Piotr Stokowiec - żartowniś z angielskim humorem
Polonia Warszawa jest w gazie. Pokonała w ostatniej kolejce Widzew Łódź. Lider doznał tym samym pierwszej porażki w sezonie. Oprócz kilku młodych piłkarzy na ławce trenerskiej ma młodego trenera Piotra Stokowca.
Szkoleniowiec Polonii Warszawa na boisku zazwyczaj grał jako defensywny pomocnik lub lewy obrońca. Nie imponował może warunkami fizycznymi, ale grał zdecydowanie. Wyróżniał się też płomiennym kolorem włosów. W szatni potrafił skupić na sobie uwagę.
- Trzeba pamiętać, że mieliśmy wtedy kilku charyzmatycznych zawodników. Na przykład Marcina Wasilewskiego. Piotrek jednak dużo mówił, żartował i potrafił zwrócić na siebie uwagę - mówi Jarosław Lato, obecnie zawodnik Polonii/Sparty Świdnica, a w przeszłości kolega Stokowca z boiska przy Oporowskiej.
- Zawsze był uśmiechnięty i szczery. Teraz przelewa to na pracę trenerską. Zawodnikiem też był sumiennym. Przykładał się do swoich zadań - wspomina Lato kolegę z drużyny.
Faktycznie, humor Stokowca nie opuszcza. W trakcie ostatnich derbów z Legią Warszawa zdjął w przerwie Adama Pazio, który sprokurował karnego i w szatni był załamany. Zresztą potem zaopiekował się nim psycholog. Przed kolejnym ligowym meczem do trenera Polonii wydzwaniał jeden z młodych dziennikarzy, pytając o samopoczucie zawodnika. Ten śmiertelnie poważnie zażartował, że Pazio jest w ciężkim stanie w szpitalu, leży pod kroplówką. Młody to łyknął. - Z Adamem wszystko jest dobrze. Młody dziennikarz nie poznał się na moim angielskim humorze. Tak to jest, gdy się wydzwania zamiast przyjść na konferencję. A rodzinę Adama przepraszam za ten dowcip - tłumaczył przed kamerami.
Stokowiec karierę trenerską zaczynał w Wigrach Suwałki, gdzie był grającym szkoleniowcem. Później był asystentem Pawła Janasa w Widzewie, a gdy ten przeniósł się do Warszawy na Konwiktorską, były piłkarz Śląska poszedł w ślad za nim. Tam trafił na niespokojne czasy prezesa Józefa Wojciechowskiego, który to trenerów zmieniał jak rękawiczki.
Stokowiec po zwolnieniu Janasa był asystentem Holendra Theo Bosa, potem w jednym spotkaniu prowadził drużynę samodzielnie, by po przyjściu Jacka Zielińskiego zająć się analizą gry seniorskiej drużyny. W lipcu 2011 roku przejął Polonię występującą w Młodej Ekstraklasie.
Gdy w lipcu właścicielem Czarnych Koszul został Ireneusz Król, postanowił, że pierwszym trenerem drużyny zostanie właśnie Stokowiec. Charakter został mu boiskowy. W wygranym 3:1 meczu z Wisłą Kraków tak żywiołowo domagał się karnego, że sędzia odesłał go na trybuny. Nie mógł potem prowadzić drużyny w spotkaniu z Jagiellonią i w derbach z Legią.
- Faktycznie, jest ciekawą postacią dla dziennikarzy - uśmiecha się Lato. - Jestem pełen podziwu za to, co zrobił. Że osiąga wyniki, które plasują drużynę w górnej części tabeli. Musi jednak pamiętać, że to miecz obosieczny. Życzę mu jak najlepiej, ale kryzys kiedyś przyjdzie - zauważa Jarosław Lato.