Puchary? Nie, dziękuję - podsumowanie 25. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Trwający aktualnie sezon otwiera możliwość gry w pucharach drużynom, które przed rozpoczęciem sezonu nawet o tym nie marzyły. Jednak Zagłębie, Górnik i Jagiellonia solidarnie potraciły punkty, a Śląsk zagrał tak, jakby chciał dać do zrozumienia, że na grę w Europie nie ma ochoty. Nie zawiódł jedynie beniaminek z Gliwic, który pokonał Ruch i znacznie przybliżył się do gry na międzynarodowej arenie. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 25. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 Zagłębie Lubin – Prezent od Miedziowych, Górale nadal walczą
Faworytem spotkania otwierającego tę serię gier było oczywiście Zagłębie, które przed tygodniem zdemolowało aktualnego mistrza kraju aż 4:0. W przypadku zwycięstwa nad Podbeskidziem Miedziowi byliby już bardzo bliscy miejsca premiowanego grą w Lidze Europejskiej. Przez większą część meczu wszystko układało się po myśli gości – w 25. minucie objęli prowadzenie, a od 38. grali w przewadze. Wydawało się, że w drugiej połowie zawodnicy Pavla Hapala będą kontrolowali mecz i strzelą jeszcze kilka bramek. Nic takiego nie miało jednak miejsca – Miedziowi nie potrafili ani podwyższyć wyniku, ani zachować czystego konta i zasłużenie stracili dwa punkty, które w kontekście walki o podium bardzo by im się przydały.
Górale notują znakomitą rundę wiosenną i choć w piątek dopisali do swojego dorobku tylko oczko, mogą być zadowoleni. Przez większość meczu zanosiło się na ich porażkę, jednak dzięki charakterowi i niezawodnemu Robertowi Demjanowi udało się odrobić straty. Dla Słowaka było to już dwunaste trafienie w tych rozgrywkach. Tym samym snajper bielszczan zrównał się z Danijelem Ljuboją i wraz z nim zajmuje pierwsze miejsce w klasyfikacji strzelców. Nie ma wątpliwości, że po zakończeniu sezonu po Demjana ustawi się kolejka chętnych, bez względu na to, czy Podbeskidzie utrzyma się w Ekstraklasie, czy nie. Słowak w tym roku skończy 31 lat, więc kilka sezonów gry na wysokim poziomie ma na pewno przed sobą.
Korona Kielce 1:1 Polonia Warszawa – Koszmar Polonii trwa
Podrażnieni porażką z Pogonią kielczanie podejmowali u siebie Polonię, która już od dawna nie pamięta, jak to jest wygrać mecz. Faworytem spotkanie byli gospodarze, ale to oni przez prawie cały mecz musieli gonić wynik. Wyrównać udało się dopiero w końcówce, a do siatki rywala trafił oczywiście Maciej Korzym. Remis z Polonią trener Ojrzyński może uznać za porażkę, bo Czarne Koszule od pewnego czasu są dostarczycielem punktów. Jednak fakt, że kielczanie chyba na dobre utkwili w środku tabeli, jest dla szkoleniowca Złocisto-Krwistych szansą na przegląd kadry przed nadchodzącym sezonem. Trener Korony coraz chętniej sięga więc po młodzież – z Polonią wystąpił Karol Angielski, który dopiero niedawno skończył 17 lat i 18-letni Konrad Cebula.
Podopieczni Piotra Stokowca już od kilku kolejek powtarzają sobie: jak nie teraz, to kiedy? W końcu ostatnie zwycięstwo odnieśli początku rundy z Lechem i od tamtej pory notują tylko remisy i porażki. W piątek byli naprawdę bliscy przełamania fatalnej passy – prowadzili do 87. minuty, w której nie potrafili upilnować najlepszego gracza ekipy z Kielc.Wydaje się to być rzeczą wręcz nieprawdopodobną, ale Polonia, mimo że w ostatnich pięciu spotkaniach zdobyła zaledwie dwa punkty, a w całej rundzie wiosennej sześć, nadal nie wypadła z pierwszej szóstki i teoretycznie nadal ma spore szanse nawet na podium. Jednak dla zawodników Piotra Stokowca szczytem marzeń byłoby utrzymanie miejsca w górnej połowie tabeli, a o to może być bardzo ciężko.
Widzew Łódź 3:0 Jagiellonia Białystok – Zimny prysznic dla Jagi, Widzew chyba z utrzymaniem
Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że przed tygodniem oglądaliśmy jedno z najsłabszych spotkań w tej rundzie. Widzew grał na wyjeździe z Wisłą i przez 90 minut myślał o wszystkim, tylko nie o grze w piłkę. Z kolei Jaga sprawiła mnóstwo problemów Lechowi i niemal z miejsca stała się jednym z faworytów do wywalczenia miejsca dającego możliwość występu w europejskich pucharach. Teoretycznie nietrudno było więc wskazać faworyta sobotniego meczu, ale nasza liga znów pokazała, że pojęcia "faworyt" zupełnie nie uznaje. Mecz zakończył się gładkim zwycięstwem Widzewa, który tym samym może być już raczej pewny utrzymania w tym sezonie. Swoją chwilę tryumfu miał też niechciany w Jagiellonii Bartłomiej Pawłowski, który co prawda nie strzelił bramki, ale i tak swoją grą dał do myślenia działaczom z Białegostoku.
Kibice z Podlasia, którzy oglądali mecz Jagi z Lechem mogą zastanawiać się, kto w ciągu tygodnia podmienił im piłkarzy. Podopieczni Tomasza Hajty w niczym nie przypominali zespołu, który przed tygodniem był zespołem lepszym od wicelidera tabeli. W meczu z Widzewem biełostoczanie grali niemrawo, a gdy udało im się stworzyć jakąś sytuację, razili nieporadnością. Jeszcze przed tygodniem można było stwierdzić, że Jaga zasługuje na grę w pucharach jak mało kto. Po tym, co piłkarze Tomasza Hajty zaprezentowali w sobotę, nikt takiego stwierdzenia nie powtórzy. Z drugiej strony, jeśli w następnej kolejce białostoczanie zatrzymają Legię, znów staną się jednym z głównych kandydatów do reprezentowania Polski w Europie.
GKS Bełchatów 0:2 Górnik Zabrze – Żenujący zabrzanie, niespodziewana szansa Brunatntych
Tydzień temu Górnik w niezłym stylu rozprawił się z Ruchem i wydawało się, że powoli wraca do dobrej dyspozycji, którą prezentował jesienią. Tymczasem podopieczni Adama Nawałki na tle ostatniej drużyny ligi wypadli katastrofalnie i przegrali w pełni zasłużenie. Co się dzieje z zabrzanami na wiosnę, ciężko powiedzieć. Jasne jest natomiast, że tak grająca drużyna nie ma żadnych szans na to, by osiągnąć cokolwiek poza granicami kraju. Więcej na pewno można było oczekiwać od dwóch liderów zespołu - Ireneusza Jelenia i Prejuce'a Nakoulmy. Za poprzednie spotkanie zebrali sporo pochwał, jednak w spotkaniu z czerwoną latarnią ligi nie potrafili udowodnić, że wrócili wreszcie do dobrej dyspozycji.
Im bliżej do zakończenia sezonu, tym większe szanse ma Bełchatów na utrzymanie w Ekstraklasie. Początek rundy nie zwiastował niczego dobrego – Brunatni co prawda nie przegrywali, ale też nie odnosili zwycięstw, a co gorsza nie zdobywali żadnych bramek. Trener Kiereś nie załamywał jednak rąk, spokojnie pracował z zespołem i dziś widoczne są tego efekty. Jego zespół zagrał w sobotę bardzo dobre spotkanie, zasłużenie pokonał walczącego o podium Górnika i zniwelował stratę do czternastej w tej chwili Pogoni do sześciu punktów. Jakby tego było mało, już za tydzień ta strata może stopnieć do trzech oczek, bo GKS pojedzie na mecz właśnie do Szczecina. Z drugiej strony ewentualna porażka z tym spotkaniu radykalnie zmniejszy szanse Bełchatowa na utrzymanie, dlatego nie może on sobie pozwolić na potknięcie.
Lech Poznań 1:0 Wisła Kraków – Lech nie zwalnia tempa, Wisła kolejną ofiarą
Dla Kolejorza sobotni pojedynek miał szczególne znaczenie. Poznaniacy wychodzili na murawę ze świadomością, że zwycięstwo pozwoli im, przynajmniej na kilkanaście godzin, zasiąść na fotelu lidera. Lech poradził sobie z presją i zwyciężył, odprawiając z niczym już szóstego rywala z rzędu. Sam mecz jednak nie porwał – dość powiedzieć, że gol Łukasz Teodorczyka (premierowy dla nowego zespołu) był jedynym strzałem na bramkę w tym spotkaniu! Lech po raz kolejny udowodnił, że potrafi wygrywać również w spotkaniach, w których układa im się nie najlepiej i to w pewnym sensie potwierdza klasę Poznańskiej Lokomotywy, z drugiej strony trener Mariusz Rumak musi wpoić zawodnikom, że przy prowadzeniu 1:0, szczególnie u siebie, trzeba strzelać kolejne bramki, a nie cofać się do głębokiej defensywy.
Wiślacy od dłuższego czasu są pogrążeni w głębokim kryzysie, ale miewają przebłyski dobrej gry - w sobotę sprawili nieco kłopotów rozpędzonemu Lechowi. O krok od wyrównania był Daniel Sikorski, który z łatwością poradził sobie z chwalonym ostatnio Kamińskim, ale jego strzał minął bramkę Kotorowskiego. Również pod koniec spotkania to krakowianie byli stroną aktywniejszą, ale ostatecznie przez cały mecz nie udało się oddać choćby jednego celnego strzału na bramkę Lecha. Tym samym Wisła znów osunęła się w tabeli i raczej odpadła z wyścigu po puchary. Wiślacy mogą pluć sobie w brodę, bo ich koszmarny sezon przy odrobinie szczęścia mogliby... zakończyć na podium. W tej chwili ich strata do Śląska wynosi dziewięć punktów, więc gdyby na wiosnę grali choćby odrobinę skuteczniej, walka o czołówkę byłaby realna.
Legia Warszawa 1:0 Lechia Gdańsk – Męczarnie Legii, Lechia poniżej krytyki
Legioniści stanęli w niedzielę przed niecodziennym dla nich wyzwaniem. Po raz pierwszy od wielu kolejek rozpoczynali mecz, nie będąc liderem. Ewentualna porażka sprawiłaby więc, że podopieczni Jana Urbana straciliby prowadzenie w tabeli. Wydaje się, że ta presja miała spory wpływ na poczynania Wojskowych, bo zwycięstwo nad słabą Lechią przyszło im z dużymi problemami. Dopiero Jakub Kosecki, który pojawił się na boisku w drugiej połowie, zdołał umieścić piłkę w bramce Buchalika. Być może to brak zawieszonego za kartki Dwaliszwilego był dla Legii tak bolesny, ale nie powinno być to wytłumaczeniem – zespół walczący o mistrzostwo nie powinien zależeć od jednego gracza. Mimo kłopotów podopieczni Jana Urbana dowieźli wynik do końca i z powrotem wskoczyli na pierwsze miejsce.
Nikt raczej nie oczekiwał od Lechii, że zdoła urwać Legii choćby punkt, ale poziom zaprezentowany przez gdańszczan ciężko jest nazwać ekstraklasowym. O ile w pierwszej połowie udawało im się przynajmniej wymienić kilka podań z pierwszej piłki, o tyle w drugiej nawet to było dla nich sztuką niemożliwą do osiągnięcia. Po stracie gola Lechia wyglądała tak, jakby wcale nie chciała wyrównać, a porażka 0:1 była wynikiem satysfakcjonującym. Ani przez moment nie pachniało nawet remisem, o zwycięstwie nawet nie wspominając. Z taką grą podopieczni Bogusława Kaczmarka wcale nie są pewni utrzymania – do zakończenia rozgrywek pozostało jeszcze pięć kolejek, a przewaga nad rozpędzonym Podbeskidziem maleje z tygodnia na tydzień. Dziś wynosi już tylko siedem punktów.
Śląsk Wrocław 1:0 Pogoń Szczecin – Mistrz traci tytuł, Pogoń nad krawędzią
Możemy powiedzieć już oficjalnie to, na co zanosiło się od miesięcy – Śląsk Wrocław nie obroni mistrzostwa. Niestety, z tytułem pożegnał się w fatalnym stylu. Co prawda udało się wymęczyć zwycięstwo nad słabą Pogonią, ale styl podopiecznych Stanislava Levego był po prostu koszmarny. Dość powiedzieć, że udało im się oddać zaledwie jeden celny strzał na bramkę i to dopiero w 85. minucie. Ze wszystkich drużyn walczących o grę w pucharach Śląsk jest najbliższy osiągnięcia celu, ale nie zanosi się na to, by mieli zwiedzić wiele europejskich miast, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że z drużyną pożegna się Sebastian Mila, serce, płuca i wątroba zespołu z Wrocławia. Szkoleniowiec Wojskowych już może się martwić o to, jak poradzić sobie bez piłkarza, który w tym sezonie jako jedyny prezentował poziom godny mistrza kraju.
Pogoń może mieć coraz bardziej uzasadnione obawy. Jeszcze pięć spotkań temu ich przewaga nad Podbeskidziem wynosiła 10 punktów, teraz zmalała do zaledwie 3. Jeżeli obie drużyny utrzymają swoje tempo punktowania, wkrótce dojdzie do zamiany miejsc. Trener Wdowczyk ma teraz poważny ból głowy – już niedługo dojdzie do bezpośredniego pojedynku tych drużyn i zdecydowanym faworytem tego spotkania będą Górale. Bielszczanie za tydzień zmierzą się z Polonią, która chętnie rozdaje punkty, zaś Portowcy zmierzą się z Bełchatowem, które zwęszyło szansę na utrzymanie i z pewnością będzie gryzło trawę od pierwszej do ostatniej minuty. Nie jest więc wykluczone, że już po następnej kolejce Podbeskidzie zrówna się punktami z Pogonią.
Ruch Chorzów 1:2 Piast Gliwice – Niebiescy wciąż zagrożeni, Piast blisko pucharów
O pierwszej połowie poniedziałkowego spotkania można powiedzieć najwyżej tyle, że się odbyła. Niespecjalnie było widać, że te dwa zespoły walczą o bardzo dużo – Ruch o utrzymanie, Piast o Ligę Europejską. Coś drgnęło po przerwie – fenomenalną bramkę strzelił chorzowski Figo, czyli Filip Starzyński, ale Piast odpowiedział dwoma równie ładnymi trafieniami i zabrał do Gliwic trzy punkty. Był to drugi z rzędu derbowy mecz, w którym Ruch musiał uznać wyższość rywala – tydzień temu lepszy okazał się Górnik. Zwycięstwo nad gliwiczanami bardzo przybliżyłoby podopiecznych Jacka Zielińskiego do utrzymania, za to porażka gwarantuje sporo emocji na dnie tabeli – o utrzymanie powalczą jeszcze przynajmniej cztery drużyny i żadna z nich nie odpuści do ostatniej kolejki.
Na tle innych drużyn walczących o występ w Europie, Piast pokazał się z przyzwoitej strony. Pierwsza połowa z pewnością nie zachwyciła, za to druga była już znacznie lepsza. Gliwiczanie po straconej bramce zdołali się błyskawicznie podnieść i nie tylko wyrównali, ale jeszcze strzelili zwycięską bramkę. Poniedziałkowa wygrana stawia ich w bardzo korzystnym położeniu. Aktualnie podopieczni Marcina Brosza zajmują czwartą lokatę ze stratą zaledwie dwóch oczek do fatalnie grającego Śląska. Chyba nawet najbardziej optymistyczni kibice z Gliwic nie spodziewali się, że ich drużyna będzie wymieniana jako główny kandydat do gry w pucharach, a nie w I lidze. Jako ciekawostka warto dodać, że Piast jako jedyny w tej kolejce odniósł zwycięstwo w na wyjeździe.
Statystyki 25. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
- Liczba goli – 15
- Średnia goli na mecz – 1,9
- Zwycięstwa gospodarzy – 5
- Remisy – 2
- Zwycięstwa gości – 1
- Żółte kartki – 30
- Czerwone kartki – 2
- Liczba widzów – ok. 75 tys.
- Średnia frekwencja – ok. 9,4 tys.
Zapowiedź 26. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
W piątek Lech podejmie u siebie Widzew i jeśli nadal marzy o dogonieniu Legii, musi bezwzględnie pokonać łodzian. Wojskowi swój mecz rozegrają dzień później – w Białymstoku zmierzą się z nieprzewidywalną Jagiellonią. Tego samego dnia w pojedynku "o sześć punktów" Pogoń będzie walczyła z Bełchatowem.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.