Piękne gole i zwycięstwo Wisły w derbach Krakowa. Policzone dni Podolińskiego
Zapełniony stadion, efektowne akcje, piękne gole i czerwona kartka. Jednym słowem - derby Krakowa nie zawiodły. Ostatecznie Wisła dowiozła prestiżowe zwycięstwo nad Cracovią (2:1), z którą niebawem może pożegnać się Robert Podoliński.
To był, co prawda któryś z kolei, debiut Kazimierza Moskala w roli szkoleniowca krakowskiego klubu przed własną publicznością. Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania kibice Wisły głośno wyrazili swoje poparcie dla niego na stanowisku trenera „Białej Gwiazdy” i chóralnie zaintonowali znane przy Reymonta: „Moskal Kazimierz – nie rusz Kazika, bo zginiesz!”.
Jak ważnym meczem dla fanów obu ekip są Derby Krakowa bez wątpienia było widać na trybunach. Kibice Wisły przygotowali specjalną oprawę z „sektorówką” przedstawiającą przedstawiciela „Jude Gangu” (bojówka fanów Cracovii), który zeznaje przed sądem oraz dwa hasła „Przerwaliście zmowę milczenia” oraz „Przyznaję się padło w procesie 22 razy”.
Z kolei kibice Cracovii, zapewne zainspirowani pomysłem wiślaków z zeszłorocznych derbów przy Reymonta, postawili na ułożenie biało-czerwonych pasów za pomocą koszulek.
Zresztą i sam początek spotkania cechowała chyba większa aktywność kibiców na trybunach, niż piłkarzy na boisku. Jednak im dłużej mecz trwał, tym zawodnicy wykazywali więcej inicjatywy. Pierwszą dobrą okazję na strzelenie gola miał Głowacki, który uderzał futbolówkę głową, lecz ta tylko odbiła się od słupka. Siedem minut później akcja przeniosła się pod drugą bramkę. Bohater wcześniejszej sytuacji, Arkadiusz Głowacki, chciał podać piłkę do bramkarza „Białej Gwiazdy”, lecz zagrał zbyt krótko i nieprecyzyjnie, więc podanie przejął Rakels. Jednak powstrzymany przez Buchalika nie uczynił z tego pożytku.
Na pierwszego gola czekać musieliśmy do 16. minuty meczu. Wówczas Brożek celnie zagrywał do Garguły, a ten idealnie w tempo rozegrał piłkę do Stilicia, który uderzył ją delikatnie, acz wystarczająco dobrze, by wpisać się na listę strzelców i wyprowadzić „Białą Gwiazdę” na prowadzenie.
Jeśli ktoś żywił przekonanie, że od tego momentu Cracovia z werwa rzuci się do odrabiania strat, był w błędzie. To Wisła poszła za ciosem i nacierała na bramkę gości. Ten stan rzeczy mogła nieco zmienić akcja z 28. minuty gry – Kapustka oddał mocny strzał z dystansu, lecz piłka tylko minęła bramkę. Później goście starali się jeszcze konstruować groźniejsze akcje, ale niemal wszystkie kończyły się przed polem karnym wiślaków. „Biała Gwiazda” ripostowała, ale równie mało efektywnie.
Pierwsza groźna akcja w drugiej połowie przyniosła gola dla gospodarzy. W 53. minucie spotkania Stilić podaniem znalazł Brożka, a ten nie miał problemu, by wykorzystać swoją szansę i pewnie umieścił piłkę w bramce. Na odpowiedź „Pasów” nie przyszło czekać długo. Dosłownie chwilę po wznowieniu gry. Nykiel zagrywał w kierunku Budzińskiego, a ten wykorzystał zamieszanie podbramkowe i trochę na raty pokonał Buchalika i tym samym zdobył kontaktowego gola dla swojej drużyny.
Przed niezłą okazją na zdobycie drugiego trafienia w tym meczu stanął Stilić, lecz piłka po jego strzale z rzutu wolnego tylko obiła poprzeczkę bramki Pilarza. Nieco później ochoty na pokonanie golkipera gości nabrał Dudka, ale Pilarz odbił piłkę po jego strzale i zapobiegł utracie bramki przez swój zespół.
Zaskakującą chyba dla niemal wszystkich akcję Wisła wyprowadziła w 70. minucie gry. I tak znów gola „Białej Gwieździe” mógł dać duet Stilić - Brożek. Ten pierwszy podawał do napastnika krakowian, lecz „Brozio” nie uderzył futbolówki na tyle mocno, aby sprawić problemy Pilarzowi.
Podczas, gdy fani „Pasów” doskonale bawili się na trybunach i odpalili race, piłkarze „Białej Gwiazdy” konstruowali groźną akcję. Koledzy z zespołu znaleźli podaniem osamotnionego na lewej stronie Barrientosa, lecz ten w dogodnej sytuacji na zdobycie swojego debiutanckiego trafienia, fatalnie spudłował.
W 79. minucie spotkania Brożek obsłużony został idealnym podaniem i zapewne zrobiłby z niego pożytek, lecz w nieprzepisowy sposób został zatrzymany przez Kapustkę, który za to przewinienie został ukarany czerwoną kartką.
Tymczasem w kolejnej dogodnej, prawie bliźniaczej, sytuacji co wcześniej znalazł się Barrientos i po raz kolejny w kompromitujący sposób jej nie wykorzystał. Równie źle zachował się nieco później Boguski, który z bliskiej odległości wycelował wprost w Pilarza.
Wiślacy chcieli wykorzystać to, że goście grają w osłabieniu i przeprowadzali rozmaite ataki, lecz z miernym skutkiem. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 2:1 i to kibice "Białej Gwiazdy" rządzą w Mieście Królów Polski.