Emocje przed tym spotkaniem są niemal iluzoryczne. Fiorentina po pierwszym meczu ma do odrobienia aż trzy bramki, a każdy ewentualny gol Sevilli to kolejny gwóźdź do trumny, której wieko będzie dla dzisiejszych gospodarzy coraz trudniejsze do otwarcia. Truizmem będzie stwierdzenie, że piłka nożna nie takie rzeczy widziała i włoskiego klubu skreślać nie należy. Trudno jednak od tego banału uciec. Fani wciąż wierzą, że to możliwe, a Unai Emery powtarzał na konferencji, że jego zespół jeszcze nie wszedł do finału. Jenak nawet jeżeli zabraknie w tym meczu emocji, liczymy na dobrą grę obu zespół, która zaspokoi wieczną żądzę oglądania znakomitego futbolu, tak bardzo rozpieszczoną ostatnimi meczami Ligi Mistrzów.