Ruch w dziesiątkę zremisował z eksperymentalną Legią (ZDJĘCIA)
Niewiele emocji przyniósł pierwszy półfinał Pucharu Polski. W Chorzowie grający większą część meczu w osłabieniu Ruch zdołał bezbramkowo zremisować z mocno przemeblowaną i grającą rezerwowym składem Legią.
Zobacz zdjęcia kibiców z meczu Ruch - Legia!
Jak Urban nie żartował i rzeczywiście przeciwko Ruchowi dał zagrać zawodnikom, którzy ostatnio nie mieli pewnego miejsca w składzie. W podstawowym składzie Legii wybiegło dzisiaj pięciu zawodników, którzy w ostatnim meczu ligowym z Zagłębiem zasiadło na ławce rezerwowych, oraz trzech, którzy nie byli wówczas nawet w kadrze meczowej. Tylko Marek Saganowski, Ivica Vrdoljak i Artur Jędrzejczyk wybiegli w podstawowych jedenastkach w obu spotkaniach.
W Ruchu Jacek Zieliński również dokonał kilku korekt. Przemeblował zwłaszcza dramatyczną w meczu z Podbeskidziem obronę i od pierwszych minut mogliśmy oglądać Marcina Baszczyńskiego, Marka Szyndrowskiego i Igora Lewczuka. Piotr Stawarczyk, który sprokurował w piątek rzut karny usiadł na ławce, a Arkadiusz Lewiński, który zawalił ostatnią bramkę, nie znalazł się nawet na niej.
Roszady w składzie wyraźnie lepiej zniosła Legia, która od początku dominowała. Pierwszą akcję w spotkaniu przeprowadził co prawda Maciej Jankowski, ale napastnik Ruchu był praktycznie jedynym zawodnikiem chorzowian stwarzającym zagrożenie w całym meczu. Najlepszą okazję przed przerwą miał w 26. minucie, kiedy po dośrodkowaniu główkował minimalnie niecelnie.
Zdecydowanie więcej z gry w pierwszej połowie miała Legia, której jednak brakowało skuteczności, a kiedy już udawało się oddać celny strzał, na posterunku był zastępujący Michala Peskovicia Krzysztof Kamiński. Pierwszą okazję do zaprezentowania swoich umiejętności miał już w 4. minucie, kiedy Marek Saganowski znalazł się z nim sam na sam, ale bramkarz chorzowian sparował jego uderzenie na rzut rożny. W 12. minucie sprzyjało mu już szczęście, bo tylko brakowi zimnej krwi i rozregulowanemu celownikowi Michała Kucharczyka Kamiński zawdzięczał fakt, że piłka minęła bramkę.
Poza kilkoma innymi interwencjami nie miał jednak przed przerwą wiele więcej roboty. Jeszcze bardziej bezrobotny był Wojciech Skaba, który przy stałych fragmentach Legii pod bramką gospodarzy spokojnie rozgrzewał się przed własnym polem karnym.
Bardzo szybko i pechowo mecz skończył się dla Jakuba Rzeźniczaka, który w 20. minucie nabawił się urazu i niedługo później opuścił boisko. W jego miejsce, praktycznie bez rozgrzewki wszedł młody Aleksander Jagiełło, który jednak rozgrzewał się już na boisku, do końca pierwszej połowy nie pokazując zbyt wiele.
Najważniejszym wydarzeniem pierwszej części gry była z kolei czerwona kartka, którą w 38. minucie zobaczył Igor Lewczuk. Złożyły się na nią dwa "żółtka" - pierwsze za ostry faul na Saganowskim i kolejne, za ciągnięcie koszulki Kucharczyka. Sam zawodnik, choć zły na decyzję arbitra, czuł chyba, że niczego nie wskóra, bo nawet za bardzo nie protestował.
Wyraz niezadowoleniu dali oczywiście kibice, którzy soczyście zwyzywali arbitrów spotkania. Słownie oberwało się oczywiście nie tylko sędziom, bo kibice Ruchu i Legii przez cały mecz wzajemnie wymieniali się "uprzejmościami".
Wydawało się, że czerwona kartka podłamie Ruch i w drugiej połowie Legia będzie w stanie zapewnić sobie spokojny awans już przed rewanżem. O dziwo, po zmianie stron Niebiescy grali lepiej, niż w pierwszej odsłonie i długo na równi z rywalem stwarzali zagrożenie pod bramką.
Dla chorzowian okazje zmarnowali między innymi Jankowski i Djokić, dla Legii z kolei Brzyski oraz bardzo aktywny Janusz Gol, który jednak gola zdobyć nie zdołał. Pomagał natomiast pod bramką, gdzie niepewnie zachowywał się przy dośrodkowaniach Skaba.
Z czasem Legia zaczęła przejmować inicjatywę i od 65. minuty wyraźnie już dominowała. Z dobrej strony zaczął pokazywać się Jagiełło, który popisał się kilkoma ciekawymi zagraniami i dośrodkowaniami. Ambitnie grający Niebiescy nie zamierzali jednak tracić bramki na własnym boisku i walczyli o zachowanie szans w rewanżu. Mimo, iż to Legia grała i atakowała, do bramki trafić nie potrafiła.
W 75. minucie idealnej okazji sam na sam nie wykorzystał ponownie Kucharczyk, którego strzał w dobrym stylu po raz kolejny wybronił Kamiński. Chwilę później skrzydłowy Legii dośrodkowywał z rzutu rożnego, ale strzał Jędrzejczyka ponownie wylądował w "koszyczku" golkipera chorzowian. Do końca Kamiński zachował czujność i nie dał się zaskoczyć. Natomiast Ruch jedyny celny strzał w końcówce zdołał oddać dopiero w 86. minucie, ale pewnie poradził sobie z nim Skaba.
Bezbramkowy remis w roli faworyta w rewanżu stawia oczywiście Legię, która z pewnością nie zagra już tak eksperymentalnym składem jak dzisiaj. Chorzowianie nie są jednak bez szans, bo w przypadku bramkowego remisu, premiują ich gole zdobyte na wyjeździe. O taki wynik na Łazienkowskiej może być jednak podopiecznym Zielińskiego bardzo trudno.