Remis Puszczy z Okocimskim w derbach Małopolski
Pojedynek dwóch do tej pory niepokonanych w lidze zespołów zakończył się podziałem punktów. W drugoligowych derbach Małopolski żadnej z drużyn nie udało się zdobyć zwycięskiego gola, choć okazji ku temu było sporo.
fot. Maciej Pytka / Gazeta Krakowska
Pierwsi, już w 2. minucie, dali sygnał goście. Groźnie z dystansu uderzył Nowak. W rewanżu Turbasę zatrudnił Ogar. Ten sam piłkarz i Paweł Smółka pogubili się za moment pod bramką gości. W 12. minucie oko w oko z Mieczkowskim znalazł się Sebastian Janik. Piłkę nogami obronił bramkarz gospodarzy.
Goście mogli, a nawet powinni objąć prowadzenie w 31. minucie. Strzał Łukasza Nowaka zdołał jeszcze z linii bramkowej wybić Radosław Jacek. W tej części jeszcze po akcji Oświęcimki i Ogara piłka wędrowała wzdłuż linii bramkowej. Nie było zawodnika, który potrafiłby skierować ją do siatki.
W 39. minucie nieatakowany przez rywali Paweł Smółka z 13 metrów trafił w bramkarza. Tomasz Księżyc z rzutu wolnego uderzył mocno, lecz minimalnie obok bramki. Po zmianie stron groźnie zza linii 16 metrów strzelał Lytwyniuk. Wojcieszyński z rzutu wolnego trafił w dobrze ustawionego bramkarza.
Po podaniu z głębi pola od Radosława Jacka ponownie przed szansą stanął Smółka. Jego kolejne uderzenie " główką" intuicyjnie obronił Turbasa. Goście mogli rozstrzygnąć losy spotkania w 72. minucie. Po jednym z nielicznych błędów obrońców Marek Mizia z bliskiej odległości trafił w słupek.
Końcówka znów należała do gospodarzy. Po zgraniu piłki głową przez Smółkę Piotr Darmochwał uderzył w dolny róg. Tym razem także świetnie zachował się bramkarz Puszczy. Kolejną dogodną sytuację do zdobycia bramki miał Oświęcimka, który będąc 10 metrów przed bramką rywala, nie trafił czysto w piłkę. Po chwili z rzutu rożnego dośrodkowywał Lytwyniuk, a Urbański uderzył głową minimalnie obok bramki.
W odpowiedzi z ostrego kąta groźnie na bramkę brzeszczan strzelił Mizia, lecz Mieczkowski nie dał się zaskoczyć. Nie minęło zbyt wiele czasu, gdy strzał Lytwyniuka instynktownie nogą obronił Turbasa.
Ostatnią szansę miejscowi zaprzepaścili w doliczonym czasie gry. Tym razem w potwornym zamieszaniu piłkę z linii bramkowej wybili obrońcy Puszczy.