menu

Remis w Świętej Wonie, GKS Tychy stracił punkty w Wałbrzychu

7 listopada 2011, 13:33 | Mateusz Różański, Paweł Witkowski

W sportowym życiu każdego miasta przychodzi taki dzień, że wszystko, od świtu do zmierzchu, upływa pod znakiem jednego - meczu derbowego. Tak było w sobotę w Legnicy.

W Świętej Wojnie był remis 1:1
W Świętej Wojnie był remis 1:1
fot. Piotr Krzyżanowski / Polskapresse

Pierwszą oznakę piłkarskiego święta dało się słyszeć już około godziny 10:00, kiedy to na dworcu pojawili się kibice Śląska. Chóralne śpiewy zwiastowały, że za kilka godzin odbędzie się najważniejszy mecz sezonu.

Na pół godziny przed pierwszym gwizdkiem trybuny stadionu przy Orła Białego zapełniały się kibicami ubranymi na niebiesko. Po przeciwległej stronie zasiadło ponad 700 kibiców Chrobrego.
Obie drużyny spotkały się po raz 44. Dotychczas zdecydowanie lepiej radzili sobie legniczanie, którzy z tarczą wracali 18 razy. Głogowianom ta sztuka udała się 9-krotnie.

Zawodnicy rozpoczęli dość ospale, ale rekompensowała to znakomita oprawa spotkania, choć i tutaj można było mieć zastrzeżenia. - Jeśli nie liczyć chamskich przyśpiewek, mecz stał na pierwszoligowym poziomie - mówił na pomeczowej konferencji Bogusław Baniak.
Pierwszą okazję do zmiany rezultatu legniczanie mieli już w 6. minucie. Z 14 metrów, niczym z armaty, huknął Hempel, ale jego strzał wybronił świetnie dysponowany tego dnia Augustyn. Kilka minut później tej samej sztuki próbował Zakrzewski, ale i tym razem górą okazał się golkiper gości.

Do głosu doszli w końcu głogowianie. Bledzewskiego usiłował najpierw pokonać Hałambiec, a chwilę później Bukraba. Obie próby spełzły jednak na niczym. Wynik remisowy utrzymał się do przerwy.
- Rozegraliśmy znakomitą pierwszą połowę, zabrakło tylko bramki, która mogłaby nas przybliżyć do zwycięstwa - powiedział kapitan legniczan Kamil Hempel.

Gdy sędzia rozpoczynał drugą część gry, jeszcze nie wszyscy zajęli swoje miejsca, a już kilkadziesiąt sekund później padła pierwsza bramka. Fantastycznym uderzeniem popisał się Bukraba. Kibice przyjezdni eksplodowali. To nie podłamało jednak legniczan, którzy starali się jak najszybciej odrobić straty. W 58 minucie Zakrzewski uderzył w poprzeczkę i gdy wydawało się, że defensorzy gości zażegnają niebezpieczeństwo, do piłki najwyżej wyskoczył filigranowy Nowacki i umieścił ją w siatce. Był remis 1:1.

Kolejne strzały legniczan mijały bramkę lub padały łupem Augustyna. Również zawodnikom Chrobrego nie udało się przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Mecz zakończył się remisem 1:1.

Potknięcia drużyn walczących o awans nie wykorzystał lider II ligi GKS Tychy, który podzielił się punktami z Górnikiem PWSZ Wałbrzych. Przed takim meczem trenerzy niżej notowanych drużyn remis braliby w ciemno. Czy Robert Bubnowicz uważa podobnie? - Nie. Walczyliśmy o zwycięstwo. Ta liga jest na tyle wyrównana, że przy dobrej dyspozycji można wygrać z każdym - mówił po spotkaniu szkoleniowiec biało-niebieskich. - Czuję lekki niedosyt. Może nie mieliśmy wielu klarownych sytuacji, ale to my częściej przebywaliśmy z piłką na połowie rywali i to my częściej zagrażaliśmy ich bramce - dodał.

Górnicy nie zaznali u siebie porażki od 5 kolejnych spotkań. Obecnie z 12-punktową stratą do GKS-u zajmują 10. miejsce. Aż ciężko uwierzyć, że zespół, z którym tyszanie remisują, a przy tym cieszą się, że nie przegrali, na początku sezonu zaliczył 4 porażki z rzędu, a pozycja trenera Bubnowicza była mocno zagrożona. - Bardzo żałuję tego początku rozgrywek, ale czasu już nie wrócę. Cieszę się, że potrafiliśmy dobrze zareagować. Pamięta się chwile dobre i złe. Dlatego jestem wdzięczny, że zarząd mi zaufał. Teraz staramy się nadrabiać stracone punkty - mówił Bubnowicz.

Kolejnym rywalem jego drużyny będą Czarni Żagań. - Znam ten zespół bardzo dobrze. To trudny rywal. Zmiana trenera Czarnym dobrze zrobiła, spisują się teraz całkiem przyzwoicie. Postaramy się jednak nie zawieść naszych kibiców, których czeka ostatni mecz w Wałbrzychu w tym roku - mówił szkoleniowiec.

Nowym sternikiem ekipy z Żagania jest Romuald Szukiełowicz, który zastąpił Janusza Kudybę. Jego zespół pod wodzą "nowej miotły" zdobył 14 pkt w 7 meczach. Spotkanie z Czarnymi w sobotę.


Polecamy