Fortuna 1 Liga. Richard Zajac klubową wierność ma we krwi
Fortuna 1 Liga. Richarda Zajaca polscy kibice kojarzą z występów w Podbeskidziu Bielsko-Biała, w którym spędził ponad pół dekady. Aktualnie Słowak jest członkiem sztabu szkoleniowego w Sandecji Nowy Sącz. Jak z jego perspektywy wygląda zderzenie dwóch światów: piłkarz - trener?
fot. Wojciech Wojtkielewicz
Richard Zajac w zespole "Górali" wylądował zimą sezonu 2009/2010 roku. W drużynie spod Klimczoka grał do końca rozgrywek 2014/2015. Z Podbeskidziem wywalczył awans do ekstraklasy, później znalazł się w najlepszej jedenastce tygodnika "Piłka Nożna" za sezon 2010/11. To z nim w bramce wiążą się największe sukcesy bielszczan w klubowej piłce.
- Piękny czas. Już pierwsze półroczne w Podbeskidziu miałem bardzo dobrze. Utrzymaliśmy się w 1 lidze, a ja w sześciu meczach z rzędu zagrałem na zero z tyłu. Mogę to zaliczyć do moich małych, osobistych sukcesów. Po tak udanym początku zdecydowałem się więc zostać w Bielsku-Białej na dłużej - mówi.
Wyszedł łącznie pięcioipółletni kontrakt. Do tego dwa lata w roli trenera bramkarzy. Z klubem z Bielska-Białej rozstał się dwa lata temu. Zdecydował się pomagać pierwszemu szkoleniowcowi Sandecji. - Podbeskidzie cały czas zajmuje ważne miejsce w moim sercu. Zresztą, czy mogłoby być inaczej po tylu latach spędzonych w tym klubie? Tutaj przeżyłem drugi najlepszy czas w karierze. Drugi ze względu na Duklę Bańska Bystrzyca - zaznacza.
W 2015 roku "zawiesił buty na kołku" i przypadły mu w udziale nowe obowiązki - trenerskie. Szybko przeszedł drogę z bramki do sztabu. - Pod koniec kariery coraz więcej myślałem o tym, aby zostać w przyszłości trenerem bramkarzy. Ze względu na pozycję, na jakiej grałem, wydawało mi się to naturalnym i logicznym krokiem. Znam piłkę od strony bramki, zebrałem dużo doświadczenia jako piłkarz i tymi swoimi doświadczeniami mógłbym się dzielić z innymi. Początki były trudne, miałem jakieś przemyślenia o tej pracy, jednak wyobrażenia, a życie to dwie różne sprawy. Do sztabu szkoleniowego Podbeskidzia dołączyłem z dnia na dzień - łatwo nie było. Ale po to jest życie, żebyś cały czas się czegoś uczyć - dodaje Zajac.
Bycie trenerem bramkarzy porównuje z karierą golkipera. - Każdy trening polepszał mój warsztat. W nowej roli musiałem przede wszystkim nauczyć się dobrej organizacji pracy. Długo mi to nie zajęło, bo miałem oczy dookoła głowy, wiele rzeczy notowałem w głowie, wszystko po to, aby moi podopieczni nie cierpieli z powodu mojego nieprzygotowania czy niewiedzy. Na to sobie nie mogłem pozwolić - dopowiada.
Często o zawodnikach grających między słupkami mówi się, że są specyficzni. Specyficzni osobowościowo. Ile w tym prawdy? - Pytano mnie: "Jak to jest z tymi bramkarzami - mają swój świat, są inni?" Oni są inni, bo grają na innej pozycji niż zawodnicy z pola. To jest bardzo odpowiedzialna pozycja, wymagająca. Ten kto decyduje się na stanie w bramce, musi liczyć się z wszystkimi konsekwencjami z tym związanymi. Wyzwanie jest duże. Bramkarz to sport indywidualny. Świadczy choćby o tym indywidualny trening. Kiedy popełnią błąd muszą sobie radzić z tym sami. Przeżywają to w samotności. Myślą, podczas gdy krytycy wypominają błąd bez przerwy. Sam tego doświadczyłem. Wpuściłem niejedną kuriozalną bramkę. Myślę, że kibice ekstraklasy pamiętają, nie muszę im przypominać (śmiech). Wtedy pierwsze co zrobiłem, to biłem się z myślami, mówiąc sobie: "Po co to zrobiłeś?!" Lecz czasem jako bramkarz musisz podjąć ryzyko, narażając się na niepowodzenie - przekonuje były golkiper Podbeskidzia.
- Niepowodzenie... tutaj zaczynają się moje kompetencje. Muszę podnieść takiego zawodnika na duchu, zrobić wszystko, aby zapomniał o swojej pomyłce. Najpierw jednak musi się z tą sytuacją przespać z dwie noce, potem będzie lepiej. Po czasie uświadamia sobie, że nawet najlepszym zdarzają się głupie błędy - wyjaśnia.
Zajac uważa, że najlepszym wyznacznikiem jego obecnej pracy trenera jest to, jaki postęp robią trenowani przez niego bramkarze. - Akurat ja zawsze miałem szczęście do dobrych golkiperów, którzy w klubowych rankingach zajmowali wysokie miejsca. Ostatni przykład - nasz młody bramkarz Daniel Bielica, najlepszy zawodnik Sandecji w rundzie jesiennej. Myślę, że dołożyłem do tego jakąś cegiełkę. W poprzednim sezonie odpowiadałem za formę Marka Kozioła i Pawła Kapsy. Kapsa w lidze w ogóle nie bronił, bo Marek rozgrywał sezon życia. Obronił cztery rzuty karne. Miał taką serię, że zastanawialiśmy jak długa ją utrzyma. I znów, przyszedł mecz, a ten broni jedenastkę! W Podbeskidziu z kolei prowadziłem Emilijusa Zubasa, klasa sama w sobie. Potem przyszedł Rafał Leszczyński - podkreśla jeden z asystentów Tomasza Kafarskiego.
W swoim nowych fachu 43-letni Słowak stosuje kilka rzeczy, na które zwracał uwagę, będąc na boisku. - Miałem swoje spostrzeżenia, jeśli chodzi o pracę trenera bramkarzy. Niektórych elementów unikam, inne wręcz są dla mnie priorytetem. Dziś trenerów bramkarzy mają nawet dzieciaki ze szkółki piłkarskiej. Ja swój pierwszy trening z trenerem bramkarzy miałem w wieku 16 lat. Łatwo policzyć ile lat straciłem... - argumentuje.
Na pewno nic nie stracił, a wręcz zyskał, będąc tak długo wierny jednemu klubowi. - Jestem stały w uczuciach. Od małego kibicuję Atletico Madryt. To się nigdy nie zmieni, nawet jak spadną do najniższej ligi. Z klubami mam tak samo. Kiedyś też piłkarz tak często nie przenosił się z klubu do klubu. Teraz nawet dwukrotnie decyduje się na zmianę barw w jednym sezonie. Ja w karierze występowałem w trzech - Dukli, MFK Dubnica oraz Podbeskidziu - wylicza.
Skoro o Atletico mowa, to zapewne mocno trzyma kciuki za Jana Oblaka. - Oblaka uważam za czołowego bramkarza świata, nie tylko z tego powodu, że jestem za "Atleti". To co prezentuje na boisku, wystawia mu najlepsze świadectwo. To według mnie top 3 golkiperów. Za młodu oglądałem mistrzostwa Europy i świata, podpatrując najlepszych bramkarzy. Hans van Breukelen, Sergio Goycochea z Argentyny. Później Gigi Buffon. Czytałem jego autobiografię. Ciekawa, tylko że krótka. Moja własna? Nie wiem czy zaciekawi aż tylu kibiców - śmieje się Zajac.
źródło: 1liga.org