Oceniamy lechistów za mecz z Podbeskidziem: Matsui potwierdził swoją renomę
Daisuke Matsui udowodnił, że nie jest po drugiej stronie rzeki i że do Polski nie przyjechał odcinać kuponów. Japończyk zaliczył debiut taki, jaki sobie wymarzył; dwa razy trafił do siatki, dzięki czemu zdobył czołówki w gazetach i portalach sportowych.
fot. jarmulowicz.com/Piotr Jarmułowicz
Lechia - Barcelona. Stare bilety utrzymają ważność, możliwy zwrot
Oceniamy lechistów za mecz z Podbeskidziem (w skali 1-10):
Mateusz Bąk (4) – Wrócił do Lechii po trzech latach rozłąki. Powroty zazwyczaj nie są łatwe, tak było też tym razem. Bąk jakoś szczególnie nie zawinił, ale w świat poszedł sygnał, że „Górale” – nomen omen jego niedawni koledzy z szatni - dwa razy znaleźli na niego sposób.
Deleu (4) – Przed sezonem zapowiadaliśmy, że będzie najrówniej grającym lechistą. Cóż, drugim spotkaniem Deleu musi nadrobić średnią, bo w inauguracyjnym starciu zagrał poniżej oczekiwań. Od niego wymaga się więcej.
Jarosław Bieniuk (4) – Pretensje można mieć do niego za obie bramki. Zwłaszcza za tę drugą. Jako kapitan powinien przypomnieć kolegom, że w ostatniej akcji meczu nie wolno odpuścić krycia.
Sebastian Madera (4) – Siódemka na jego koszulce bynajmniej nie oznacza, że został przesunięty do pomocy. Madera po ponad rocznej przerwie wrócił na boisko. Momentami widać było, że dawno nie grał o stawkę.
Christopher Oualembo (5) – Jego konto obciąża pierwszy gol dla Podbeskidzia. Później grał już lepiej, tak jakby chciał odkupić winy. To on asystował przy drugim trafieniu Matsuiego.
Piotr Wiśniewski (4) – Nie mógł odnaleźć się na nowej pozycji, czyli na prawym skrzydle; często schodził do środka, próbował zmieniać się stronami z Matsuim. „Wiśnia” zszedł z murawy dopiero na sześć minut przed ostatnim gwizdkiem. Zmiana – naszym zdaniem – powinna nastąpić znacznie wcześniej.
Marcin Pietrowski (7) – Zagrał więcej niż przyzwoicie; pilnował, by Podbeskidzie nie przedzierało się środkiem, ale i starał się sam zagrozić ich bramce. Po jego podaniu Matsui wyrównał. Sam Pietrowski też próbował strzałów.
Paweł Dawidowicz (6) – Grał bez kompleksów, choć musiał się liczyć z tym, że będzie oceniany przez pryzmat swojego poprzednika, najbardziej doświadczonego z aktywnych ligowców, Łukasza Surmy. Dawidowicz dużo się nabiegał, często za partnerów, którzy odpuszczali walkę po stracie piłki.
Mateusz Machaj (4) – Strzelał zza szesnastki, próbował wymieniać kilka krótkich podań, ale… to wciąż za mało. Mamy wrażenie, że dołek, w jaki wpadł mniej więcej półtora roku temu – jest bardzo głęboki. A może to wina nas, mediów, że wtedy, kiedy był w formie wpychaliśmy go do reprezentacji Polski?
Daisuke Matsui (8) – Do końca nie wiedzieliśmy, na co go stać. Owszem, grał w poważnych ligach, zanotował kilkadziesiąt występów w reprezentacji, ale ostatni sezon był dla niego bardzo nieudany. Z polską i gdańską publicznością „przywitał się” dwoma bramkami. Lechia pozyskała zawodnika formatu Abdou Razacka Traore?
Adam Duda (2) - W sparingach nie był pierwszym wyborem w ataku. Pod nieobecność Pawła Buzały dostał jednak szansę w pierwszym meczu ligowym. Problem polega na tym, że okazji nie wykorzystał. Dał kolejne argumenty na to, by trzymać go z dala od składu. Jeszcze przed przerwą zmarnował stuprocentową okazję.
Grali również:
Piotr Grzelczak (4) – Zmienił Dudę. Powtórki telewizyjne jasno wskazały, że sędzia nie uznał mu prawidłowego gola.
Przemysław Frankowski (5) – Wprowadził trochę ożywienia, raz nawet był bliski zdobycia bramki; celował dobrze, po długim rogu, ale trochę za lekko.
Patryk Tuszyński grał zbyt krótko, by poddać go ocenie.
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net