Piłkarski matrix w Białymstoku! 8 goli w starciu "Jagi" z Koroną!
Nawet mecze o przysłowiową pietruszkę mogą być pasjonujące. Jagiellonia i Korona udowodniły to wynikiem 4:4 po dwóch golach dla gospodarzy Daniego Quintany i po jednym Macieja Gajosa oraz Martina Barana. Dla Korony trafili Abzal Beisebekov, Maciej Korzym i dwukrotnie Przemysław Trytko. Ponadto piłka dwukrotnie trafiała w poprzeczkę, a gospodarze kończyli mecz w dziesięciu.
Największą niespodzianką w składzie Jagiellonii była obecność w bramce szesnastoletniego Bartłomieja Drągowskiego. Była to zarówno szansa na ogranie młodego gracza, jak i pokazanie Jakubowi Słowikowi, że konkurencja w zespole istnieje i nikt nie ma gwarantowanego miejsca w składzie. Na ławce zasiadł inny szesnastolatek. Mowa o Przemysławie Mystkowskim. W Koronie do składu powrócili Kyryło Petrow i Kamil Kuzera.
Gospodarze zaczęli od mocnego uderzenia. Po rzucie rożnym w 6. minucie Adam Dźwigała był faulowany przez Petrowa w polu karnym gości, a sędzia podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Dani Quintana tym samym zaliczając trafienie nr 14.
3 minuty później Korona dała się zaskoczyć kontrze gospodarzy, którą doskonale wyprowadził i perfekcyjnie wykończył Maciej Gajos. Piłkę Gajosowi podał nie kto inny jak Kyryło Petrow. Najwyraźniej problemy rodzinne, z powodu których ostatnimi czasy nie grał nadal wpływają na jakość jego gry i koncentrację. Nie tak wyobrażał sobie początek meczu trener Pacheta, na którego po powrocie z Białegostoku miał czekać w Kielcach nowy kontrakt.
W tym momencie Petrow przestał się mylić a co za tym szło, skończyły się emocje. W oczy po raz kolejny rzucał się Dani Quintana, któremu piłka przy nodze nie przeszkadza, ale nie sposób również nie odnieść wrażenia, że z ową nogą futbolówka wyjątkowo niechętnie się rozstaje. Choć statystyki Hiszpana w tym sezonie są znakomite, nie sposób nie zauważyć, że przy lepszym "obsługiwaniu" partnerów (a w szczególności nieszczęsnego Piątkowskiego, który podań praktycznie nie uświadcza) liczba asyst mogłaby znacznie "przeskoczyć" ilość zdobytych samodzielnie goli.
Po stronie Korony wyróżniał się z kolei Abzal Beisebekov, który próbował strzałów, ale brakowało mu celności. Z tego też powodu trudno było przez pierwsze 30 minut ocenić debiutującego w bramce "Jagi" Bartłomieja Drągowskiego. Zaskakującym był fakt, że jego potencjału nie chciał sprawdzić żaden z pozostałych graczy gości. Nie mogąc się doczekać na strzał Drągowski na spółkę z Gajosem postanowili sami sprokurować zagrożenie. Po rzucie rożnym Korony Maciej Gajos podbił piłkę głową myląc przy okazji niepotrzebnie wychodzącego z bramki Drągowskiego. Do piłki nie dopadł żaden z graczy gości. Chwilę później młody golkiper pewnie zatrzymał dość słaby strzał Michała Janoty.
Na nieco mniej niż 10 minut do końca pierwszej połowy Mateusz Piątkowski doczekał się podania od Daniego Quintany i cwanym strzałem na długi słupek próbował zaskoczyć Ołeksija Szlakotina. Ten jednak zdołał sparować uderzenie starając się potwierdzić, że jest pewnym punktem swojego zespołu. Dobre wrażenie prysło minutę później, kiedy to niepewnie interweniował po strzale Quintany sprzed pola karnego. Piłka wpadła do bramki i tym samym Jaga wyszła na zdecydowane trzybramkowe prowadzenie.
Kielczanie próbowali się przed przerwą odgryźć, ale strzał Beisebekova zatrzymał się na poprzeczce, a dobitka Pavola Stano była niecelna. Była to zarazem ostatnia groźna akcja w pierwszej połowie spotkania. Połowie, o której goście chcieli pewnie jak najszybciej zapomnieć.
Zapomniał o niej na pewno Abzal Beisebekov, który po rzucie rożnym pewnie głową strzelił pierwszą bramkę dla Korony kilka chwil po wznowieniu gry. Nie popisali się tym razem obrońcy Jagiellonii, którzy zupełnie nie kryli Kazacha.
Chwilę później Dani Quintana wdarł się w pole karne gości i dośrodkował głęboko, a Ołeksij Szlakotin omal nie skierował piłki do własnej bramki dość szczęśliwie wybijając ją na rzut rożny. Golkiper Korony nie miał tyle szczęścia w 58. minucie, kiedy to po rzucie rożnym wpadł na stojącego Dźwigałę, co skwapliwie wykorzystał Martin Baran i podwyższył głową prowadzenie gospodarzy.
Chwilę później Kuzera uderzał z dystansu wprost w Drągowskiego, ten wypluł futbolówkę przed siebie, co wykorzystał Przemysław Trytko. Były gracz "Jagi" staje się specjalistą od mszczenia się na swoim poprzednim pracodawcy.
W 63. minucie Mateusz Piątkowski mógł i powinien był wykończyć akcję, ale piłka po jego strzale potoczyła się wzdłuż linii bramkowej rywali. Chwilę później sędzia uniemożliwił mu podejmowanie dalszych prób, ponieważ obejrzał czerwoną kartkę za pyskówki, w jakie wdał się z rywalem. Decyzja sędziego była co najmniej kontrowersyjna, ponieważ idąc jej tropem należałoby wyrzucać w każdym meczu niemal wszystkich graczy.
Grę w przewadze doskonale wykorzystała Korona. 22 minuty przed końcem meczu kontaktowego gola zdobył głową wprowadzony w drugiej połowie Maciej Korzym. Doskonałym dograniem popisał się przy tej akcji Kamil Kuzera. Chwilę później po rzucie rożnym wykonywanym przez Michała Janotę niekryty w polu karnym "Jagi" Przemysław Trytko uderzył na długi słupek i po raz drugi wpisał się listę strzelców.
Od tego momentu dominacja Korony nie ulegała wątpliwości, ale gole nie padły. Co ciekawe, najbliżej trafienia był Popchadze, który uderzył w poprzeczkę w 90. minucie. Strzelały za to petardy hukowe odpalane przez ultrasów, co z pewnością spotka się z sankcjami finansowymi. Kiedy w przyszłym sezonie kibice "Jagi" będą się zastanawiać nad tym, dlaczego nie ma pieniędzy na transfery, powinni przypomnieć sobie pirotechniczne rozrywki z końcówki sezonu i pogratulować rozsądnego wydawania klubowych funduszy.