Puchar Polski. Chojniczanka wyeliminowana przez Wisłę Kraków
Powinni żałować piłkarscy kibice, jeżeli nie oglądali pucharowego meczu Chojniczanka - Wisła Kraków. Gospodarze, choć przegrali 1:2, pokazali w nim swój potencjał.
fot. Monika Smól
Drużyny na Stadionie Miejskim grały, jak równy z równym. Ani przez moment nie było widać różnicy w klasie rozgrywkowej. Mecz był prowadzony w bardzo dobrym tempie (chwilami bardzo intensywny); płynność w grze sprawiła, że zespoły przeprowadziły wiele akcji pod polem karnym. Były strzały i interwencje bramkarzy. No i padły trzy bramki; o jedną więcej zdobyła drużyna „Białej Gwiazdy”.
[podobne]
- Cóż odpadliśmy, bo taka jest formuła rozgrywek pucharowych - mówiJakub Biskup. - Ale nie byliśmy zespołem słabszym, dłużej dyktowaliśmy warunki na boisku, lepiej prezentowaliśmy się pod względem fizycznym. Kontrowersje sędziowskie i brak skuteczności, w kluczowych dla meczu minutach, zdecydowały o braku awansu.
Chojniczanka wypracowała sobie, statystycznie, jednak więcej okazji strzeleckich. Do bramki Wisły nie udało się trafić głową Łukaszowi Kosakiewiczowi, a w końcówce dwukrotnie Bartkowi Niedzieli. Jakub Biskup jeszcze w 19 min. zmarnował sytuację sam na sam.
- Zanim przyjąłem piłkę - bramkarz zdążył skrócić kąt - opisuje skrzydłowy „Chojny”. - Zdecydowałem się posłać piłkę między jego nogami. Łukasz Załuska, to doświadczony bramkarz, był jednak bardzo czujny.
Między 65 a 75 min gospodarzy dopadła lekka zadyszka. Oddali pole rywalom, dali się zamknąć na własnej połowie.
- Nie realizowaliśmy tego czego oczekiwał od nas trener Maciej Bartoszek - przyznaje pomocnik. - Mieliśmy wysoko„siedzieć” na rywalach, starać się szybko odebrać im piłkę. A tymczasem cofnęliśmy się całym zespołem. Jak na ironię, kiedy w kontrataku straciliśmy piłkę, Wisła przeprowadziła akcję zakończoną dla niej szczęśliwie (rykoszet od nogi Piotra Kieruzela) bramką.
Emocji w tym meczu nie brakowało już od pierwszego gwizdka. Ale ich eksplozja nastąpiła w samej końcówce. Najpierw, po ewidentnej ręce w polu karnym Adama Mójty, sędzia był niewzruszony. Potem za faul przed polem karnym podyktował przeciwko Wiśle rzut wolny, ale uszło jego uwadze, że zawodnicy gości ustawili mur, co najmniej, dwa metry bliżej.
- Byłem bliski wyrównania - komentuje gracz Chojniczanki. - Piłka leciała w światło bramki, chociaż najwyżsi gracze Wisły wyskoczyli wysoko. W ogóle, sędzia był drobiazgowy, za często przerywał grę gwizdkiem. Takie spotkania powinni prowadzić rozjemcy zawodowi.
Pucharowy mecz z ekstraklasową Wisłą był bezspornie najlepszym, a jeśli nie, to na pewno jednym z najlepszym w tym sezonie w wykonaniu podopiecznych Macieja Bartoszka. Obok walki, wysiłku i zaangażowania pokazali dużą jakość piłkarską.
- Wisła ma swoje problemy, ale my patrzymy na siebie. Po 10. ligowych kolejkach i postawie w pucharach, poczuliśmy własną wartość. Chcemy ją podtrzymać w kolejnych spotkaniach. Jest bardzo dobrze, ale zrobimy wszystko, aby było jeszcze lepiej.