menu

Piłkarze Jagiellonii po meczu z Cracovią: "Powinniśmy strzelić drugiego gola i kontrolować mecz"

7 grudnia 2014, 01:32 | Jakub Seweryn

Po zremisowanym meczu z Cracovią 1:1, piłkarze Jagiellonii Białystok, Marek Wasiluk i Maciej Gajos, ubolewali, że to spotkanie ich drużynie wymknęło się spod kontroli, choć była szansa na wywiezienie z Krakowa cennego kompletu punktów.

Marek Wasiluk
Marek Wasiluk
fot. M.Piotrowski / Jagiellonia.pl

- Po raz kolejny trzy punkty były dla nas na wyciągnięcie ręki i zabrakło nam w jednej sytuacji koncentracji. Nie chcę tego na gorąco oceniać, bo nic za wiele mądrego pewnie nie powiem. Wciąż tkwi we mnie zbyt wiele emocji, ale naprawdę bardzo szkoda, że nie udało nam się wygrać tego spotkania - mówił wyraźnie niepocieszony Wasiluk, który w przeszłości był zawodnikiem Cracovii. Obrońca Jagi przyznał, iż w trakcie drugiej połowy czuł, że jego drużyna miała Cracovię "na widelcu". - Na boisku czuliśmy, że możemy ten mecz wygrać. Zarówno przed, jak i po bramce mieliśmy dobre sytuacje, aby strzelić drugiego gola i zakończyć ten mecz. Gdyby udało się zdobyć drugą bramkę, to jestem pewien, że ten mecz byśmy wygrali, ale teraz to sobie można gdybać, bo tak się nie stało, a chwilę później Cracovia doprowadziła do remisu i takim wynikiem to się skończyło.

Wasiluk nie ukrywał, że po ostatnim gwizdku sędziego w szatni Jagiellonii było gorąco i to nie tylko z powodu wściekłości trenera Michała Probierza. - Sami sobie też czasem musimy parę słów powiedzieć. To już nie są rozgrywki gimnazjady, ale Ekstraklasa i czasem kilka gorzkich słów w szatni musi paść. To normalne. Na pewno nie możemy być z tego wyniku zadowoleni i do domu będziemy wracać w średnich nastrojach - podsumował 27-latek.

Innym zawodnikiem Jagiellonii, który po meczu nie mógł mieć zbyt wesołej miny, był Maciej Gajos. Choć powoływany ostatnio do reprezentacji Polski piłkarz zanotował w sobotni wieczór asystę, to jednak nie mógł swojego występu uznać za w pełni udany, choćby dlatego, że sam fatalnie zmarnował jedną z idealnych okazji do zmiany wyniku.

- Powinienem uderzać na bramkę, ale po meczu to się łatwo mówi. Podjąłem inną decyzję, bo kątem oka widziałem Mateusza. Chciałem mu dograć, żeby tylko dopełnił formalności. To nie był mój dobry wybór. Nie wiem też, czy nie byłoby spalonego, bo ciężko to na gorąco powiedzieć. Oprócz tego jednak mieliśmy sytuacje na 2:0 i musimy je wykorzystywać, szczególnie w meczach wyjazdowych, bo w dziesięć minut stworzyliśmy sobie trzy-cztery dogodne okazje do zdobycia bramki. Jedną wykorzystaliśmy i powinniśmy dołożyć drugą, aby kontrolować przebieg meczu. Podjęliśmy dziś zbyt dużo złych wyborów, to pewne - przyznał smutny wychowanek Rakowa Częstochowa.

Pomimo remisu przy Kałuży, Jagiellonia utrzymała czwarte miejsce w ligowej tabeli. W ostatnim spotkaniu w tym roku kalendarzowym białostoczanie podejmą w najbliższą sobotę Górnika Zabrze.


Polecamy