menu

Pierwsze wiosenne zwycięstwo Korony. Piękny gol Jovanovicia z Lechią (ZDJĘCIA)

7 marca 2014, 19:49 | Jacek Czaplewski

W pierwszym spotkaniu 25. kolejki T-Mobile Ekstraklasy, Korona Kielce pokonała na własnym boisku Lechię Gdańsk 1:0 (0:0). Kielczanie wygrali po mocnym, precyzyjnym uderzeniu Vlastimira Jovanovicia.

Znacznie korzystniej w pierwszej połowie wyglądała Lechia, która grała piłką i oddawała strzały z każdej pozycji. Szczególną ochotę do atakowania wykazywał kapitan Piotr Wiśniewski, próbujący sił głównie zza szesnastki i z rzutów wolnych. Po jednym z nich trafił nawet w poprzeczkę. Pod bramką Korony aktywny był też stoper Sebastian Madera, który górował we wszystkich powietrznych pojedynkach. Po jego próbie z 21. minuty piłka niemal musnęła lewy słupek.

O grze kielczan przed przerwą nie da się napisać ani pół dobrego słowa. Trafnie podsumował ją Paweł Golański, mówiąc, że problem był wtedy, kiedy jego drużyna miała piłkę. Gospodarze jeśli mieli przyspieszyć, to zwalniali, jeśli było miejsce i czas do oddania groźnego strzału, to Golański z Jackiem Kiełbem kopali w trybuny, denerwując siebie, ławkę szkoleniową i kilkutysięczną widownię. Słabo prezentowały się skrzydła Korony oraz jej środek pola. Aż dziw bierze, że nie straciła gola, ponieważ lekkomyślnie wpuszczała Lechię do swojej szesnastki, co zaowocowało czternastoma strzałami biało-zielonych.

Trener Korony Jose Rojo Martin dostrzegł, że nie ma chemii między poszczególnymi formacjami, dlatego od razu po przerwie posłał do boju Michała Janotę z zadaniem scalenia zespołu. Zmiana okazała się zbawienna. Gospodarze złapali rytm, zaczęli przeważać w posiadaniu piłki i zyskiwać pole przeciwnika. No i co najważniejsze w 56. minucie wyszli na prowadzenie. Stało się tak po kornerze, kiedy Patryk Tuszyński wybił futbolówkę wprost pod nogi Vlastimira Jovanovicia, który atomowym strzałem w stylu Scotta Browna ze Szkocji pokonał bezradnego bramkarza Lechii. Jovanović miał chrapkę na powtórzenie tej akcji 6 minut później, ale w drugiej próbie górą był już Mateusz Bąk.

Na boiskowe wydarzenia szybko reagował trener gości Michał Probierz, który w przeciągu kilku minut od gola Jovanovicia, wprowadził na boisku dwóch napastników: Zaura Sadajewa i Piotra Grzelczaka. Roszady te nie spełniły jednak oczekiwań, bo Lechia nie stworzyła żadnej sytuacji, po której mogłaby wyrównać.


Polecamy