Remis na Konwiktorskiej. Nużące widowisko zrekompensowała końcówka
Gdyby nie końcowy kwadrans, drugie piątkowe spotkanie mogłoby stanowić antyreklamę naszej ligi. W końcówce piłkarze obu drużyn zdołali przeprowadzić po jednej skutecznej akcji, ale z taką grą będą mieli problemy ze zdobywaniem punktów następnych kolejkach.
Spotkanie na Konwiktorskiej awizowano jako starcie zespołów, które zimą doznały najdotkliwszych osłabień. Z Polonii odeszła cała plejada piłkarzy - na czele z Łukaszem Teodorczykiem i Wladimirem Dwaliszwilim - dzięki której „Czarne Koszule” zajmowały po rundzie jesiennej trzecie miejsce. W Lechii wystarczyło natomiast wyjąć tylko Abdou Razacka Traore, by pozbawić drużynę mózgu, serca i wątroby w jednym.
Nie bez kozery więc mecz toczył się w sennym tempie. W pierwszej połowie padło tylko pięć celnych strzałów, ale żaden z nich nie sprawił bramkarzom większych kłopotów. Polonia grała chaotycznie w ataku pozycyjnym, a Lechia nie potrafiła wykorzystać jej potknięć.
W 5. minucie Mateusz Machaj wstrzelił piłkę w pole karne, ale futbolówkę w ostatniej chwili wybili wybili obrońcy. Sześć minut później nowy nabytek Lechii, zastępujący Razacka Traore Mohammed Rahoui strzelił z 30 metrów z rzutu wolnego, ale uderzenie było zbyt lekkie, by mogło zaskoczyć dobrze dysponowanego tego dnia Sebastiana Przyrowskiego.
W pierwszych minutach Polonia skupiała się na przede wszystkim na zabezpieczeniu własnej bramki. Pierwszą akcję Czarne Koszule przeprowadziły w 14. minucie. Groźną szarżę Pawła Wszołka w porę zatrzymali jednak defensorzy Lechii. Chwilę potem niebezpieczny strzał zza pola karnego oddał Łukasz Piątek, ale nieznacznie się pomylił. W kolejnych minutach nadal częściej atakowali gospodarze. Na bramkę Buchalika strzelali kolejno Pazio i Wszołek, ale golkiper Lechii był na posterunku. Goście odgryźli się w 34. minucie uderzeniem Buzały, ale debiutujący po powrocie do klubu z Gdańska napastnik nie zdołał pokonać bramkarza Polonii. W 45. minucie Paweł Wszołek oddał bardzo niecelny strzał, po którym sędzia Sebastian Jarzębak zakończył słabą pierwszą połowę meczu.
Drugą odsłonę z większym animuszem zaczęła Lechia. Tuż po wznowieniu gry indywidualną akcję przeprowadził Ricardinho, ale jego strzał wylądował daleko od celu. W 51. minucie strzelał Rahoui, a chwilę potem Pietrowski, ale wynik wciąż się nie zmieniał.
W 56. minucie boisko opuścił debiutujący w drużynie Polonii Litwin Luksa, który zaprezentował się bardzo blado. Dwie minuty później zmieniony został debiutant z Lechii, pochodzący z Algierii Rahoui. O jego występie też nie można powiedzieć niczego dobrego. Roszady w składach niczego nie zmieniły. Gra nadal była szarpana, żadna z drużyn nie potrafiła skonstruować składnej akcji. Z minuty na minutę rosła jednak przewaga Polonii. W 75. minucie wprowadzony niedawno na boisko Jacek Kiełb dośrodkował w pole karne. Niewiele brakowało, a to dośrodkowanie zamieniłoby się w groźny strzał.
W końcu na 8 minut przed zakończeniem spotkania kibice zobaczyli kawałek dobrego futbolu. Po świetnej akcji Brożek dograł do Wiśniewskiego, który bez problemów zmieścił piłkę w siatce. Trener Kaczmarek popisał się niemałą intuicją, bo napastnik gdańszczan wszedł na boisko dwanaście minut wcześniej.
Wydawało się, że stracony w końcówce gol załamie podopiecznych Piotra Stokowca, ale ci po zaledwie 6 minutach doprowadzili do remisu. Rezerwowy Jacek Kiełb znakomicie dograł do innego rezerwowego, Miłosza Przybeckiego. Młody zawodnik Czarnych Koszul wbiegł w pole karne i z olbrzymim spokojem pokonał Buchalika. W ostatnich minutach Poloniści próbowali jeszcze przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale gdańszczanie umiejętnie się bronili i ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.
Mecz nie zachwycił, a przez większość czasu z boiska wiało nudą. Siłą rzeczy więcej działo się więc na trybunach. Kibice Polonii dali wyraz swojej dezaprobaty wobec poczynań prezesa Ireneusza Króla, i wsparli fanów Lechii, których na stadion nie wpuszczono.
Zawodnicy Polonii zagrali w strojach retro, uświetniając tym samym setną rocznicę powstania klubu. Warto zaznaczyć, że na trybunach zasiadł selekcjoner reprezentacji Polski, Waldemar Fornalik, który bacznie obserwował postawę Pawła Wszołka. Jutro Fornalik uda się na Wyspy Brytyjskie, by obejrzeć w akcji eks-polonistę, Radosława Majewskiego (Nottingham Forest).