menu

Piotr Giza: Faworytem jest Legia, ale zawsze niespodziankę Cracovia może sprawić

1 grudnia 2014, 12:48 | Jacek Żukowski/Gazeta Krakowska

- Może gospodarze podejdą do tego meczu nie do końca skoncentrowani? To byłaby szansa dla "Pasów". Legia już cztery mecze w tym sezonie przegrała, to nie jest drużyna, która musi zawsze i wszystko wygrać - mówi Piotr Giza, były zawodnik Cracovii i Legii.

Piotr Giza rozegrał 150 meczów w polskiej Ekstraklasie w barwach Cracovii i Legii Warszawa. Strzelił 24 gole
Piotr Giza rozegrał 150 meczów w polskiej Ekstraklasie w barwach Cracovii i Legii Warszawa. Strzelił 24 gole
fot. Rafał Wojtas (Ekstraklasa.net)

Jak ocenia Pan szanse Cracovii w konfrontacji z Legią?
Wiadomo, że faworytem jest Legia, która rzadko traci u siebie punkty. "Pasy" dawno już w Warszawie nie wygrały, wszystko więc przemawia za gospodarzami. Legia ma w swoich szeregach zawodników, którzy mogliby grać w lepszych ligach niż polska. Cracovia ostatnio jest chwalona za dobrą grę. Niestety, z Górnikiem przegrała. Gdyby pokonała zabrzan, zapewne w innych nastrojach jechałaby na to spotkanie.

Nawet gdyby Cracovia wygrałaby wcześniej np. pięć spotkań z rzędu, to i tak nigdy nie byłaby faworytem meczu w Warszawie.
Oczywiście, ale nie zapominajmy o tym, że to jest piłka nożna, może przyjść słabsza forma faworyta. Może gospodarze podejdą do tego meczu nie do końca skoncentrowani? To byłaby szansa dla "Pasów".

Legia już cztery mecze w tym sezonie przegrała, to nie jest drużyna, która musi zawsze i wszystko wygrać.
Tak, to też są przecież ludzie. Każdy z piłkarzy może popełnić błędy. Trener Berg ma szeroką kadrę, ma możliwość dużego wyboru. Widzi, kto w jakiej jest formie i decyduje, kogo wystawić w danym spotkaniu.

Szeroka kadra to dobrodziejstwo, ale czasem można się na tym "przejechać". Trener Berg rotował tą kadrą i czasem się to odbijało niekorzystnie na wynikach.
Gdyby trener wiedział przed meczem, że ktoś zagra słabo, to by go nie wystawiał. Nie można wszystkiego przewidzieć.

Pracuje Pan z młodzieżą w Cracovii i w szkółce piłkarskiej w Skotnikach. A gdyby Pan był trenerem seniorskiej drużyny, byłby Pan zwolennikiem takiego rotowania składem, mając do dyspozycji wielu zawodników?
Trzeba być w środku drużyny, by wszystko wiedzieć, kto jest w jakiej formie, czy potrzebne są zmiany, czy nie. Czasem są mikrourazy. Gdybym miał taką szeroką kadrę jak Legia, byłbym szczęśliwy.

Kto się Panu w Legii szczególnie podoba, jeśli chodzi o walory piłkarskie?
Wiadomo, że Miro Radović robi różnicę. Nie wiem jednak, czy teraz zagra. Kolejna osoba, to Michał Żyro. To jeden z piłkarzy, którzy mogą zrobić sporą karierę. Jest silny, szybki, wie co zrobić z piłką. Jest przebojowy, nie ma kompleksów. Dobrze, że został jeszcze w Legii, stawiano na niego. Jest wielu zawodników, ale na tej dwójce zawieszam oko.

Z czasów pańskiej gry w Legii zostało jeszcze kilku piłkarzy.
Wspomniani Żyro, Radović, także Inaki Astiz, Jakub Rzeźniczak, Jakub Kosecki. Życie idzie swoim trybem, kontakty się już urwały, ale podtrzymuję je z Tomkiem Kiełbowiczem, który jest skautem Legii.

Gdy Pan był piłkarzem Cracovii, to mecze z Legią były zapewne jednymi z ważniejszych w sezonie, oprócz spotkań z Wisłą.
Uwielbiałem takie mecze, wiadomo, że mają one wielką oglądalność. Fajnie jest powalczyć z najlepszymi, a Legia zawsze była uważana za jeden z najlepszych klubów w Polsce. Ograć ją, to była satysfakcja. Każdy bardziej się koncentrował na takie spotkania. To wyzwalało dodatkową adrenalinę, emocje. Dla takich chwil gra się właśnie w piłkę.

Był taki niesamowity mecz, w którym wygraliście z Legią 1:0, po golu Marcina Bojarskiego.
Legia ani razu nie wygrała na Cracovii za moich czasów. Co do tego meczu, który wygraliśmy, to dopisało nam szczęście plus umiejętności bramkarskie Marcina Cabaja, który obronił karnego, a później skontrowalismy i wygraliśmy.

Był Pan potem piłkarzem Legii. Takie mecze jak z Cracovią chyba nie wywołują u warszawian dodatkowych emocji?
Właśnie, że nie. Legii z każdym gra się ciężko, bo każdy się na nią spręża. Nikt więc nie podchodził do takich spotkań z pełnym luzem, nie było żadnego lekceważenia, a jak ono się wkradło, to były porażki.

Dla kibiców Legii to były ważne spotkania?
Nie mam pojęcia, ale nie dało się odczuć, że było to coś specjalnego.

Legia gra bardzo dobrze w pucharach. Dziwi to Pana?
Za kadencji trenera Jana Urbana też prezentowała się nieźle, tylko nie zdobywała punktów. Była jednak chwalona za grę.

Widzi Pan jakąś analogię z Cracovią, która za trenera Wojciecha Stawowego też była chwalona, a punktów nie zdobywała tyle, ile powinna? Z trenerem Robertem Podolińskim często są to wymęczone zwycięstwa.
Cracovia grała poukładaną piłkę, ale kibice psioczyli, że było za dużo podań. Niektórym zawodnikom brakowało jednak umiejętności w wykańczaniu akcji. Nie szczęścia, bo to jest pięć procent, które decydują o wyniku. Cracovia gra teraz inną piłkę. Chęć strzelenia bramki decyduje o tym, że się udaje, gra do końca, i zostaje za to wynagrodzona. Gra "Pasów" oddaje po części charakter trenera, jego zaangażowanie przy ławce rezerwowych.

Uważnie śledzi Pan naszą ligę. Gdyby Pan mógł dać jakąś radę Cracovii, jak powinna ona grać w Warszawie? Jest w stanie podjąć w stolicy otwartą walkę czy powinna skupić się przede wszystkim na obronie?
Myślę, że pół na pół. Musi być konsekwentna w taktyce, w obronie. Podam taki przykład - jak gra zespół z ekstraklasy z drużyną z A-klasy, to ten słabszy zawsze stworzy choć jedną sytuację. Dlatego, jak Cracovia będzie grała konsekwentnie, to też będzie miała okazję ku temu, by strzelić bramkę. A że może ją stracić? To jest nieuniknione.

Trener Stawowy mówił, że ma w drużynie drugiego Piotra Gizę, myśląc o Marcinie Budzińskim. Jak Pan reagował na te porównania?
Śmiałem się z tego. Jesteśmy całkiem innymi zawodnikami. Często trener Stawowy porównywał moją osobę do innych zawodników. Zresztą nie mnie to oceniać. Nie widzę zbieżnych cech z Marcinem. Wydaje mi się, że byłem innym zawodnikiem. Pozycja środkowego pomocnika niby ta sama, ale ja inaczej widziałem grę. Nie starałem się aż tak długo utrzymywać przy piłce. "Budzik" tego nadużywa.

Cracovia ma bardzo ciekawego zawodnika na tej pozycji, myślę tu o Bartoszu Kapustce. Widzi Pan przed nim taką przyszłość jak swoją? Być może pójdzie kiedyś do lepszego klubu, zagra w reprezentacji?
Życzę mu jak najlepiej, by tak się stało. Musi jeszcze okrzepnąć. Pierwsze mecze w ekstraklasie gra się na euforii, później będzie mu coraz ciężej. Musi być silniejszy. Trochę fizycznie jeszcze odbiega od rywali, może być przepychany. Ma przegląd pola, czuje grę, ma dar przewidywania, a tego nie da się wytrenować.

Może to on będzie drugim Piotrem Gizą?
Nie, dajmy spokój. Wiem, że interesowało się nim parę klubów z wyższej półki, ale odpuścili go.

Reasumując, raczej nie widzi Pan wielkich szans Cracovii na sukces w Warszawie?
To jest piłka. Faworytem jest Legia, ale zawsze niespodziankę Cracovia może sprawić.


Polecamy