Prędota: Może troszkę pomógł mi wiaterek
- Widziałem, że bramkarz Wisły wyszedł z bramki, a za chwilę się zatrzymał. Miałem tylko nadzieję, że piłka nie zawadzi poprzeczki i nie wyjdzie gdzieś w pole gry. Może troszkę pomógł mi wiaterek - śmiał się po meczu z Wisła strzelec jednej z bramek dla Motoru, Piotr Prędota.
fot. Karol Wiśniewski / Polskapresse
Długo czekałeś na kolejnego gola w barwach Motoru. "Przełamałeś" się w najwłaściwszym momencie, w meczu derbowym.
Wszyscy cieszymy się z wygranej, a ja dodatkowo ze zwycięskiego gola. Nie było łatwo o te trzy oczka. Ale grając w dziesięciu, pokazaliśmy, że stać nas na to. Wreszcie wygraliśmy przed własną publicznością (ostatnio Motor wygrał u siebie 20 sierpnia z Wigrami Suwałki 1:0, po golu... Prędoty - red). Wynik mógł być wyższy, ale szkoda, że nie wykorzystaliśmy rzutu karnego.
Właśnie, gdy przy stanie 2:1 Rafał Niżnik nie strzelił bramki z rzutu karnego, miałeś obawy, że nie utrzymacie wygranej?
Myślałem, że może się to zemścić. Ale zemściło się na szczęście w drugą stronę, ponieważ wcześniej Michał Budzński minął już naszego bramkarza i trafił tylko w boczną siatkę. A kilka minut później to my objęliśmy prowadzenie.
Lobowanie Kamila Beszczyńskiego było Twoją pierwszą decyzją?
Tak. Widziałem, że bramkarz Wisły wyszedł z bramki, a za chwilę się zatrzymał. Miałem tylko nadzieję, że piłka nie zawadzi poprzeczki i nie wyjdzie gdzieś w pole gry. Może troszkę pomógł mi wiaterek (śmiech).
Znów w tych rozgrywkach pokazujecie charakter.
Faktycznie. Ostatnio przegrywaliśmy z Pogonią w Siedlcach 0:3 i wyrównaliśmy. Teraz grając przez drugą połowę w dziesięciu wygrywamy, a wcześniej po horrorze pokonaliśmy Pelikan w Łowiczu 4:3. Mamy dobrą drużynę, w której panuje świetna atmosfera. Widać to na boisku, że bardzo chcemy, ale nie zawsze wychodzi.
Macie pretensje do Igora Migalewskiego, że w głupi sposób Was osłabił?
Wielka szkoda, że nie zagra w kolejnych spotkaniach. Będzie go nam z przodu brakować. Może zastąpię go ja, albo ktoś inny. Igor nie wytrzymał nerwowo, ale był kilka razy faulowany i nikt tego nie dostrzegł. Mógł odreagować w inny sposób, ale łatwo się mówi.
Rozmawiał Marcin Puka / Kurier Lubelski