Zmiany w PZPN: Nowy sekretarz generalny, rzecznik, zarobki Bońka
Ja panu zapłacę tyle, że się pan zgodzi - tak Zbigniew Boniek przekonuje ponoć ludzi do pracy w PZPN. Nowy prezes nie chce tracić czasu, bo spraw do załatwienia jest dużo, a pierwsze posiedzenie nowo wybranego zarządu odbędzie się dokładnie za tydzień.
Poznamy wówczas m.in. nowego sekretarza generalnego, bo nie ma szans, aby dotychczasowy - Waldemar Baryło - zachował stanowisko. Nie tylko dlatego, że został powołany awaryjnie, gdy pod koniec ubiegłego roku zdymisjonowano (w związku z tzw. aferą taśmową) pełniącego tę funkcję przez 12 lat Zdzisława Kręcinę.
Kandydatów jest trzech. Jeszcze w sierpniu mówiło się, że faworytem Bońka jest Marcin Stefański. Dyrektor wykonawczy spółki Ekstraklasa SA potwierdził nawet na łamach tygodnika "Piłka Nożna", że dostał taką propozycję od jednego z kandydatów na prezesa. Nie wiadomo jednak, czy był to Boniek, czy Stefan Antkowiak. Zaraz po wyborach pojawiła się z kolei informacja, że najpoważniejszym kandydatem jest Marcin Sawicki, były piłkarz m.in. Legii Warszawa (jego karierę przerwały problemy ze zdrowiem), absolwent prestiżowej Harvard Business School. Pojawia się jeszcze jedno nazwisko: Bogdana Basałaja. Niedawny prezes Wisły Kraków ma jednak ponoć najmniejsze szanse z całej trójki.
Nowym rzecznikiem, w miejsce "urlopowanej" (nieoficjalnie mówi się, że z powodu ciąży) Agnieszki Olejkowskiej, ma zostać dziennikarz "Super Expressu" Piotr Koźmiński. - Obsada stanowisk to tylko jedna z wielu spraw, jakimi się obecnie zajmujemy - mówi Kazimierz Greń, jeden z twórców sukcesu Bońka i członek nowego zarządu. - Nie chcę wychodzić przed prezesa. Zdradzę tylko, że poprzedni zarząd i prezes pozostawili nam w spadku nie tylko niepopodpisywane umowy dotyczące najbliższego meczu reprezentacji z Urugwajem [14 listopada w Gdańsku - red.], ale nawet takie kwestie jak... wybór nowego trenera reprezentacji Polski w futsalu - dodaje prezes Podkarpackiego ZPN.
Jednym z punktów programu pierwszego zjazdu ma być ponoć kwestia zarobków nowego prezesa. W trakcie kampanii wyborczej Boniek deklarował, że nie będzie naśladował w tej sprawie swojego poprzednika (który zaczął urzędowanie od podniesienia sobie pensji do 5o tys. zł miesięcznie). Zapowiadał wręcz, że w ogóle nie będzie pobierał wynagrodzenia za swoją pracę.
Pomysł - o dziwo - nie wszystkim się jednak spodobał. W audycji "Przy niedzieli o sporcie" w Radiu Tok FM sceptycznie wypowiadali się na ten temat m.in. szef rady nadzorczej spółki Ekstraklasa SA Maciej Wandzel, szef stacji Orange Sport Janusz Basałaj i były selekcjoner reprezentacji Polski Andrzej Strejlau. Ich zdaniem człowiek pełniący taką funkcję nie powinien pracować społecznie. - Prezes PZPN powinien zarabiać rynkowo na miarę organizacji, jaką prowadzi. 10 tys. euro to jest rynkowa pensja - powiedział Wandzel.
- Z całym szacunkiem, ale to nie panowie Wandzel z Basałajem będą o tym decydować - mówi Andrzej Padewski, szef Dolnośląskiego ZPN i kolejny nowy członek zarządu PZPN. - Ja wcale nie uważam, że prezes musi koniecznie pobierać pensję. Zarząd ma prawo przyznać mu premię za dobrze wykonaną pracę. Na przykład za pomyślnie przeprowadzone zmiany w statucie związku, bo to jest moim zdaniem sprawa priorytetowa. Obecny jest chory, zbyt dużo w nim niejasności. Te trzy rekomendacje, zasady głosowania... Wszystko to sprzyja kuglowaniu i przeciąganiu liny, a nie merytorycznym decyzjom - dodaje Padewski. Jak jednak zaznacza, tej sprawy nie uda się na pewno załatwić na pierwszym posiedzeniu zarządu. Z przyczyn proceduralnych. - Nowe władze PZPN, w tym nowy sekretarz generalny, muszą zostać wpisane do Krajowego Rejestru Sądowego. Potem trzeba będzie powołać Komisję Statutową, która przygotuje projekt zmian. Dopiero potem będzie można zwołać Nadzwyczajny Walny Zjazd, który je uchwali. W najbardziej optymistycznym wariancie nastąpi to nie wcześniej niż na wiosnę - tłumaczy Padewski.
Inny, rozważany ponoć scenariusz zakłada, że zarząd uchwali stałą pensję dla Bońka. Ten będzie przekazywał ją w całości na cele charytatywne. Nowy prezes deklaruje, że będzie spędzał w Polsce więcej czasu niż dotychczas (zarzut, że będzie rządził PZPN za pomocą telefonów z Rzymu, wysuwali w trakcie kampanii jego oponenci). Jest właścicielem mieszkania w Warszawie.
Wciąż nie wiadomo, co będzie z nową siedzibą PZPN. Umowy zawarte przez poprzedni zarząd przegląda obecnie Marek Koźmiński, wiceprezes ds. zagranicznych. Boniek przed wyborami bardzo sceptycznie wypowiadał się na temat zasadności budowania jej w Wilanowie i na razie zdania nie zmienił. Pytanie, czy da się jeszcze coś w tej sprawie zrobić, bo prace budowlane już ruszyły. Dokładnie w dniu, w którym został prezesem...