Rezerwowi zapewnili Koronie zwycięstwo z Piastem. Tarasiewicz głęboko odetchnął
W pierwszym mecz 10. kolejki Ekstraklasy, Korona Kielce wygrała przed własną publicznością z Piastem Gliwice (1:0). Decydującą bramkę zdobył w ostatnim kwadransie rezerwowy Przemysław Trytko.
Mecz dość wysoko, od mocnego pressingu zaczęli gospodarze. Pierwszy raz zbliżyli się pod bramkę w 2. minucie gry, kiedy w pole karne z prawego skrzydła dośrodkował Paweł Sobolewski. Jakub Szmatuła jednak ze spokojem złapał piłkę. Pierwszy strzał na bramkę udało się oddać w minucie siódmej, kiedy po dośrodkowaniu Jovanovicia na bramkę uderzył Chiżniczenko. Nie na tyle jednak dobrze, by sprawić kłopot bramkarzowi.
Pierwsze minuty należały ewidentnie do gospodarzy, w dziesiątej byli oni naprawdę blisko zdobycia pierwszej bramki. Po dośrodkowaniu Golańskiego z rzutu rożnego świetnie głową uderzył Sylwestrzak, ale jeszcze lepiej w bramce interweniował Szmatuła.
Później gra nam się uspokoiła, a na boisku więcej było typowej walki w środku pola, niż gry piłką. Lepsze okazje tworzyli sobie mimo wszystko gospodarze. W 25. minucie gry po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową uderzył Ouattara, ale piłkę zdołał odbić golkiper gości. Piast swój bodaj pierwszy strzał na bramkę oddał siedem minut później. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i wybiciu piłki przez jednego z obrońców Korony, trafiła ona pod nogi Osyry, który oddał jednak niecelny strzał sprzed pola karnego.
Osyra uderzał też głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, w 40. minucie spotkania, ale strzał ten spokojnie obronił Cerniauskas. Do końca pierwszej połowy na boisku nie wydarzyło się już nic godnego uwagi. Korona w przeciągu tych 45 minut stwarzała sobie więcej ciekawych sytuacji, ale nie potrafiła znaleźć drogi do bramki. Jednym i drugim brakowało dokładności.
Początek drugiej połowy był dość senny, ale w 53. minucie zrobiło się naprawdę ciekawie. Po podaniu od Rubena Jurado, Badia zdecydował się na strzał sprzed szesnastki. Był on bardzo dobry, ale piłkę na rzut rożny zdołał odbić Cerniauskas. Pięć minut potem po dośrodkowaniu Golańskiego z rzutu wolnego głową uderzył Pietrow, ale jego strzał wybronił Szmatuła.
Po chwili swój rzut wolny mieli goście, ale choć Cerniauskas minął się z piłką, to i tak wyszła ona na aut bramkowy. W dalszych minutach mieliśmy dużo chaosu, a mało gry piłką, żadna ze stron nie potrafiła zapanować nad boiskowymi wydarzeniami. W 68. i 69. minucie oboma skrzydłami nieźle atakowali gospodarze, jednak nie przyniosło to wymiernego efektu.
Kiedy wydawało się już, że mecz nieuchronnie zmierza do bezbramkowego remisu, gospodarze zdołali wyjść na prowadzenie. Akcje przeprowadzili dwaj rezerwowi, z prawego skrzydła dośrodkował Jacek Kiełb, a w szesnastce przeciwnika walkę o górną piłkę wygrał Przemysław Trytko. Napastnik Korony pewnym strzałem głową nie dał szans bramkarzowi.
Korona zdawała się przejmować inicjatywę. Sprzed pola karnego kolejno uderzali Golański oraz Janota, ale za każdym razem piłka mijała bramkę Szmatuły. Piast nie potrafił zagrozić koroniarzom, a ci co jakiś czas zbliżali się pod jego bramkę. W 90. minucie gry strzał sprzed pola karnego oddał wprowadzony z ławki Piotr Malarczyk, który pomylił się nieznacznie.
Wynik spotkania się już nie zmienił. Faworyzowany Piast przegrał w Kielcach 0:1 i było to drugie w sezonie zwycięstwo Korony, drugie przed własną publicznością. Na tę chwilę kielczanie zrównali się w liczbie punktów z chorzowskim Ruchem, który swój mecz gra jutro, na wyjeździe z zamykającym ligową tabelę Zawiszą.