Punkt, który daje beniaminkowi niewiele. ŁKS – Wisła Płock 0:0
W 22. kolejce piłkarskiej ekstraklasy ŁKS zremisował bezbramkowo z Wisłą Płock. Beniaminek zajmuje ostatnie miejsce w tabeli.
fot. Piłkarze ŁKS w sobotę zmierzyli się z Wisłą Płock. Na zdjęciu Artur Bogusz i Jose Pirulo [Fot. Grzegorz Gałasiński]
Dwadzieścia lat temu, gdy Radosław Sobolewski odwiedził Łódź, ełkaesiacy też mieli nóż na gardle. Tamta wizyta wówczas defensywnego pomocnika „Nafciarzy”, a dziś trenera Wisły, odbiła się łodzianom na koniec sezonu czkawką. W końcówce pierwszej połowy Sobolewski kropnął z dystansu, bramkarz ŁKS Andrzej Krzyształowicz zbłaźnił się okrutnie przepuszczając prostą do obrony piłkę, przyjezdni zgarnęli komplet punktów i jak się okazało potem przyczynili się do spadku ŁKS z ekstraklasy. W sobotę łodzianie co prawda nie przegrali, ale bezbramkowy remis daje im niewiele. Czy Radosław Sobolewski znów pogrążył łodzian?
W pierwszym kwadransie sobotnich zawodów ełkaesiacy częściej utrzymywali się przy piłce, ale bardziej konkretna była Wisła. W 5. minucie po dośrodkowaniu Dominika Furmana kilkudziesięciu centymetrów zabrakło do szczęścia Damianowi Michalskiemu, w 10. minucie płaskie uderzenie Giorgi Merebaszwiliego instynktownie obronił Arkadiusz Malarz, a niedługo po tym bramkarz ŁKS zdołał także zatrzymać zmierzającą w okienko bramki futbolówkę po strzale z rzutu wolnego kapitana „Nafciarzy”.
Co na to ŁKS? Cóż, ten rozkręcał się powoli. Najpierw wiślaków postraszył niecelnym uderzeniem Antonio Domínguez (Hiszpan zadebiutował w ekstraklasie), w 16. minucie formę Thomasa Dähne sprawdził Michał Trąbka, a przed upływem drugiego kwadransa drugą tak składną w pierwszej połowie akcję łodzian rozpoczętą na prawej stronie przez dwóch najlepszych przed przerwą w ŁKS – Artura Bogusza i Jose Pirulo - o mały włos ten drugi nie zwieńczył golem. Dodajmy do tego, że zanim jeden z obrońców Wisły zablokował strzał pomocnika, Dominik Furman „wyciął” w polu karnym defensora ŁKS, lecz arbiter z Kluczborka pozostał niewzruszony na protesty łodzian i jedyne co zrobił, to... ukarał żółtą kartką poirytowanego całą sytuacją Kazimierza Moskala.
Podopieczni trenera Radosława Sobolewskiego niczym specjalnym nas w sobotę nie zaskoczyli. Goście prowokowali łodzian do tego, by ci przekraczali przepisy w bocznych sektorach boiska, bo nie jest przecież tajemnicą, że Furman i spółka „żyją” w tym sezonie przede wszystkim ze stałych fragmentów gry (są pod tym względem najskuteczniejsi w lidze). Egzekwowali więc wiślacy kilka rzutów wolnych i rożnych, na szczęście dla gospodarzy czujna w sobotę defensywa ŁKS nie pozwoliła się zaskoczyć.
Po zmianie stron ŁKS przejął inicjatywę, problem jednak w tym, że łodzianom brakowało zdecydowania w kluczowych momentach. Ełkaesiacy zaciągali ręczny hamulec niemal zawsze, gdy tylko zdołali zbliżyć się do bramki Wisły, więc jak nietrudno się domyślić wszystkie te statyczne próby rozegrania piłki w bezpośredniej okolicy szesnastki były dla przyjezdnych niezwykle czytelne. ŁKS-owi zabrakło elementu zaskoczenia, czegoś, co złamałoby schemat.
Nieporadność kolegów z przednich formacji chyba mocno zeźliła Macieja Dąbrowskiego, który w 55. minucie postanowił sprawy wziąć w swoje ręce. Jego efektowna szarża, rozpoczęta na połowie ŁKS, a zakończona pod bramką płocczan nie przyniosła co prawda efektu, ale została doceniona przez kibiców, tak zresztą jak kilka interwencji doświadczonego stopera w defensywie. Co poza tym? Wiślaków kilkukrotnie próbował zaskoczyć Antonio Domínguez, lecz po żadnym z jego trzech kąśliwych uderzeń z okolicy narożnika pola karnego piłka nie znalazła drogi do siatki. W końcówce kropnęli jeszcze na bramkę Michał Trąbka i Łukasz Piątek (ofensywę ŁKS rozruszał Adam Ratajczyk), jednak i tym razem Thomas Dähne nie dał się zaskoczyć.
- W pierwszej połowie Wisła miała dużo stałych fragmentów gry. Były groźne, ale zdołaliśmy sobie z nimi poradzić. Po przerwie przejęliśmy inicjatywę. Gdybyśmy lepiej rozwiązali kilka akcji, zapewne udałoby się zdobyć bramkę – powiedział po spotkaniu Łukasz Piątek, który z powodu kartek nie będzie mógł pomóc kolegom w następnym ligowym pojedynku z Pogonią Szczecin.
Mecz ŁKS z Wisłą zakończył się bezbramkowym remisem i ten punkt nie daje łodzianom w zasadzie nic poza przerwaniem serii porażek. Beniaminek ekstraklasy z dorobkiem piętnastu punktów na koncie zajmują ostatnie miejsce w tabeli.
ŁKS Łódź – Wisła Płock 0:0
ŁKS: Arkadiusz Malarz – Artur Bogusz, Carlos Moros Gracia, Maciej Dąbrowski, Tadej Vidmajer, Łukasz Piątek, Przemysław Sajdak (65, Dragoljub Srnić), Jose Pirulo (62, Adam Ratajczyk), Michał Trąbka, Antonio Dominquez (84, Jakub Wróbel), Samuel Corral. Trener: Kazimierz Moskal.
Wisła: Thomas Dähne – Damian Michalski, Jakub Rzeźniczak, Alan Uryga, Ángel García, Dawid Kocyła (89, Aleksander Pawlak), Dominik Furman, Maciej Ambrosiewicz (67, Damian Rasak), Mateusz Szwoch, Giorgi Merebaszwili, Grzegorz Kuświk (59, Cillian Sheridan). Trener: Radosław Sobolewski.
Żółte kartki: Vidmajer, Sajdak, Piątek, Corral i Moskal (trener) - Ambrosiewicz, Kuświk, Szwoch
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Widzów: 5160