Pietrzak dla Ekstraklasa.net: W Katowicach jestem gościem z zagranicy
- Kibic ma prawo oczekiwać od swojej drużyny jak najlepszego wyniku. Fani GieKSy są bardzo wymagający, ale i dają z siebie bardzo dużo, bo niesamowicie nas dopingują. My patrzymy na to ze spokojem. Trener Moskal również nas uspokaja mówiąc, ze co z tego, że nie przegraliśmy od dziewięciu spotkań, skoro i tak nie jesteśmy na pierwszym miejscu w lidze. Nie myślimy w tej chwili o Ekstraklasie, bo jest na to zdecydowanie za wcześnie, ale kadrowo jesteśmy gotowi na walkę o awans - mówi Rafał Pietrzak, piłkarz GKS-u Katowice.
fot. gkskatowice.eu
Dla ludzi ze Śląska zawsze będziesz „tym z zagranicy”?
Wiadomo, zawsze są jakieś docinki ze strony kolegów w szatni, że jestem ze Sosnowca i że spóźniłem się na trening, bo jakieś korki były na granicy, czy inne tego typu sytuacje. Ale wiadomo... Te docinki są w formie żartu. Nie zauważyłem, aby ktoś ze Śląska patrzył na mnie „z góry”.
Jest jakaś zasadnicza różnica między Sosnowcem, a Katowicami?
Nie zauważyłem. Mam dużo znajomych w Katowicach i nie widzę jakiejś dużej różnicy. Zresztą nie wyrobiłem sobie żadnej złej opinii ani o mieszkańcach Katowic, ani Sosnowca. Zwykli, normalni ludzie. W Sosnowcu się urodziłem, dorastałem i z tego się bardzo cieszę. Miałem wielu kolegów, którzy interesowali się piłką nożną i dobrze czułem się w tym otoczeniu. Obecnie ten kontakt nieco się urwał, ale zawsze gdy spotkam kogoś na ulicy, to chętnie zamienię kilka zdań. Sosnowca nie zamieniłbym na żadne inne miasto. Wiadomo, że jak w każdym innym mieście, tak i w Sosnowcu zdarzają się dzielnice, w które lepiej późnym wieczorem się nie zapuszczać, ale raczej nie ma tutaj do czynienia z jakimś bandytyzmem.
Było to odpowiednie miasto do rozwoju swojego piłkarskiego talentu?
W Zagłębiu Dąbrowskim, to właśnie Zagłębie Sosnowiec jest klubem marzeń, w którym każdy chciałby w przyszłości występować. Ja uczyłem się futbolu w AKS-ie Niwka, gdzie grał mój tata, ale wszyscy chcą trafić kiedyś właśnie do Zagłębia. Mi się to udało i nie ukrywam, że z tego powodu byłem bardzo szczęśliwy.
Do Zagłębia trafiłeś jeszcze jako junior.
Zgadza się. Do juniorów brano zawodników, którzy już coś tam potrafili. Starałem się dawać tam z siebie wszystko. Nigdy nie odpuszczałem. Spotkałem tam ludzi, którzy naprawdę wiele mnie nauczyli i którym dużo zawdzięczam.
A warto dodać, że jesteś najmłodszym piłkarzem w historii Zagłębia, który zadebiutował w seniorskiej drużynie. Miałeś wtedy 16 lat i 2 miesiące.
No tak. To był mecz z GKS-em Bełchatów, kiedy jeszcze Zagłębie występowało w Ekstraklasie. Wszedłem na plac gry na ostatnie 15 minut. Nawet ostatnio rozmawiałem na ten temat z Grześkiem Fonfarą, któremu powiedziałem, że debiutowałem w Ekstraklasie właśnie w meczu przeciwko zespołowi, w którym wtedy występował. Był zszokowany, kiedy powiedziałem mu ile miałem wówczas lat. Nie będę ukrywał, że podszedłem do wszystkiego na spokojnie. Lekki „stresik” był. Bałem się, że stracę głupio piłkę i stracimy jakiegoś gola.
Uderzyła ci wtedy do głowy sodówka?
Nie. Nic z tych rzeczy. Rodzice nigdy nie pozwalali mi na to, aby sodówka uderzyła mi do głowy. I taki pozostałem. Czasami zagrasz dobry mecz, a czasami słabszy. Jedni klepią cię w tej chwili po plecach, a za chwilę będą ci złorzeczyć. Zawsze wolę powiedzieć po meczu, że to drużyna zagrała dobry mecz, niż że to ja rozegrałem dobre zawody. W piłce nożnej nigdy samemu nic się nie zdziała.
Ale nie uwierzę, że nie widziałeś swojej osoby, oczyma wyobraźni, w jakimś dobrym polskim, czy zagranicznym klubie.
Na pewno. Każdy młody człowiek marzy o tym, aby kiedyś zagrać w dobrym europejskim klubie. Nie ukrywam, że również miałem takie marzenia. Kiedy pojechałem na testy do Feyenoordu Rotterdam, to myślałem, że to trochę inaczej się potoczy. Ale to bez wątpienia było fajne przeżycie dla tak młodego piłkarza jak ja...
Mało kibiców zdaje sobie chyba sprawę z tego, że ty byłeś na testach zarówno w Feyenoordzie, jak i Herthcie Berlin.
W Feyenoordzie byłem za czasów ŚP. Włodzimierza Smolarka. Po meczu z Pogonią Szczecin, na którym zasiadał na trybunach, zadzwonił do mnie na drugi dzień z propozycją testów w tym holenderskim klubie. Tam spotkałem się z zupełnie innym światem. U nas młody zawodnik musi nosić za sobą sprzęt. Tam jest to nie do pomyślenia. O nic nie musiałeś dbać. Wszystko miałeś podane jak na tacy. Skupiałeś się tylko na grze w piłkę. Byłem tam razem z Darkiem Bernasiem. Trenowaliśmy ze swoim rocznikiem. Strzeliliśmy nawet po kilka bramek w sparingach. Na następny dzień okazało się, że wylądowaliśmy na treningu drugiej drużyny, z którą trenował m.in. Jon Dahl Tomasson. Po tym okresie wróciliśmy do Sosnowca, a następnie po dwóch tygodniach ktoś do nas zadzwonił, abyśmy przyjechali jeszcze na miesiąc. Po tym miesiącu Feyenoord nadal o nas zabiegał, ale ostatecznie tam nie trafiłem. To była decyzja nie tyle moja, co moich rodziców, czy również mojego menedżera. Ale nie mam nikomu tego za złe.
A Hertha Berlin?
W Berlinie byłem bodajże tydzień. Wtedy moim menedżerem był Bartłomiej Bolek. Pojechałem tam razem z Pawłem Olkowskim i zagraliśmy w jednym ze sparingów. Wzięliśmy udział w jednym treningu. W tym wypadku chodziło tylko i wyłącznie o to, aby się pokazać. Nic więcej.
Z kraju nie wyjechałeś, ale Zagłębie Sosnowiec zamieniłeś na Górnik Zabrze. Jakie masz wspomnienia z tego klubu?
Wspomnienia mam naprawdę bardzo fajne. Przecież trenował mnie sam selekcjoner reprezentacji Polski (śmiech). Do trenera Nawałki mam olbrzymi sentyment i szacunek. To czego mnie nauczył, teraz procentuje. Nigdy nie miałem do niego pretensji o to, że nie grałem. To facet, który stawia sprawę jasno. Powiedział mi wprost, że to Magiera jest jego pierwszym wyborem, a ja muszę czekać na swoją szansę. Grałem wtedy w Młodej Ekstraklasie. Kilka razy udało mi się zagrać również w Ekstraklasie. Z Zabrza zabrałem ze sobą naprawdę dużo miłych wspomnień.
Czyli nie byłeś zbytnio zaskoczony tym, że Adam Nawałka został selekcjonerem naszej kadry?
To trener, który ma swój charakter. Ma swoją wizję gry i pod tym kątem będzie dobierał sobie zawodników. Nie będzie patrzył na piłkarzy, których ktoś będzie mu podsyłał. Życzę mu jak najlepiej i uważam, że może osiągnąć z reprezentacją duży sukces.
Po Górniku przyszedł czas na Piasta Gliwice. Wybór z desperacji?
Hmmm... Nie nazwałbym tego w ten sposób. Po meczu Młodej Ekstraklasy z Legią Warszawa zadzwonił do mnie Janusz Bodzioch i powiedział, że jest zainteresowanie moją osobą z Piasta Gliwice i czy byłbym chętny przejść do tego klubu. Pomyślałem – czemu nie? A I liga prezentuje bez wątpienia wyższy poziom, niż Młoda Ekstraklasa. Porozmawiałem na ten temat z trenerem, który również uznał to za dobry pomysł, informując mnie, że na pewno w Gliwicach będą bacznie mi się przyglądać, bo być może będę im w przyszłości potrzebny. Ale to nie była desperacja. Raczej wykorzystanie szansy na to, aby grać więcej.
Ale jednak nie grałeś zbyt wiele... Zawiodłeś się na tym transferze, jak i na samym klubie?
Nie chcę za bardzo o tym mówić. Miały tam miejsce i takie sytuacje, o których nie chcę zbytnio pamiętać. Atmosfera w szatni była naprawdę OK i na to nie mogę narzekać. Były jednak takie sytuacje, w których nie zachowano się uczciwie względem mojej osoby. Każdy kto pyta mnie o Piasta Gliwice mówię, że to temat dla mnie zamknięty i nie chcę do niego wracać.
A Kolejarz Stróże?
Kolejarz Stróże... Ha! To była dopiero przygoda (śmiech). Kiedy pojechałem tam pierwszy raz, to byłem zszokowany, że taki klub może grać w pierwszej lidze. Zawsze trafiałem do klubów, gdzie atmosfera w szatni była wyśmienita i tak również było podczas mojego pobytu w Stróżach. Kolejarz, to drużyna, która moim zdaniem nie jest doceniana. Gdy przyjeżdżały do nas inne zespoły, to zawsze patrzyły na nas z lekkim przymrużeniem oka, a my naprawdę robiliśmy wtedy fajne wyniki. Na pewno nie byliśmy chłopcami do bicia. Pamiętam jak raz na treningu, tuż przed meczem z GKS-em Katowice, z głośników puszczono nam doping fanów GieKSy. Nie wiedzieliśmy o co chodzi, a trener Cecherz wyjaśnił nam, że taka właśnie atmosfera panuje w Katowicach i mamy się przyzwyczaić (śmiech). Było zabawnie. Ogólnie atmosfera w drużynie była świetna. A nad tym, aby było wesoło czuwali m.in. Janek Wolański, czy Krzysiek Gajtkowski. Mieliśmy ówcześnie bardzo fajną paczkę.
W Stróżach chyba nie mieszkałeś?
Jasne, że nie. Wraz z dziewczyną mieszkałem w Nowym Sączu, zresztą tam mieszkała większość zawodników. Praktycznie obok siebie. Na trening jechaliśmy zawsze grupą pięciu, sześciu zawodników. Na jednej ze stacji zostawialiśmy swoje samochody, wszyscy „pakowaliśmy się” do jednego i prosto na trening.
Ale kiedy pojawiła się oferta z GieKSy, to długo się nie zastanawiałeś?
No nie zastanawiałem się zbyt długo. To fakt. Myślałem, że wrócę do Górnika i tam powalczę o skład. Niestety na moje nieszczęście zaczęto ściągać nowych zawodników na moją pozycję. Przyszedł Rafał Kosznik, mówiło się o Piotrze Brożku. Postanowiłem więc spróbować swoich sił w Katowicach i dziś tego nie żałuję.
Mówisz o „swojej” pozycji, jednak ty swego czasu występowałeś jako pomocnik. Jak to się stało, że nagle zostałeś obrońcą?
Sam nawet nie wiem kiedy to się stało (śmiech). Kiedy do Zagłębia Sosnowiec przyszedł trener Copiak grałem jako pomocnik. Jednak w jednym ze sparingów wystawił mnie na lewej obronie. Zagrałem na tyle dobrze, że postanowił wystawiać mnie w kolejnych meczach, właśnie na tej pozycji. Za trenera Copiaka przyszedł trener Pierścionek, który również wystawiał mnie na tej pozycji. Do reprezentacji Polski juniorów również byłem powoływany na lewą obronę. Nie raz popełniam błędy w ustawieniu, ale staram się nad tym pracować i cały czas coś poprawiać. Wszyscy mówią, a nawet mój tata, że ja jestem pomocnikiem. Często włączam się w akcje ofensywne swojego zespołu...
A takich obrońców w polskiej piłce brakuje...
Takim zawodnikiem, który obecnie często podłącza się w akcje ofensywne swojej drużyny jest Paweł Olkowski. Nie ukrywam, że i mnie trener Adam Nawałka zachęcał do właśnie takiej gry. Podczas każdego treningu mówił, że jest to obowiązek każdego bocznego obrońcy, aby podłączyć się w akcje ofensywne swojej drużyny. Nie raz koledzy z GieKSy śmieją się ze mnie, że za każdym razem kiedy atakujemy bramkę rywala, to ja również znajduję się pod jego bramką. Odpowiadam im zawsze, że gdybyście chociaż raz zostali zrugani przez trenera Nawałkę, to sami biegalibyście jak opętani. Tak jak wspomniałem wcześniej, trener Nawałka bardzo dużo mnie nauczył. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Każde słowo wypowiedziane z jego ust, jest podpowiedzią dla zawodnika. Kiedy mówi, to jeżeli ktoś się na niego nie spojrzy, to znak dla niego, że coś jest nie tak z piłkarzem. Trener zawsze powtarzał, że jeżeli ktoś nie jest skupiony podczas treningu, to również podczas meczu nie będzie skupiony. U Adama Nawałki trzeba jak najszybciej po pierwszej połowie spotkania zbiec do szatni. U niego każda sekunda się liczy. Przerwa jest wykorzystana do maksimum. Każda sekunda jest zaplanowana.
Być może również w dużej mierze dzięki niemu, dziś można zaryzykować stwierdzenie, że jesteś odkryciem rundy jesiennej w GKS-ie Katowice.
Raz miewam lepsze spotkania, a raz gorsze. Nie przegraliśmy ostatnio, aż dziewięciu spotkań z rzędu. Mecz z GKS-em Tychy był jakąś pomyłką. To było niemożliwe przegrać taki mecz, kiedy gra się z przewagą jednego zawodnika. A czy jestem odkryciem tej rundy? To zostawiam ocenie trenera. Cieszę się, że na mnie stawia, bo dzięki temu jestem w rytmie meczowym. Mam nadzieję, że dzięki temu mogę pokazać, że odradzam się na nowo. Trenerowi Moskalowi chcę odwdzięczyć się jak najlepszą grą.
Kazimierza Moskala da się porównać do Adama Nawałki?
Spokojnie można ich porównać. Większość treningów odbywa się z piłką. Musimy podawać piłkę na właściwą dla kolegi z zespołu nogę. Kiedy trener Moskal przemawia, to nikt nie może się odezwać. To chwila wyłącznie dla trenera. To bez wątpienia najlepszy trener młodego pokolenia z którym miałem przyjemność do tej pory pracować.
Spodziewaliście się, że po rundzie jesiennej będziecie w czubie tabeli?
Na początku nie szło nam najlepiej. Byliśmy zespołem środka tabeli. Pojawił się trener Moskal i wszystko ruszyło do przodu. Być może ta seria, tych dziewięciu spotkań z rzędu bez porażki, tak mocno odbiła się w naszych głowach, aż uwierzyliśmy, że jesteśmy najlepsi. Tychy sprowadziły nas jednak na ziemię. Koncentrujemy się na każdym kolejnym meczu. Nie patrzymy w tabelę. Chcemy wygrywać każde kolejne spotkanie, a jakie miejsce da nam to na koniec sezonu, to czas pokaże.
Kibice w Katowicach wierzą w to, że w następnym sezonie zagracie w Ekstraklasie.
Kibic ma prawo oczekiwać od swojej drużyny jak najlepszego wyniku. Fani GieKSy są bardzo wymagający, ale i dają z siebie bardzo dużo, bo niesamowicie nas dopingują. My patrzymy na to ze spokojem. Trener Moskal również nas uspokaja mówiąc, ze co z tego, że nie przegraliśmy od dziewięciu spotkań, skoro i tak nie jesteśmy na pierwszym miejscu w lidze. Nie myślimy w tej chwili o Ekstraklasie, bo jest na to zdecydowanie za wcześnie, ale kadrowo jesteśmy gotowi na walkę o awans.
Masz dopiero 21-lat na karku, a już 5-letnie doświadczenie gry w piłkę na poważnym poziomie. Doświadczenie pomaga, czy przeszkadza? Blokuje w jakiś sposób tę młodzieńczą fantazję?
Przez pięć lat gry w piłkę na pewno sporo się nauczyłem. Nie jestem jednak typem człowieka, który podejdzie do kogoś i powie mu, że tak nie powinien był zagrać, czy też, że ja zrobiłbym to inaczej. Jakieś już doświadczenie pewnie mam i nie raz myślę sobie, że kiedyś zagrałbym piłkę w ten sposób, a teraz nigdy bym tak nie postąpił. Trochę już w tę piłkę pograłem. Czasami mógłbym zagrać w jakiś niekonwencjonalny sposób, ale wtedy pojawia się obawa, czy takie zagranie mi wyjdzie. Więc chyba to prawda, że przez doświadczenie, stajemy się bardziej ostrożni w swoich poczynaniach.
Gdzie widzisz siebie w takim razie za rok, a może już za kilka lat?
Za rok z GKS-em w Ekstraklasie. A za kilka lat? Nie chcę o tym myśleć. Skupiam się na tym co jest teraz. Jeżeli zespół będzie się dobrze prezentował, to może i tym samym ja będę pozytywnie odbierany i pojawi się jakieś zainteresowanie moją osobą z innych zespołów? Mamy cel i bardzo chcemy go osiągnąć. Wszyscy grają o jak najwyższe cele i ja z GKS-em też o nie chcę grać.
Deficyt bocznych obrońców w Polsce, to pewnie i szansa dla ciebie, aby za kilka lat zaistnieć i w seniorskiej reprezentacji zwłaszcza, że obecnie masz tam znajomego...
(śmiech) Jeżeli trener Adam Nawałka jeszcze przez kilka lat będzie selekcjonerem, to kto wie? A tak na poważnie, to każdy chce grać w reprezentacji. Każdy ma takie marzenie. Twardo stąpam jednak po ziemi. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele pracy przede mną, aby do tej kadry kiedyś się dostać. Być może kiedyś ktoś mnie dostrzeże i da mi tę szansę?