Po meczu sezonu w Gorzowie, GKP remisuje z GKS
Po emocjonującym spotkaniu w Gorzowie miejscowe GKP zremisowało z zespołem GKS-u Katowice 3:3. Gospodarze prowadzili już 2:0, by pod koniec spotkania przegrywać 2:3. Ostatecznie padł jednak remis.
fot. Marzena Bugała / Polskapresse
Mecz rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem, piłkarze GKP wyszli na murawę dopiero po kilku minutach. Trener GKP Krzysztof Pawlak nie chciał nic mówić o zaistniałej sytuacji. Głos zabrał dopiero kapitan GKP, Krzysztof Kaczmarczyk, który powiedział jedynie: - Obiecano nam pieniądze przed meczem, ale ich nie było. Nic więcej nie wiem - stwierdził. Skąd i od kogo miały one pochodzić nie wiadomo. By może chodziło o wpływy z biletów, za które zadeklarowali się grać gorzowianie.
Początek spotkania lepiej rozpoczęli goście, jednak już w 11 minucie fanów gospodarzy uszczęśliwił Daniel Ciach, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Adama Banasiaka. Kibice Stilonu nie musieli długo czeka, aż ich ulubieńcy znowu ich uradują. Kolejny stały fragment, tym razem rzut wolny, egzekwował Adrian Łuszkiewicz, który dobrze dograł do Banasiaka, a ten skierował piłkę do bramki strzeżonej przez Jacka Gorczycę. GKP prowadziło po 15 minutach 2:0 i grało bardzo dobrze. W końcu spotkanie się wyrównało. W 28 minucie solową akcję przeprowadził Paweł Olkowski, wpierw dryblował wśród bacznie obserwujących go miejscowych, następnie oddał techniczny strzał po ziemi, nie dając Kamilowi Ulmanowi szans na udaną interwencję.
Druga cześć meczu rozpoczęła się od akcentu katowickiego, po rzucie rożnym dla GieKSy, w polu karnym GKP zaoponowało ogromne zamieszanie. Wykorzystał to Adrian Napierała, który doprowadził do wyrównania. W 57. minucie znowu kluczowy okazał się stały fragment gry. Jacek Kowalczyk wykorzystał dogranie z narożnika boiska przez Piotra Plewnię. GKS przeszedł drogę od 0:2 do 3:2. Nikt z kibiców katowiczan nie przypuszczał wówczas, że Adrian Łuszkiewicz w 72. minucie celnym strzałem z, jakże inaczej, rzutu wolnego doprowadzi do remisu. Spotkanie zakończyło się jednak remisem 3:3 i znowu, tak jak na jesień padło 6 bramek.
Po spotkaniu nie brakowało kurtuazji ze strony obu trenerów. - Po piętnastu minutach przegrywaliśmy 2:0. Ostrzej pogadaliśmy sobie w szatni, i to zaskutkowało. Każda ze stron mogła rozstrzygnąć jeszcze mecz na swoją korzyść przy stanie 3:3. Jako trener mogę powiedzieć, że chciałbym żeby w Gorzowie coś się zmieniło. Mimo tego, że przegrywaliśmy 0:2 pozostał pewien niedosyt, po prowadziliśmy w końcu 3:2 - powiedział Wojciech Stawowy.
- Dziękuje trenerowi Stawowemu za słowa otuchy. Mimo, że strzeliliśmy trzy bramki dziś nie wygraliśmy, no ale cóż, taka jest piłka. W tej sytuacji w jakiej jesteśmy ogromne słowa uznania należą się piłkarzom - ocenił mecz Krzysztof Pawlak.