Ale szybko minęły trzy kwadranse. Początek spotkania należał do Górnika, który częściej utrzymywał się przy piłce i w pobliżu pola karnego łodzian. Przekuło się to na "tylko" jeden groźny strzał Davida Kopacza, z którym z problemami poradził sobie Dominik Budzyński.
W miarę upływu czasu do głosu coraz bardziej dochodzili piłkarze Kazimierza Moskala, ale niewiele z tego wynikało. Kwintesencją była akcja z 34. minuty, która przypominała piball - trzy strzały obronił Martin Chudy, dwa zostały zablokowane, a ostatni minął bramkę. Problem w tym, że kilka minut później Martin Chudy nie popisał się przy strzale Pirulo, puszczając piłkę pod ciałem (po drodze był rykoszet od nogi Michała Koja).
Co nas czeka o zmianie stron/. Przekonamy się niebawem.