menu

Przełamanie Widzewa w meczu z Koroną. Ładny gol Stępińskiego na wagę trzech punktów

1 grudnia 2012, 17:36 | Daniel Kawczyński

Po pięciu meczach bez zwycięstwa Widzew Łódź w końcu zainkasował komplet punktów. Po wyrównanym meczu na własnym boisku łodzianie pokonali Koronę Kielce 1:0, po ładnym golu Mariusza Stępińskiego.

Radość widzewiaków po zdobyciu gola
fot. Paweł Łacheta
Widzew Łódź - Korona Kielce
fot. Paweł Łacheta
Widzew Łódź - Korona Kielce
fot. Paweł Łacheta
Widzew Łódź - Korona Kielce
fot. Paweł Łacheta
1 / 4

Obie ekipy przystępowała do dzisiejszego starcia w różnych nastrojach, ale z zamiarem przełamania złych pass. Będący w odwrocie Widzew miał na koncie trzy przegrane z rzędu, a bez zwycięstwa pozostawał od pięciu kolejek, z kolei domowego zwycięstwa nie doczekał się od trzech miesięcy. Korona wprost przeciwnie - była na fali wznoszącej. Nie przegrała od trzech poprzednich pojedynków, ale do tej pory nie potrafiła wywieźć pełnej puli z terenu przeciwnika. Koniec końców ze spełnienia upragnionego celu cieszyli się gospodarze, chociaż przed meczem znajdowali się w trudnej sytuacji.

U siebie nie zamierzali ustępować. Od pierwszego gwizdka starali się zaatakować przy wykorzystaniu skrzydeł i stałych fragmentów. W 14. minucie piłkę dośrodkowaną przez Marcina Kaczmarka, musnął w polu karnym Mariusz Stępiński. Do szczęścia zabrakło niewiele. Jeszcze bliżej bramki znalazł się Princewill Okachi. Uuchomiony dalekim podaniem przez Radosława Bartoszewicza, stanął oko w oko z Oleksiejem Szlakotinem, lecz posłał piłkę tuż obok dalszego słupka.

Z czasem Korona trochę się przebudziła i odważniej wychodziła do przodu. O większym zagrożeniu nie można było jednak mówić, poza 37. minutą, kiedy po złym wybiciu Milosa Dragojevicia, z szesnastu metrów chybił Michał Janota. Powodzenia z rzutów wolnych szukał Paweł Golański - bez rezultatu.

W 39. minucie Widzew objął zasłużone prowadzenie. Marcin Kaczmarek przerzucił piłkę nad defensorami do Mariusz Stępińskiego, który zwiódł Pawła Golańskiego i precyzyjnie uderzył po dalszym rogu.

Przez dziesięć minut drugiej odsłony łodzianie nie spuszczali z tonu i nadal naciskali przeciwnika. Potem trochę odpuścili, cofnęli się i starali się zachować spokój na tyłach. Tym samym pozwolili Koronie na bardziej ofensywną grę, z której jednak nie wynikło żadne zagrożenie. Jedynie w końcowych minutach przewaga gości stała się na tyle duża, by momentami zamknąć Widzew na jego połowie, ale podobnie jak wcześniej obyło się bez klarownych sytuacji. Brawa należą się zwłaszcza łódzkich defensorom, konsekwentnie oddalającym zagrożenie od własnej bramki.

Pisząc o meczu, koniecznie trzeba wspomnieć o fatalnej postawie sędziego - Adama Lyczmańskiego. 33-letni pan w czerni dał kolejny dowód, że do pracy sędziego po prostu się nie nadaje. Nie sposób policzyć liczbę błędnych decyzji, które podjął na niekorzyść obu ekip, często przyzwalając na bezpardonową grę. Po końcowym gwizdku postanowił ukarać czerwoną kartką Pawła Golańskiego, który mocno skrytykował prace prowadzącego zawody.


Polecamy