Ruch pokonał Legię w klasyku. Zbyt wiele zmian w składzie Urbana nie popłaciło
Ruch Chorzów, po bardzo dobrej grze zwłaszcza w pierwszej połowie, w której objął dwubramkowe prowadzenie, pokonał Legię Warszawa 2:1. Wojskowi do meczu przystąpili z aż ośmioma zmianami w porównaniu z ostatnim meczem, i choć w drugiej połowie wyraźnie dominowali, zdołali zdobyć tylko kontaktową bramkę.
Trener Urban rotacji potrzebuje jak spragniony szklanki wody. Tym razem szkoleniowiec warszawiaków dokonał aż ośmiu zmian w porównaniu z meczem z Molde. Swoje miejsce w składzie utrzymali jedynie Kuciak, Jodłowiec i Junior. Trener Zieliński takiego komfortu (albo bólu głowy) nie ma, ale również potrafił zaskoczyć. Grającego do tej pory regularnie Bartłomieja Babiarza, w podstawowej jedenastce zastąpił Kamilem Włodyką oraz pozostawił na ławce Łukasza Janoszkę.
Łukasz Surma przed meczem powiedział, że Ruch musi wykorzystać tę jedną sytuację w meczu, bo więcej może nie mieć. Nestor ligowej piłki robił wszystko, aby Ruch miał tę szansę. W 25. minucie idealnie dośrodkował do Kuświka, a ten strzałem w długi róg nie dał najmniejszych szans Kuciakowi. Były kapitan Legii jednak pomylił się, gdyż Ruch nie miał tylko jednej okazji. Już 4 minuty później on sam zdecydował się na strzał spoza pola karnego i trafił wprost w okienko bramki strzeżonej przez reprezentanta Słowacji. Szok i wielka radość w Chorzowie. Konsternacja w szeregach legionistów.
Trzeba przyznać, że prowadzenie Ruchu było całkowicie zasłużone. Pierwsza połowa meczu to okres mądrej i konsekwentnej gry Niebieskich. Legia miała swoje szanse, ale Saganowski i Kosecki nie wykorzystali sytuacji sam na sam, a Junior minimalnie przestrzelił po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. To było jednak za mało na świetnie dysponowany Ruch, który grał wysokim, agresywnym pressingiem. Dominująca do tej pory Legia w pierwszej połowie została wypunktowana tak, jak sama do tej pory karciła swoich rywali.
Warto wspomnieć, że w pierwszej połowie doszło do nietypowej sytuacji. Obaj trenerzy byli zmuszeni dokonać zmian wynikających z kontuzji. Dziwniel został znokautowany piłką przez Kucharczyka, a Jodłowiec naderwał mięsień. Na boisku pojawili się Konczkowski i Łukasik.
Legia drugą połowę rozpoczęła z przytupem. Już trzy minuty po wznowieniu gry ładną akcję na lewym skrzydle przeprowadził Furman, który zbiegł do linii bramkowej i idealnym podaniem obsłużył Saganowskiego. "Sagan" dokładnym, płaskim strzałem, bez problemu umieścił piłkę w siatce. Po chwili Legia mogła wyrównać, ale Kosecki, po raz kolejny w tym meczu, zmarnował dobrą sytuacje.
Zapowiadały się ciężkie chwile dla Niebieskich, gdyż gospodarze nie potrafili przeciwstawić się sile legionistów. Tym bardziej, że trener Zieliński musiał wykorzystać drugą zmianę z powodu kontuzji swojego zawodnika. Tym razem boisko musiał opuścić Gieraga.
Ruch przetrwał jednak napór legionistów i mimo że Legia nadal miała optyczną przewagę, to od 60. minuty nie stworzyła żadnej dogodnej sytuacji. Gra się zaostrzyła i sędzia Frankowski co chwilę sięgał po kartoniki.
W 80. minucie sygnał do ostatecznej nawałnicy na bramkę Ruchu dał Saganowski. Jednak jego strzał trafił w słupek. Po chwili z dystansu strzelał Kucharczyk, ale Kamiński sparował piłkę. Bramkarz Ruchu w 86. minucie rzucił wyzwanie Łukaszowi Surmie, w pojedynku na „asa szpilu”, gdyż popisał się fantastyczną interwencją po strzale z daleka Brozia.
Do końca meczu Legia nie stworzyła sobie więcej sytuacji do zdobycia gola i chorzowianie dzięki mądrej grze w defensywnie utrzymali korzystny dla siebie wynik.
Sensacja stała się faktem, ale z przebiegu spotkania można jedynie mówić o niespodziance. Ruch zagrał świetną pierwszą połowę i dwubramkowa przewaga uzyskana w tej części gry pozwoliła Niebieskim cieszyć się z trzech punktów. Legia po raz kolejny okazała się drużyną jednej połowy. W drugiej części była zespołem dużo lepszym, ale ambicja Ruchu została należycie wynagrodzona i Ślązacy strącili legionistów z fotela lidera.