Telichowski: Koledzy żartują, że strzeliłem dlatego, bo mam dużą głowę
Podbeskidzie Bielsko-Biała zaczęło sezon od wyjazdowego remisu z Lechią Gdańsk. Spotkanie miało dziwny przebieg; "Górale" prowadzili do 79. minuty, potem dali wbić sobie dwie bramki, ale tuż przed ostatnim gwizdkiem wyrównał Błażej Telichowski.
fot. jarmulowicz.com/Piotr Jarmułowicz
Oceniamy lechistów za mecz z Podbeskidziem: Matsui potwierdził swoją renomę
- Nie powinniśmy narzekać na podział punktów. Prowadząc 1:0 traciliśmy takie bramki, które wydawałyby się niemożliwe do stracenia. Ale sami też nie za bardzo daliśmy argumentów, żeby wygrać ten mecz. Okazji nie było. Nie wiem, czemu - mówiąc kolokwialnie - "siadamy" po wyjściu na prowadzenie. Chyba trochę obawiamy się wzięcia odpowiedzialności, przejęcia inicjatywy. Mamy nad czym myśleć - oceniał na gorąco po meczu stoper Podbeskidzia Bartłomiej Konieczny.
W podobnym tonie wypowiadał się ten, który uratował punkt, czyli Błażej Telichowski, który w ostatniej akcji skierował piłkę do siatki. - Koledzy żartują, że mam dużą głowę i że piłka zawsze w nią trafi. Dziś się faktycznie udało. To była akcja rozpaczy. Chciałem trochę wcześniej ruszyć do przodu, ale trener Michniewicz mnie przed tym powstrzymywał, tłumaczył, żeby przeczekać fazę, w której Lechia nas tłamsiła, i w której to Japończyk Matsui zrobił różnicę, zdobywając dwie bramki - stwierdził Telichowski.
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net