnie.
GKS Jastrzębie – ŁKS Łódź 0:2 (0:2)
Gole: 0:1 Łukasz Sekulski (29), 0:2 Łukasz Sekulski (45).
Żółte kartki: Jaroszek, R. Adamek, Gojny - Bryła.
Czerwona kartka: Kalinkowski 90.
GKS: Grzegorz Drazik – Dominik Kulawiak, Adam Wolniewicz, Kamil Szymura, Dawid Gojny, Farid Ali, Bartosz Jaroszek (74, Damian Tront), Spychała (46, Marek Mróz), Rafał Adamek (66, Jakub Wróbel), Kamil Jadach, Kamil Adamek.
ŁKS: Michał Kołba - Jan Grzesik, Kamil Juraszek, Jan Sobociński, Adrian Klimczak, Bartłomiej Kalinkowski, Lukas Bielak, Łukasz Piątek, Daniel Ramirez (86, Maciej Wolski), Patryk Bryła (71, Wojciech Łuczak), Łukasz Sekulski (89, Rafał Kujawa).
Sędziował: Sebastian Krasny (Kraków)