menu

Pierwsze zwycięstwo Korony. Sylwestrzak i Kiełb dali kielczanom komplet punktów

15 września 2014, 19:48 | Przemysław Drewniak

W ostatnim meczu 8. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Korona Kielce wygrała z Podbeskidziem Bielsko-Biała 2:1. Bramki dla piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza zdobyli Kamil Sylwestrzak i Jacek Kiełb. Złocisto-krwiści odnieśli pierwsze zwycięstwo w sezonie i opuścili ostatnie miejsce w tabeli.

Kibice Podbeskidzia Bielsko-Biała nie mogli mieć jak dotąd miłych wspomnień z wizyt swojej drużyny w Kielcach. Z sześciu ligowych meczów w stolicy świętokrzyskiego „Górale” wywieźli tylko jeden punkt (sezon 2008/2009 w I lidze), przegrywając na Kolporter Arenie cztery ostatnie pojedynki. Tym razem podopieczni Leszka Ojrzyńskiego chcieli wykorzystać fakt, że to oni byli stawiani w roli faworyta. Przed poniedziałkową potyczką Podbeskidzie zajmowało 4. miejsce w tabeli Ekstraklasy i miało aż 12 punktów przewagi nad ostatnią Koroną.

Początek spotkania wskazywał na to, że bielszczanie tym razem rzeczywiście mogą przełamać złą passę. Goście przejęli inicjatywę i górowali nad swoimi rywalami w środku pola, dzięki czemu już w pierwszym kwadransie stworzyli sobie kilka okazji do zdobycia bramki. Najlepszą zmarnował Anton Sloboda - Słowak bardzo dobrej sytuacji w polu karnym zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i oddał piłkę Sylwestrowi Patejukowi, który posłał ją wysoko nad bramką.

Gospodarzom z trudem przychodziło konstruowanie płynnych akcji w ofensywie, ale sporo zagrożenia pod bramką Michala Peskovicia stwarzali po stałych fragmentach gry. Gdyby tylko Piotr Malarczyk lub Radek Dejmek lepiej złożyli się do główek po dokładnych dośrodkowaniach Pawła Golańskiego, bramkarz Podbeskidzia w odstępie kilku minut dwukrotnie wyciągałby piłkę z własnej bramki.

Po solidnym początku bielszczanie stracili odpowiedni rytm gry i to Korona coraz częściej zaczęła dochodzić do głosu. Okres dużej przewagi złocisto-krwiści wykorzystali w 38. minucie. Nie popisał się wówczas Iwański, który po wstrzeleniu piłki w pole karne przez Golańskiego główkował tak, że futbolówka trafiła wprost pod nogi zamykającego akcję Kamila Sylwestrzaka. Lewy obrońca kielczan nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Peskovicia i przełamał trwającą od blisko 320 minut strzelecką niemoc swojego zespołu. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza po raz ostatni trafili do siatki 8 sierpnia w meczu z Cracovią, gdy rzut karny skutecznie egzekwował Przemysław Trytko. Radość kielczan nie potrwała jednak długo. Tuż przed końcem pierwszej połowy swoich byłych kolegów sprowadził na ziemię Pavol Stano, który w swoim stylu, skutecznie wykończył głową dośrodkowanie z rzutu wolnego Iwańskiego.

Po przerwie poziom meczu w Kielcach rozczarowywał. Gra obu drużyn była szarpana, brakowało dokładnych podań, przez co żadna z drużyn długo nie potrafiła zawiązać płynnej i ciekawej akcji na połowie rywala. Nudy przy Ściegiennego zakończył w 66. minucie Przemysław Trytko. Napastnik gospodarzy szybkim rajdem w polu karnym Podbeskidzia zwiódł Stano i Górkiewicza, zagrał piłkę przed bramkę, a tam niefortunną interwencją popisał się Pesković, trącając piłkę wprost pod nogi Jacka Kiełba. Skrzydłowy Korony skorzystał ze złego ustawienia obrońców „Górali” i bez asysty przeciwnika z łatwością dał swojej drużynie prowadzenie.

Widząc problemy swoich podopiecznych, Leszek Ojrzyński postawił wszystko na jedną kartę. Ściągnął z boiska Adama Pazio i niewidocznego Korzyma, wprowadzając za nich Piotra Malinowskiego i Roberta Demjana. Ten ostatni miał wymarzoną okazję do tego, by strzelić swoją pierwszą bramkę w tym sezonie. Po wygraniu przebitki z Dejmkiem w narożniku boiska słowacki napastnik wpadł w pole karne, przełożył piłkę na lewą nogę, ale uderzył na tyle słabo, że nie sprawił żadnych kłopotów Vyutautasowi Cerniauskasowi.

Bielszczanie rzucili się do odrabiania strat, a piłkarze Korony starali się wypunktować rywali skutecznymi kontrami, co udało im się w 82. minucie. Po szybkim rozegraniu piłki w sytuacji sam na sam z Peskoviciem znalazł się Vlastimir Jovanović, którego przed polem karnym powalił spóźnionym wślizgiem Stano. Stoper „Górali” wyleciał z boiska za czerwoną kartkę, a grający w osłabieniu piłkarze Podbeskidzia nie byli już w stanie skrzywdzić Korony. Rozmiary ich porażki mogły być jeszcze wyższe, gdyby w końcówce Trytko nie spudłował w prostej sytuacji po podaniu Kiełba.

Korona po raz kolejny zagrała przeciętnie, ale dziś wystarczyło to na Podbeskidzie, które zaliczyło w Kielcach swój najsłabszy mecz w tym sezonie. Tym samym podopieczni Ryszarda Tarasiewicza opuścili ostatnie miejsce w tabeli, a seria sześciu meczów bez porażki zespołu z Bielska-Białej została przerwana.


Polecamy