Radzewicz: Mam nadzieję, że do Niecieczy pojedziemy na… wycieczkę
- Przychodziłem tu z nadzieją, że razem z żółto-niebieskimi wrócę na boiska ekstraklasy. Ten cel nie został na razie spełniony. Mnie i rodzinie pobyt w Gdyni bardzo odpowiada. To piękne, nowoczesne miasto i bardzo dobre miejsce do życia - mówi Marcin Radzewicz, który zagrał jubileuszowy 100. mecz w barwach gdyńskiej.
fot. Piotr Kwiatkowski/Ekstraklasa.net
Jak wygląda Twój prywatny bilans 3-letniego już prawie pobytu w Gdyni?
Przychodziłem tu z nadzieją, że razem z żółto-niebieskimi wrócę na boiska ekstraklasy. Ten cel nie został spełniony. Na razie, bo w tym sezonie jesteśmy bardzo blisko awansu. Natomiast mnie i rodzinie pobyt w Gdyni bardzo odpowiada. To piękne, nowoczesne miasto i bardzo dobre miejsce do życia.
Jest jakiś mecz, jakieś wydarzenie, które z tej "setki" najbardziej utkwiło Ci w pamięci?
Chyba najbardziej zapamiętałem mecz z Cracovią w Gdyni. Najpiękniejsza oprawa, najliczniejsza widownia i wynik 1:1. Do tego ja byłem autorem tego jedynego gola dla Arki.
Masz za sobą 188 spotkań w ekstraklasie. Najwięcej, bo 92, w Polonii Bytom, i 49 w Odrze Wodzisław. Chciałbyś poprawić tę statystykę w Arce?
Już o tym mówiłem. Z taką nadzieją podpisywałem trzy lata temu kontrakt w Gdyni. Ta droga do ekstraklasy trochę się wydłużyła, ale może za kilka tygodni nastąpi ten szczęśliwy finał. Arka z Radzewiczem w składzie wróci do ekstraklasy. Wierzę w taki właśnie scenariusz.
O Tobie można powiedzieć, że jesteś szybki, waleczny, dobrze wyszkolony technicznie. To ważne futbolowe walory, ale jednocześnie nie da się powiedzieć, że Radzewicz jest bramkostrzelny. 4 gole w 100 meczach Arki to średnio 1 bramka na 25 spotkań.
Moje strzeleckie zdobycze nikogo na kolana nie mogą rzucić. Mnie też (śmiech). Zresztą nigdy nie byłem bramkostrzelnym zawodnikiem. Taka moja futbolowa uroda. Do tego w Arce bardzo często grywam na lewej obronie, przy stałych fragmentach gry jestem tym zawodnikiem, który ma dośrodkować w pole karne rywali, a nie czyhać pod bramką na strzelecką okazję. Natomiast asyst mam kilka razy więcej niż zdobytych goli i to jest mój powód do satysfakcji i oczywiście korzyść dla zespołu.
Piłkarze bywają przesądni, szczególnie w dniu meczowym. Jak wygląda to w Twoim przypadku?
Skupiam się na sobie, na wyciszeniu, koncentracji. Nie jestem przesądny, nie ma jakichś rytuałów, typu słuchanie tej samej muzyki, powtarzanie tych samych czynności, zjedzenie tego samego śniadania czy obiadu. Do ligowego meczu przygotowuję się mentalnie.
7 czerwca Arka gra ostatni mecz sezonu z Termaliką w Niecieczy. Jak myślisz, o co będziecie grać?
Mam nadzieję, że do Niecieczy pojedziemy na… wycieczkę, bo awans zapewnimy sobie już wcześniej.
30 czerwca, dokładnie w dniu Twoich 34 urodzin, kończy Ci się kontrakt w Arce. Zastanawiasz się, co będzie po tej granicznej dacie.
Pozostaniesz piłkarzem Arki, będziesz szukał innego klubu, a może masz jeszcze inny pomysł na życie?
Na piłce życie się nie kończy, ale… nie zamierzam jeszcze brać rozbratu z futbolem. Zdrowie dopisuje, gra w piłkę ciągle przynosi mi radość i satysfakcję. Na razie jednak nie myślę, co będzie po sezonie, bo skupiam się z kolegami na celu, który jednoczy nie tylko nas, zawodników, ale też naszych kibiców. Wszyscy chcemy awansu do ekstraklasy. Ja nie ukrywam, że dobrze się w Gdyni czuję, że chętnie bym w Arce przedłużył kontrakt, ale na tego typu rozmowy i decyzje przyjdzie czas.
Wybrzeże Gdańsk wygrało derby ze Spójnią. A potem była feta z awansu do PGNiG Superligi! [ZDJĘCIA]