Piotr Malarczyk po meczu Wisła Płock - Korona Kielce: Choć mogliśmy zagrać lepiej, najważniejsze że wygraliśmy
Na inaugurację 3. kolejki Lotto Ekstraklasy Korona wygrała z Wisłą Płock 2:1. Duży wpływ na wynik spotkania miała czerwona kartka Giorgi Merebashvilego oraz rzut karny podyktowany po zagraniu ręką przez Nico Varelę.
fot. Andrzej Banas / Polska Press
Po remisie z Górnikiem Zabrze oraz porażce z Legią Warszawa Korona wreszcie dopięła swego. Na wyjeździe pokonała Wisłę 2:1. - Choć nie stworzyliśmy sobie tylu sytuacji, co w poprzednich meczach, to wygraliśmy. To jest najważniejsze - przyznał po zakończeniu piątkowego spotkania Piotr Malarczyk.
- Nie ma co się oszukiwać, nie był to porywający mecz po żadnej ze stron. Czerwona kartka Giorgi Merebashviliego wymusiła zmianę stylu gry zarówno z naszej strony, jak i po stronie rywali. My musieliśmy wykorzystać przewagę liczebną, zwłaszcza że graliśmy w niej ponad godzinę - dodał stoper nawiązując do dwóch żółtych kartoników, które w krótkim czasie obejrzał pomocnik Nafciarzy. Pierwszy zobaczył już w 4. minucie po faulu w środku pola, kolejny pół godziny później. Prowadzący to starcie Łukasz Szczech z Warszawy dopatrzył się symulowania po starciu reprezentanta Gruzji z Matthiasem Hamrolem.
- Tę przewagę powinniśmy byli wykorzystać w lepszy sposób. W takich okolicznościach można było zagrać lepiej, mocniej kontrolować przebieg spotkania. Zwłaszcza w drugiej połowie pozwalaliśmy rywalom na zbyt dużo - skomentował były piłkarz m.in. Cracovii.
Trudno się z nim nie zgodzić. Kielczanie grali w przewadze, a w przerwie Gino Lettieri wprowadził dwóch świeżych zawodników: Wato Arweladze oraz Kena Kallaste. - Zareagowaliśmy na powstałą sytuację i zmieniliśmy ustawienie. Wato ma nieprzeciętne umiejętności jeśli chodzi o grę kombinacyjną, czy starcia jeden na jeden. Niestety problemy zdrowotne sprawiły, że musiał zejść z boiska.
Mimo wszystkich niesprzyjających okoliczności, po godzinie gry to Nafciarze byli stroną przeważającą. Zdołali stworzyć sobie dwie stuprocentowe sytuacje: przy pierwszej piłkę z linii bramkowej wybił właśnie Kallaste, w drugiej honorowe trafienie zdobył Carlos de Oliveira. - Wisła nie miała nic do stracenia. Otworzyli się, bo niczym nie ryzykowali. My im na to pozwoliliśmy i do końca kibice musieli drżeć o wynik. W takich spotkaniach zwycięstwa powinniśmy zapewniać sobie szybciej - przyznał Malarczyk.
Na końcowy rezultat największy wpływ mieli strzelcy goli: Elia Soriano oraz Ivan Jukić. Powracający po kontuzji napastnik Thomasa Daehne pokonał z rzutu karnego, natomiast Bośniak zdobył bramkę w trzecim kolejnym meczu z rzędu. Na ten moment urodzony w 1996 roku skrzydłowy jest liderem klasyfikacji strzelców. - Liczby pokazują, że ma wysoką skuteczność. To było zresztą widać już podczas okresu przygotowawczego. Podczas naszych sparingów strzelił chyba najwięcej goli. Cieszymy się bardzo, że potwierdza to w lidze i będziemy robić wszystko, żeby jego kolejne bramki przynosiły punkty.
Tą wygraną kielczanie przerwali serię trzech porażek z Wisłą Płock z rzędu. W rundzie wiosennej ulegli Nafciarzom kolejno 0:2 i 1:4, natomiast podczas okresu przygotowawczego 0:3 przegrali rozgrywany w Grodzisku Wielkopolskim sparing. - Uczulaliśmy się na to przed meczem. Trener wspominał, że pierwsze spotkanie z Wisłą pod jego wodzą był udany, potem trzy porażki z rzędu. Mieliśmy świadomość, że są dobrym zespołem, mają solidnych zawodników i musimy być bardzo czujni. Chcieliśmy zagrać bardzo dobrze, żeby ich zneutralizować - opowiadał Malarczyk.
Obrońca, który szeregi Korony wzmocnił zimą, po raz pierwszy w aktualnym sezonie znalazł się w wyjściowej jedenastce. - Inaczej się gra, jak mogę przeprowadzić normalną rozgrzewkę i wchodzę od początku, a inaczej gdy pojawiam się na boisku bez rozgrzewki, tak jak to było w meczu z Górnikiem. W Płocku na pewno było mi dużo łatwiej i lepiej. Dobrze się czuję - powiedział.