menu

Trudno bronić obrońców – defensywa Pogoni Szczecin w sezonie 2023/24

27 maja, 20:00 | Sebastian Szczytkowski

Podsumowujemy rok w wykonaniu obrony Pogoni Szczecin: było lepiej niż w poprzednim sezonie, ale to jedyne pocieszenie. Od czasu powrotu do Ekstraklasy w 2012 roku, Pogoń traciła od 23 do 54 goli w sezonie. W dobiegających końca rozgrywkach drużyna ani nie zbliży się do najlepszego wyniku tego okresu, ani nie pobije negatywnego rekordu. Jak i w kilku innych elementach, także w defensywie, popadła w przeciętność.

Mariusz Malec wyrósł na lidera defensywy Pogoni Szczecin.
Mariusz Malec wyrósł na lidera defensywy Pogoni Szczecin.
fot. Andrzej Szkocki

Niedoścignionym wzorem pozostaje gra obronna Pogoni w przedostatnim sezonie z trenerem Kostą Runjaicem. Był to w 2021 roku główny atut w walce o zdobycie brązowych medali mistrzostw Polski. Drużyna wykręciła kapitalną średnią tylko 0.76 gola straconego na mecz, a Dante Stipica nie miał równego sobie w lidze bramkarza pod względem liczby występów z czystym kontem.

We wspomnianym sezonie Pogoń miała zgłoszonych do rozgrywek 10 obrońców, z których ośmiu zdążyło zmienić klub. W kadrze pozostali jedynie starsi o trzy lata Mariusz Malec i Benedikt Zech, co tylko temu pierwszemu wyszło na dobre. Przyszli inni obrońcy, niektórzy z ciekawym życiorysem, ale do ideału daleko.

Sami utrudnili sobie zadanie
Przyjście trenera Jensa Gustafssona doprowadziło do ożywienia w ataku Pogoni. Nawet jeżeli cała kadencja Szweda nie kojarzy się z atrakcyjną, ofensywną grą, to były tygodnie, w których Pogoń grała widowiskową piłkę. Większa liczba straconych goli została wpisana w koszt robienia show. I tak, pierwszy sezon z Gustafssonem to 46 straconych goli przy 31 straconych w ostatnim roku Runjaicia w Szczecinie. Była to przepaść.

Styl gry, który zaproponował Pogoni szwedzki trener, przełożył się także na przeprowadzane transfery. Do zespołu dołączyli boczni obrońcy z zacięciem do atakowania - Leonardo Koutris i Linus Wahlqvist. Obaj stali się praktycznie hegemonami na swoich pozycjach bez poważnego konkurenta. Wymierne korzyści z ich ofensywnego grania to jeden gol i pięć asyst. Z dziur, pozostawionych w obronie, niejednokrotnie korzystali jednak rywale.

Na konferencji prasowej, przed niesławnym finałem Fortuna Pucharu Polski, Jens Gustafsson zaprotestował po usłyszeniu pytania o słabe bronienie Pogoni. Przekonywał, że praca wykonana w zimowym okresie przygotowań procentuje, a cały zespół organizuje się lepiej w defensywie. I to prawda, że Pogoń więcej goli straciła jesienią niż wiosną, ale stare grzechy potrafiły wracać. W najważniejszych momentach.

Mały bywał wielki
Mariusz Malec został w tym sezonie liderem obrony Pogoni, a do tej roli dorastał latami. Do klubu dołączył w 2018 roku, jeszcze przed debiutem w PKO Ekstraklasie, a do szatni wprowadzał go Jarosław Fojut. Później Malec leczył poważną kontuzję, a kiedy wrócił, został rezerwowym, ponieważ pierwsze skrzypce grali Benedikt Zech i Konstantinos Triantafyllopoulos. U Jensa Gustafssona stał się pewniakiem do składu, a jego wielkim atutem jest niezawodność. Od lat Mariusza Malca już omijają kontuzje.

W 2021 roku Mariusz Malec przedłużał kontrakt z Pogonią, a dyrektor sportowy Dariusz Adamczuk przekonywał, że widzi w nim piłkarza, który jeszcze rozwinie się w Szczecinie.

- Będzie ważną postacią zespołu. Jeżeli dopisze mu zdrowie, stać go na regularną grę na wysokim poziomie - mówił Adamczuk i nie pomylił się z tą zapowiedzią.

Dziś Mariusz Malec jest piłkarzem z najdłuższym stażem w zespole, a spośród obrońców, popełnił najmniej błędów w sezonie. Co prawda nieśmiało i bez pokrycia w faktach, ale część dziennikarzy zaczęła typować gracza Pogoni na kandydata do reprezentacji Polski. To również pokazuje, jak poprawił się piłkarz, któremu na początku pobytu w Pogoni przypinano łatkę niezdarnego. Powinien być pewniakiem na kolejny sezon.

Nieudane poszukiwania
Trener Pogoni miał trzy pomysły na ustawienie drugiego, środkowego obrońcy u boku Mariusza Malca i wszystkie okazały się złe. Na inaugurację sezonu Polak stworzył duet stoperów z Benediktem Zechem i to właśnie miało być galowe ustawienie Pogoni. Dublerami dla nich mieli być Danijel Loncar i Wojciech Lisowski, ale później wszystko poplątało się z powodu kontuzji. Austriak wypadał ze składu dwukrotnie na około miesiąc, a z każdym kolejnym powrotem coraz mocniej spadała jego forma.

Epizod w wyjściowym składzie zaliczył Wojciech Lisowski, a Danijel Loncar, nawet jeżeli potrafił wyglądać obiecująco na boisku, to od momentu dołączenia do Pogoni, notorycznie ma problem ze zdrowiem. Biorąc pod uwagę to, w jakich okolicznościach opuścił na noszach stadion Legii Warszawa i jak długo wracał później do składu, wyrósł na największego pechowca zespołu. Bilans półtora roku Danijela Loncara w Pogoni wygląda ubogo.

Kiedy zawiodły wcześniejsze plany, pozostało wdrożyć rozwiązanie awaryjne. Jens Gustafsson ustawił na środku obrony Leonardo Borgesa - piłkarza młodego, przestawionego z lewej strony. Jak szybko Brazylijczyk zrobił dobre wrażenie, tak szybko je zamazał, a kluczowy miesiąc sezonu - maj - był wielką katastrofą Leonardo Borgesa. Trudno obdarzyć zaufaniem na kolejny sezon kogokolwiek z trójki Zech, Loncar i Borges.

Niezastąpieni
Pozostały boki obrony, na których grali etatowo Linus Wahlqvist i Leonardo Koutris. Pierwszy z nich wrócił do reprezentacji Szwecji i dostaje do niej powołania, a drugi przypomniał o sobie selekcjonerowi greckiej kadry. Do tego zwrócił na siebie uwagę mocniejszych klubów. Obaj zyskali więc na dołączeniu do Pogoni. Całościowo zyskała również drużyna ze Szczecina, skoro obaj piłkarze są kandydatami na najlepszych na swoich pozycjach w erze odbudowy klubu.

Można jednak i czuć niedosyt. Dla obu zawodników prawie nie było zastępców, a i często zmagali się oni w końcówkach meczów ze skurczami. Tym samym musieli rozsądnie rozkładać siły, rezygnować z pełnego zaangażowania w ataki. Decyzja o rozstaniu zimą z Pawłem Stolarskim miała swój mankament, skoro później na bok obrony trafiali z konieczności Fredrik Ulvestad czy Kacper Smoliński. Jeżeli Linus Wahlqvist i Leonardo Koutris zostaną w zespole, mogą mu jeszcze dużo zaoferować, ale potrzeba im rywalizacji w kadrze.

Sebastian Szczytkowski z portalu sportowefakty.wp.pl


Polecamy